poniedziałek, 7 grudnia 2015

Przeczytane w propagandowej tubie PZŁ



Ze wstępniaka (http://www.lowiecpolski.pl/) do ostatniego numeru propagandowej tuby PZŁ:

Ze smutkiem trzeba [...] zauważyć, że w naszym gronie funkcjonuje nieliczna grupa myśliwych, która postanowiła całą swoją energię skoncentrować na rozwaleniu obecnego modelu.
[…] w trosce o kolegów po strzelbie, wzywa na koniec swojej wypowiedzi do wypracowania rozwiązania, dzięki któremu będą mogli polować niezamożni myśliwi.
Szanowny Panie mecenasie – nie ma takiej możliwości! Albo jest tak jak teraz, gdzie właścicielem zwierzyny jest państwo, albo właściciel gruntu dyktuje cenę za polowanie. Nie ma żadnego innego rozwiązania pomiędzy tymi dwoma systemami. Nie można zjeść ciastka i mieć ciastko, więc proszę nie mydlić oczu »polskim szarakom«.
[…] Komercyjny system sprawdza się w krajach, gdzie ziemiański model łowiectwa jest możliwy i wynika z historycznych uwarunkowań.
W naszym kraju każda zmiana społecznego modelu łowiectwa i odebranie skarbowi państwa własności zwierzyny spowoduje, że nowi właściciele zjedzą wszystko, co wejdzie na ich pole. Do ostatniego zająca”.

Aby było jasne, kto jest autorem powyżej zacytowanych sformułowań, przypominam, co następuje…

Pan Paweł Gdula, redaktor naczelny propagandowej tuby PZŁ, to syn Andrzeja Gduli, od wielu lat prezesa Naczelnej Rady Łowieckiej. Ten, do spółki z wszechmogącym dr Lechem Blochem, od osiemnastu już lat przewodniczącym Zarządu Głównego PZŁ, zasiada na samym wierzchołku monopolistycznego zrzeszenia o nazwie Polski Związek Łowiecki. Trudno zatem się dziwić takim a nie innym treściom głoszonym przez Gdulę juniora. Przecież gdyby zbiegiem pewnych okoliczności obecny model łowiectwa w Polsce zastąpiony został nagle innym, cała trójka, jeśli nie poszłaby z torbami, z całą pewnością odcięta zostałaby od wartkiego strumienia bynajmniej nie górskiego potoku. Tak więc dopóki im sił i możliwości wystarczy, wychwalać będą wniebogłosy model, a de facto ustawę Prawo łowieckie. Fundamentalnych dla ich bytu jej zapisów strzec będą do ostatniej kropli potu, a może i krwi.

A teraz kilka zdań już w ścisłym związku z tym, co napisał młody Gdula…

Problem, który autor świadomie pomija, nie leży moim zdaniem w rzeczywistym czy w urojonym braku innego rozwiązania pomiędzy […] dwoma systemami”, ale przede wszystkim w wynaturzonym charakterze polskiego modelu łowiectwa, którego lista wad, wynikających z zapisów ustawy, zdaje się nie mieć końca. Wymienię zaledwie dziesięć, które być może nie tylko moim zdaniem należą do najbardziej istotnych:

  1. monopol PZŁ na dopuszczanie do wykonywania polowania,
  2. monopol PZŁ na szkolenie adeptów sztuki łowieckiej,
  3. przy monopolistycznym charakterze PZŁ, brak realnego nadzoru państwa nad jego działalnością,
  4. przy monopolistycznym charakterze PZŁ, brak wpływu państwa na zapisy jego statutu,
  5. przy monopolistycznym charakterze PZŁ i finansowaniu jego działalności w oparciu przede wszystkim o składki członkowskie jego szarych członków, brak transparentności działań jego organów,
  6. przy monopolistycznym charakterze PZŁ, brak ustawowego ustalenia maksymalnej wysokości składki członkowskiej do niego,
  7. rozwinięte do granic absurdu dyscyplinarne sądownictwo łowieckie, nie mające swoich odpowiedników w żadnym z cywilizowanych krajów Europy,
  8. wspierający je tzw. zamordyzm za wchodzenie w kolizję z narzucanymi, co rusz zmienianymi zasadami selekcji osobniczej samców zwierzyny płowej i muflonów,
  9. niski standard ochrony praw własności właścicieli nieruchomości, wchodzących w skład obwodów łowieckich,
  10. brak partycypacji właściciela zwierzyny w wynagradzaniu szkód w uprawach i płodach rolnych, czynionych przez dziki, jelenie, daniele i sarny.
Polski model łowiectwa jest wspaniały z wiadomych względów :-), ale przede wszystkim dla następujących osób i grup mniej czy bardziej formalnie z nimi związanych:

dla

  1. Lecha Blocha,
  2. Andrzeja Gduli,
  3. Zygmunta Jabłońskiego,
  4. Pawła Gduli,
  5. 49. łowczych okręgowych,
      ale także dla

  1. pozostałej części grupy prominentnych działaczy PZŁ,
  2. kilku posłów VII kadencji,
  3. klakierów osób wskazanych w punktach 1 – 7,
  4. aktualnych, wieloletnich prezesów i łowczych kół łowieckich,
  5. myśliwych zza granicy polujących w Polsce, w tym… nie posiadających jakichkolwiek uprawnień do wykonywania polowania.
Pozostałym ludkom, co tu dużo ukrywać – tworzącym już tylko wyłącznie finansową masę składkową, wmawia się nieskończoną ilość idiotyzmów w postaci rzekomych zalet „najlepszego modelu łowiectwa na świecie”, którego to modelu zazdrości nam podobno cały współczesny świat :-). 
Nic, tylko boki zrywać. Ze śmiechu :-), bo skoro jest u nas tak dobrze, jak opisuje to pan Gdula junior:

„Na szczęście większość myśliwych rozumie i docenia atuty obecnego modelu i nie zamierza go zmieniać. Polowanie traktują jako odskocznię od zwariowanego świata, w którym przyszło nam żyć, i z niecierpliwością wypatrują swoich łowieckich przygód, które czekają ich w nadchodzącym roku”,


to dlaczego nie licząc dwóch krajów, Polska jest na szarym końcu listy, ukazującej liczby myśliwych na tle 1000. obywateli poszczególnych krajów Europy?

Skoro jest tak dobrze, to… dlaczego jest tak źle?