Ze wstępniaka (http://www.lowiecpolski.pl/) do
ostatniego numeru propagandowej tuby PZŁ:
„Ze smutkiem
trzeba [...] zauważyć, że w naszym gronie funkcjonuje nieliczna grupa
myśliwych, która postanowiła całą swoją energię skoncentrować na rozwaleniu
obecnego modelu.
[…] w trosce
o kolegów po strzelbie, wzywa na koniec swojej wypowiedzi do wypracowania
rozwiązania, dzięki któremu będą mogli polować niezamożni myśliwi.
Szanowny
Panie mecenasie – nie ma takiej możliwości! Albo jest tak jak teraz, gdzie
właścicielem zwierzyny jest państwo, albo właściciel gruntu dyktuje cenę za
polowanie. Nie ma żadnego innego rozwiązania pomiędzy tymi dwoma systemami.
Nie można zjeść ciastka i mieć ciastko, więc proszę nie mydlić oczu »polskim szarakom«.
[…]
Komercyjny system sprawdza się w krajach, gdzie ziemiański model łowiectwa jest
możliwy i wynika z historycznych uwarunkowań.
W naszym
kraju każda zmiana społecznego modelu łowiectwa i odebranie skarbowi państwa
własności zwierzyny spowoduje, że nowi właściciele zjedzą wszystko, co wejdzie
na ich pole. Do ostatniego zająca”.
Aby było jasne, kto jest
autorem powyżej zacytowanych sformułowań, przypominam, co następuje…
Pan Paweł Gdula, redaktor
naczelny propagandowej tuby PZŁ, to syn Andrzeja Gduli, od wielu lat prezesa
Naczelnej Rady Łowieckiej. Ten, do spółki z wszechmogącym dr Lechem Blochem, od
osiemnastu już lat przewodniczącym Zarządu Głównego PZŁ, zasiada na samym
wierzchołku monopolistycznego zrzeszenia o nazwie Polski Związek Łowiecki.
Trudno zatem się dziwić takim a nie innym treściom głoszonym przez Gdulę
juniora. Przecież gdyby zbiegiem pewnych okoliczności obecny model łowiectwa w
Polsce zastąpiony został nagle innym, cała trójka, jeśli nie poszłaby z
torbami, z całą pewnością odcięta zostałaby od wartkiego strumienia bynajmniej
nie górskiego potoku. Tak więc dopóki im sił i możliwości wystarczy, wychwalać
będą wniebogłosy model, a de facto ustawę Prawo łowieckie. Fundamentalnych dla
ich bytu jej zapisów strzec będą do ostatniej kropli potu, a może i krwi.
A teraz kilka zdań już w
ścisłym związku z tym, co napisał młody Gdula…
Problem, który autor
świadomie pomija, nie leży moim zdaniem w rzeczywistym czy w urojonym braku „innego rozwiązania pomiędzy […] dwoma systemami”, ale
przede wszystkim w wynaturzonym charakterze polskiego modelu łowiectwa, którego
lista wad, wynikających z zapisów ustawy, zdaje się nie mieć końca. Wymienię zaledwie
dziesięć, które być może nie tylko moim zdaniem należą do najbardziej istotnych:
- monopol PZŁ na dopuszczanie do wykonywania polowania,
- monopol PZŁ na szkolenie adeptów sztuki łowieckiej,
- przy monopolistycznym charakterze PZŁ, brak realnego nadzoru państwa nad jego działalnością,
- przy monopolistycznym charakterze PZŁ, brak wpływu państwa na zapisy jego statutu,
- przy monopolistycznym charakterze PZŁ i finansowaniu jego działalności w oparciu przede wszystkim o składki członkowskie jego szarych członków, brak transparentności działań jego organów,
- przy monopolistycznym charakterze PZŁ, brak ustawowego ustalenia maksymalnej wysokości składki członkowskiej do niego,
- rozwinięte do granic absurdu dyscyplinarne sądownictwo łowieckie, nie mające swoich odpowiedników w żadnym z cywilizowanych krajów Europy,
- wspierający je tzw. zamordyzm za wchodzenie w kolizję z narzucanymi, co rusz zmienianymi zasadami selekcji osobniczej samców zwierzyny płowej i muflonów,
- niski standard ochrony praw własności właścicieli nieruchomości, wchodzących w skład obwodów łowieckich,
- brak partycypacji właściciela zwierzyny w wynagradzaniu szkód w uprawach i płodach rolnych, czynionych przez dziki, jelenie, daniele i sarny.
dla
- Lecha Blocha,
- Andrzeja Gduli,
- Zygmunta Jabłońskiego,
- Pawła Gduli,
- 49. łowczych okręgowych,
- pozostałej części grupy prominentnych działaczy PZŁ,
- kilku posłów VII kadencji,
- klakierów osób wskazanych w punktach 1 – 7,
- aktualnych, wieloletnich prezesów i łowczych kół łowieckich,
- myśliwych zza granicy polujących w Polsce, w tym… nie posiadających jakichkolwiek uprawnień do wykonywania polowania.
Nic, tylko boki zrywać. Ze śmiechu :-), bo skoro jest u nas tak dobrze, jak opisuje to pan Gdula junior:
„Na
szczęście większość myśliwych rozumie i docenia atuty obecnego modelu i nie
zamierza go zmieniać. Polowanie traktują jako odskocznię od zwariowanego świata,
w którym przyszło nam żyć, i z niecierpliwością wypatrują swoich łowieckich
przygód, które czekają ich w nadchodzącym roku”,
to dlaczego nie licząc dwóch krajów, Polska jest na szarym końcu listy, ukazującej liczby myśliwych na tle 1000. obywateli poszczególnych krajów Europy?
Skoro jest tak dobrze, to… dlaczego jest tak źle?