środa, 8 sierpnia 2018

Przywileje okiem ministra Ardanowskiego

Poinformował, że od strzelania do dzików są myśliwi, których w Polsce jest 120 tys. Według Ardanowskiego, uzyskanie uprawnienia myśliwego wiąże się nie tylko z przywilejami, daje nie tylko prawo strzelania, ale "to są również obowiązki wobec państwa i społeczeństwa".
Minister powiedział, że jednak "widać bunt na pokładzie", myśliwi nie chcą strzelać, "pokazują gest Kozakiewicza", a minister środowiska, który ma nadzór nad Polskim Związkiem Łowieckim "jest też w pewnym sensie bezradny".
"To jest bezradność państwa, które nie może zastosować tutaj nacisku" - przyznał. Dodał, że myśliwym mówi wprost: "Jeżeli nie chcecie wykonywać obowiązków na rzecz państwa, to nie oczekujcie
przywilejów. Może trzeba utworzyć konkurencyjny związek łowiecki w Polsce, który pozwoliłby myśliwym - poza tymi wszystkimi działaczami, towarzyszami różnymi, którzy są w Polskim Związku Łowieckim - zrzeszać się i realizować tę swoją pasję, jaką jest polowanie".
"Myślę, że nie będzie alternatywy" - ocenił. Poinformował, że model, w którym myślistwo jest skoncentrowane w jednej organizacji z dużymi
przywilejami, jak w Polsce, nie jest powszechny w Europie. "Może trzeba zrobić krok dalej i wprowadzić konkurencyjne możliwości zrzeszania się myśliwych" – podsumował”.


Odnoszę wrażenie, że minister Jan Krzysztof Ardanowski nie posiada pomysłu – ani na skuteczniejszą walkę państwa z ASF, ani na reformę polskiego modelu łowiectwa. Na to pierwsze powinien mieć – z racji chociażby objęcia stanowiska ministra rolnictwa, na to drugie – nie musi i nie ma, więc minister Henryk Kowalczyk spokojnie może sobie realizować swój autorski plan kosmetycznych zmian w obszarze łowiectwa, chociaż trzeba mu przyznać, że akurat udało mu się nieco zmiękczyć betonowe filary Polskiego Związku Łowieckiego. Sądziłem, że Lech Bloch, niczym sędziowie Sądu Najwyższego Stanów Zjednoczonych, piastował będzie swoją funkcję do późnych lat osiemdziesiątych swojego życia, ale jednak w końcu został wyautowany i chociażby z tego powodu ministrowi Kowalczykowi należy się medal.

Wracając do ministra Ardanowskiego, zdaje się on przejawiać pewien brak znajomości materii, na temat której się wypowiada. I tak...

Nie przystoi ministrowi publicznie opowiadać dyrdymałów o rzekomych przywilejach myśliwych w sytuacji, kiedy rzeczywiste przywileje są atrybutem przede wszystkim polityków takich jak on, a nigdy nie myśliwych. Bidak chyba nie wie, że myśliwym zostaje się nie w wyniku otrzymania przywileju, a po zdaniu bynajmniej nie łatwego, trzyczęściowego, w miarę państwowego egzaminu na podstawowe uprawnienia do wykonywania polowania, w dodatku poprzedzonego rocznym stażem łowieckim i kilkumiesięcznym szkoleniem przedegzaminacyjnym.

Powołuje się minister Ardanowski na „obowiązki wobec państwa i społeczeństwa”, sytuując je oczywiście po stronie myśliwych. Zapomina przy tym wyraźnie, że to na państwie, na organach władzy publicznej ciąży obowiązek ochrony środowiska, no ale cóż – skoro Konstytucję RP czytuje się od święta i tylko wybiórczo, to potem są tego takie konsekwencje.

Co do rzucenia przez ministra Ardanowskiego swego rodzaju groźby pod adresem włodarzy PZŁ (tu akurat słusznie zauważa przywileje po de facto ich stronie), może ona zrobić wrażenie, ale tylko na nich, a nie na szeregowych członkach PZŁ, którym PZŁ jest potrzebny do życia jak... łani siodło. Poza tym pan minister raczy nie zauważać, że „możliwości zrzeszania się myśliwych” istnieją już dzisiaj, i to od dawna, ale nie o „zrzeszanie się” tu chodzi, a o monopol na dopuszczanie do wykonywania polowania, który od lat już 65. dzierży Polski Związek Łowiecki. Wystarczy zadbać o zmianę tego stanu rzeczy, a od razu dziesiątki problemów niejako same się rozwiążą. Niekoniecznie od razu ten, któremu na imię ASF, ale od czegoś należałoby zacząć racjonalne działanie w tym kierunku.




PS

Kilka wymownych komentarzy pod tekstem zamieszczonym w portalspożywczy.pl:


Rolnik ( małoobszarowy) 07-08-2018, 23:30:

Jako rolnik zapytam: Czy to prawda że myśliwi nie mogą szkolić psów? Brać 16 letnie dzieci na Hubertusa? Czy to prawda że rząd wprowadził bezkarność ekologów w przeszkadzaniu w polowaniu? Ja słyszałem że byle łajza może 5 ha krzaczorów wyłączyć z terenu myśliwskiego i zrobić wylęgarnię dzików! To jest skandal. Wcale się mnie dziwię, że mają was i nas w d[...]! Co pomoże, że będzie inny związek myśliwski -czy ten inny związek będzie miał inne prawa? O czym wy mówicie. B[...] popapr[...] nie polityków”.


Rolnik 07-08-2018, 20:28:

Tak Panie ministrze, myśliwi wykonują gest Kozakiewicza. To Pana partia na czele z p. Jarosławem Kaczyńskim zrobiła z nich zwyrodnialców zabraniając udziału w polowaniach osób do 18 roku życia, To Pana partia wymusiła obowiązkowe badania lekarskie co pięć lat (jako jedyna grupa posiadająca broń). To prezes Jarosław publicznie opowiadał jakimi degeneratami są myśliwi. Takich kwiatków można wymieniać wiele. I Pan się dziwi że myśliwi Pana olali? Powołanie alternatywnego związku nic nie da, bo wejdą do niego Ci sami ludzie. Myśliwym w Polsce wg. prawa można zostać po rocznym odbyciu stażu, po odbyciu kursu (4 mieś.) i po zdaniu egzaminów. Później Policja wydaje broń to trwa co najmniej 4 mieś. Tak więc nowi członkowie wejdą do nowego związku po min. 2 latach. A jeszcze trzeba zmienić prawo żeby powołać nowy związek. Życzę powodzenia. ASF przewędruję przez Polskę jak Pendolino”.

konstytucja 07-08-2018, 20:23:

Jestem myśliwym i nie bardzo wiem o jakich przywilejach ten […] minister mówi , nie bardzo też wiem z czego te obowiazki o których ten [...] minister mówi wynikają , może z tego że podczas ostatniej pisowskiej zmiany ustawy łowieckiej dokopało się myśliwym , to niech teraz eko fiko bronią chłopa przed asf , ja sie teraz muszę martwić o szkody i płacić za nie z własnej kieszeni to jeszcze mam być żołnierzykiem [...] ministra ,nikt nie broni rolnikowi czy chodowcy świń zostać myśliwym , wędkarzem czy operatorem drona , rolnik ma zabezpieczyć swoje gospodarstwo i żadnej łaski nikomu nie robi a że trzeba na to wydać pieniądze no to sorry - myśliwi też wydają pieniadze żeby móc polować . dlaczego ten […] minister nie łapie za broń , każdy może zostać myśliwym trzeba tylko chcieć”.

poniedziałek, 6 sierpnia 2018

"Największy błąd 65-lecia historii PZŁ"


...uważam, że jedyna droga do odbudowania wizerunku myśliwego oraz promocji łowiectwa prowadzi poprzez radykalne zwiększenie liczby myśliwych w Polsce. A czas na to jest bardzo korzystny, bo gniewowi zagrożonych ASF-em właścicieli trzód chlewnych oraz rolników dotykanych szkodami łowieckimi można byłoby przeciwstawić politykę łatwego dostępu do łowiectwa, wciągając do łowiectwa właścicieli i użytkowników nieruchomości rolnych. Żeby tak się stało, należy zmienić ustawę łowiecką oraz ustawę o broni i amunicji, żeby PZŁ zrezygnował z obowiązkowych szkoleń przed egzaminem na państwowe uprawnienia łowieckie. Szkolenia dobrowolne mogłyby w PZŁ zostać, ale egzaminy państwowe musiałyby zostać uproszczone i kosztować zdecydowanie mniej niż obecnie. Podobnie z uzyskaniem pozwolenia na broń. Żadne dodatkowe badania lekarskie dla osób pracujących, którzy i tak co dwa lata obowiązani są uzyskać zaświadczenie lekarskie uprawniające do wykonywania zawodu. Jeżeli jesteś zdrowy, żeby zarabiać na utrzymanie rodziny, to dlaczego nie mógłbyś mieć pozwolenia na broń myśliwską? A jak jesteś potencjalnie niezrównoważony, to przecież również nie dostaniesz zaświadczenia o zdolności do wykonywania pracy. A dla pozostałych tylko proste badanie, czy są zrównoważeni psychicznie.

Hm... Prezentuję pogląd, że rozpatrywanie zagadnienia potrzeby „radykalnego zwiększenia liczby myśliwych w Polsce”, w kategoriach środka prowadzącego do celu, z całym szacunkiem do autora tekstu, ale jest trochę jakby odwracaniem kota ogonem albo – inaczej rzecz ujmując – zabieraniem się do sprawy nie od tej strony, od której należałoby rozpocząć proces naprawczy. „Ułatwianie dostępu do łowiectwa”, „wciąganie do łowiectwa właścicieli i użytkowników nieruchomości rolnych”, reorganizacja szkoleń kandydatów do grona braci łowieckiej, zmiany w zasadach uzyskiwania pozwolenia na broń do celów łowieckich oraz trwania w jego posiadaniu, to już trochę lepiej brzmi i może przynieść tylko same korzyści polskiemu łowiectwu, ale tu potrzebna jest głębsza reforma, po której „nic już nie będzie takie same”.

Pierwszym krokiem na jej drodze powinno być, przynajmniej moim skromnym zdaniem, pozbawienie Polskiego Związku Łowieckiego nienależnych mu monopoli – na dopuszczanie do wykonywania polowania i na szkolenie adeptów sztuki łowieckiej. Przedmiotowe monopole stanowią główne źródło wszelkiego zła, które trapi od lat sześćdziesięciu pięciu polskie łowiectwo.

Dalej, po likwidacji tychże monopoli, można już pójść różnymi drogami, sądzę jednak, że powinna nastąpić przede wszystkim zmiana definicji obwodu łowieckiego, a tym samym oprócz obwodów własnych państwa, mogłyby zacząć funkcjonować także obwody prywatne i obwody wspólne. Przy okazji, niejako sama by się uregulowała kwestia odszkodowań łowieckich (pozostawałaby do uzgodnienia wyłącznie pomiędzy właścicielem obwodu łowieckiego – czy przedstawicielem współwłaścicieli – a dzierżawcą). Powstające obwody prywatne i wspólne byłyby w stanie pociągnąć za sobą wzrost liczby myśliwych w postaci „właścicieli i użytkowników nieruchomości rolnych”. Zbyt często bowiem dochodzi w kołach łowieckich do sytuacji, że gdy już pozwala się rolnikowi-myśliwemu na polowanie bez przeszkód na jego prywatnych gruntach, czyni mu się łaskę. To jest smutne, żałosne i niedopuszczalne, jak na kraj należący do Unii Europejskiej. W zdecydowanej większości jej państw członkowskich, obowiązują inne standardy. Bez usunięcia tej prawnej kłody, nie przyciągniemy rolników do łowiectwa w takiej skali, w jakiej możemy to uczynić.

Co do przyszłego zarządzania gospodarką łowiecką, nie widzę racjonalnego uzasadnienia dla osadzenia jego – ani po stronie jakiejkolwiek monopolistycznej organizacji, pozbawionej realnego nadzoru państwa, ani po stronie bezpośrednio rządowej. Zarządzanie, ale wyłącznie w zakresie planowania pozyskiwania zwierzyny w skali rejonów hodowlanych oraz kontroli realizacji planów, powierzyłbym Lasom Państwowym, bo tylko one gwarantują – bez nakładu dodatkowych środków finansowych – prowadzenie tegoż zarządzania odpowiednio wykwalifikowanymi kadrami.

Należałoby też niezwłocznie pomyśleć o likwidacji innych barier, skutecznie do tej pory zniechęcających, zwłaszcza młodych ludzi, do wstępowania w szeregi polskich myśliwych. Mam tu na myśli w pierwszym rzędzie całe to o komuszym rodowodzie, kompletnie niezgodne z Konstytucją RP, sądownictwo łowieckie, wprowadzone do ustawy z początkiem roku 2014 (wcześniej nie widziano takiej konieczności – wystarczały zapisy byle statutu PZŁ). To, co znajdujemy w rozdziale 6a ustawy Prawo łowieckie (od art. 35b do art. 35t), przyprawia potencjalnych kandydatów na myśliwych o gęsią skórkę. Jeżeli do tego dodamy im pseudonaukowe zasady selekcji osobniczej samców jeleni, danieli, saren i muflonów, od lat obowiązujące w Polskim Związku Łowieckim, z ustawowymi konsekwencjami za ich nieprzestrzeganie włącznie, to będą mieli (i mają) skutecznie dość „naszego” łowiectwa na najbliższe przynajmniej dwie dekady.

Jak by nie było wystarczająco dużo dotychczasowych barier, z początkiem bieżącego roku, w owczym pędzie w dogadzaniu różnej maści ekooszołomom, wprowadzono w życie następne ograniczenia w upowszechnianiu łowiectwa. Nowelizującą ustawę Prawo łowieckie ustawą z dnia 22 marca, wprowadzono do porządku prawnego kolejne, „niezmiernie istotne dla każdego myśliwego, niedopuszczalne wady systemu łowieckiego. Wspólnym wysiłkiem, głośno i jednoznacznie upominajmy się o respektowanie konstytucyjnego prawa rodziców do wychowania dzieci zgodnie z ich własnymi przekonaniami. Nie zgadzajmy się z nierozsądnym zakazem wykonywania polowania w obecności lub przy udziale naszych dzieci, w dodatku aż do 18. roku ich życia. Następna bulwersująca sprawa – sposób wprowadzenia obowiązku cyklicznego poddawania się myśliwych badaniom lekarskim i psychologicznym. Wyrażajmy naszą dezaprobatę dla zmian dokonywanych z oczywistym naruszeniem zasad poprawnej legislacji, a wywodzonych z Konstytucji. Nie może być tak, że Senat wprowadza do ustawy poprawkę, a Sejm jej potem nie odrzuca, w sytuacji, kiedy nowelizacja ustawy o broni i amunicji nie znalazła się w materii przekazanej Senatowi. Taki błąd nie przystoi władzy ustawodawczej demokratycznego państwa prawnego. Kolejna kwestia – pies to nie tylko przyjaciel człowieka, ale dla myśliwego także bardzo często towarzysz łowów, a przy tym nieoceniony, nawet umocowany w prawie łowieckim pomocnik w wielu elementach polowania. Od jego zachowania w łowisku zależy – co tu wiele ukrywać – zdrowie i życie myśliwego. Nie sposób więc pogodzić się z nieracjonalnymi ograniczeniami w szkoleniu psów myśliwskich, jakie de facto zafundował nam ostatnio parlament”.

No i na koniec... Był dzień 26 sierpnia 2014 r. Tzw. drugi rząd Donalda Tuska pakował już manatki, a do jego wyprowadzenia się z biur rządowych brakowało zaledwie dwóch tygodni. Nie przeszkodziło to jednak... sekretarzowi stanu (!!!) w Ministerstwie Spraw Wewnętrznych, niejakiemu Piotrowi Stachańczykowi, wysmarować i nadać bieg prawny rozporządzeniu w sprawie przechowywania, noszenia oraz ewidencjonowania broni i amunicji, z takim oto kuriozalnym zapisem:

§ 5. 1. Osoby posiadające broń i amunicję do niej na podstawie pozwolenia, o którym mowa w art. 10 ust. 4 ustawy, przechowują broń i amunicję w urządzeniach spełniających wymagania co najmniej klasy S1 według normy PN-EN 14450”.

Co (kto) skłoniło wówczas (i upoważniło) wiceministra do wcielenia się w rolę ministra i do wprowadzenia kuchennymi drzwiami (rozporządzenie opublikowano... już po zaprzysiężeniu następnego rządu) tak skandalicznej, tak niesłychanie brzydko pachnącej już na odległość, normy prawnej, wie chyba tylko on sam, a może dodatkowo tylko jeszcze kilka osób. Szkoda, że ani wtedy, ani teraz, nie powstała wola polityczna do gruntownego przebadania okoliczności wydania przedmiotowego rozporządzenia. Jeżeli przez najbliższy rok sytuacja nie ulegnie zmianie, kilkadziesiąt tysięcy myśliwych zmuszonych zostanie do zasilenia bankowych kont producentów szaf do przechowywania broni, mimo że posiadane przez nich do tej pory szafy świetnie zabezpieczają przed dostępem do nich osób niepowołanych. Brakuje teraz pomysłów tylko takiego rodzaju, że posiadana do tej pory przez myśliwych broń nie spełnia wymogów takiej czy innej polskiej normy i należy wymienić ją na nową. I jak tu w takich warunkach zdecydować się na uprawianie łowiectwa, jeśli nie wiadomo dziś, co jeszcze mogą d#rniejszego politycy wymyślić jutro.

Czas już najwyższy wyeliminować te i inne mankamenty z polskiego modelu łowiectwa. Z nimi nigdy nie damy rady „radykalnie zwiększyć liczby myśliwych w Polsce”, a tym samym nie poradzimy sobie z „odbudowaniem wizerunku myśliwego oraz promocją łowiectwa”.