Od
dłuższego już czasu nie milkną dyskusje w kręgu myśliwych i rolników, żywo zainteresowanych
problemem szkód łowieckich, a siłą rzeczy także w kręgu osób „mających wiele do
powiedzenia” w materii brzmienia zapisów prawa łowieckiego – mam tu na myśli Ministra
Środowiska i jego najbliższych współpracowników. Rzecz spędza ostatnio sen z
oczu także decydentom Polskiego Związku Łowieckiego, gdyż doskonale zdają sobie
sprawę z faktu, że tak dalej być nie może i z całą pewnością nie będzie.
Zwłaszcza, że wyroki Trybunału Konstytucyjnego, w sprawach związanych z
łowiectwem, zaczynają mnożyć się, niczym grzyby po deszczu, a podczas prac
legislacyjnych nad poprawą stanu rzeczy, wszystko zdarzyć się może. Gdyby tak więc
przystąpić do wyprzedzania faktów i samemu próbować kreować nową rzeczywistość prawną?
Zwłaszcza, że „wróg” nie śpi.
Tak
przykładowo całkiem niedawno światło dzienne ujrzał rządowy projekt ustawy o
zmianie ustawy – Prawo łowieckie. Powstał on w aspekcie konieczności
wykonania wyroku Trybunału z dnia 10 lipca 2014 r., w związku ze zbyt niskim w
ustawie standardem ochrony praw własności właścicieli nieruchomości ziemskich. W
dniu 24 lutego 2015 r. odbyło się posiedzenie Rady Ministrów, na którym przyjęto
przedstawiony przez Ministra Środowiska projekt. Autorzy, oprócz poruszenia szeregu
innych zagadnień, mniej czy bardziej powiązanych z wyrokiem, takie oto
proponują jedno z rozwiązań:
„12) w art. 33 po ust. 2
dodaje się ust. 2a w brzmieniu:
„2a. Zobowiązania koła łowieckiego z tytułu odszkodowań za szkody łowieckie oraz szkody, o których mowa w art. 27a, przejmuje Polski Związek Łowiecki w przypadku:
1) rozwiązania koła łowieckiego, gdy majątek koła nie jest wystarczający do pokrycia zobowiązań koła z tytułu odszkodowań;
2) zaprzestania przez koło łowieckie wypłacania odszkodowań”.
„2a. Zobowiązania koła łowieckiego z tytułu odszkodowań za szkody łowieckie oraz szkody, o których mowa w art. 27a, przejmuje Polski Związek Łowiecki w przypadku:
1) rozwiązania koła łowieckiego, gdy majątek koła nie jest wystarczający do pokrycia zobowiązań koła z tytułu odszkodowań;
2) zaprzestania przez koło łowieckie wypłacania odszkodowań”.
Co
prawda nie wysilił się tu zbytnio Podsekretarz Stanu w Ministerstwie Środowiska
– pan Piotr Otawski, odpowiedzialny nie tylko
przed ministrem za całokształt prac nad projektem ustawy na etapie procedowania
go zgodnie z Wykazem Prac Legislacyjnych Rady Ministrów, ale zasiał ziarenko
niepewności u decydentów PZŁ, co do płynności finansowej Związku na najbliższe
lata. Zaiste godna podziwu jest troska pana ministra o interesy poszkodowanych rolników
– jak to czytamy w uzasadnieniu do projektu – „w przypadku rozwiązania koła lub
zaprzestania przez nie wypłaty odszkodowań”. Obiektywnie rzecz jednak biorąc, w
tym drugim przypadku rolnik ma możliwość wystąpienia z pozwem przeciwko kołu do
sądu powszechnego, więc argumentację ministerstwa w połowie należałoby uznać tu
za chybioną.
Poza
tym nie pomyślał pan minister, że przedmiotowym rozwiązaniem przenosi jedynie zobowiązania
z tytułu odszkodowań z kół potencjalnie niewypłacalnych … na wszystkie
pozostałe koła łowieckie w Polsce (czytaj: de facto na szarych ich
członków). Żadnym bowiem problemem dla Polskiego Związku Łowieckiego nie jest
podwyższenie wielkości składek członkowskich – zarówno tych od kół, jak i od
osób fizycznych. A wystarczyłoby pójść za przykładem zapisu, proponowanego
swego czasu w ustawie nowelizującej przez Senat RP:
“Art. 35. 1a. Roczna
składka członkowska nie może przekraczać 5% kwoty przeciętnego wynagrodzenia
miesięcznego w gospodarce narodowej w poprzednim roku kalendarzowym,
ogłaszanego przez Prezesa Głównego Urzędu Statystycznego, a wpisowe wynosi nie
więcej niż trzykrotność składki członkowskiej”,
by
znaczną część odpowiedzialności przenieść także na barki siedliska wszelakich
synekur, jakim niewątpliwie jest monopolistyczne zrzeszenie Polski Związek
Łowiecki, finansowane w zdecydowanej większości z kieszeni jego członków. Finansowane
bynajmniej nie z miłości do niego, lecz ze swego rodzaju przymusu. Za
Trybunałem Konstytucyjnym:
„skoro
realizacja potrzeb obywateli w zakresie prowadzenia gospodarki łowieckiej jest
możliwa jedynie w ramach PZŁ, mającego nadto wyłączność w prowadzeniu tej gospodarki,
Związek ma cechy organizacji przymusowej, ponieważ każdy podmiot
zainteresowany partycypacją w administrowaniu sprawami łowiectwa musi zostać
jego członkiem”.
Tak
więc grupa posłów, niewątpliwe inspirowana przez tzw. Nowy Świat (nazwa ulicy,
będącej częścią historycznego Traktu Królewskiego, przy której mieści się
wykupiona ostatnio … za nie mniej niż 15,5 mln zł siedziba władz PZŁ), w
mniejszym czy w większym związku ze wszystkim, o czym wyżej, dnia 19 lutego
2015 r. wniosła do Sejmu RP poselski projekt ustawy o szkodach łowieckich,
ubezpieczeniach obowiązkowych od szkód łowieckich, Łowieckim Funduszu
Odszkodowawczym oraz o zmianie niektórych ustaw. Już tylko pobieżna lektura
tego przykuwającego uwagę projektu nie pozostawia cienia wątpliwości, że chodzi
w nim nie tyle o uregulowanie kwestii bezpośrednio związanych ze szkodami
łowieckimi w uprawach i płodach rolnych, ale przede wszystkim o coś więcej – o
ciepłe, dobrze płatne posadki na długie lata dla kilku, kilkunastu, a być może nawet
dla wielu prominentnych sprzymierzeńców obecnie rządzącej ekipy w PZŁ. Niewykluczone
też, że przede wszystkim dla niej samej. W
zależności od wariantu, jaki rozwinie się na bazie projektowanych zapisów. No i
oczywiście kosztem znowu przede wszystkim zwykłych, szarych członków Związku,
ale także – to akurat jest nowością – przy udziale środków finansowych
pochodzących z budżetu państwa. Dokładnie – „ze środków budżetu państwa
ustalanych w ustawie budżetowej, z części, której dysponentem jest minister
właściwy do spraw środowiska”. Obowiązkowym ubezpieczeniom podlegać mają także
jednostki podległe Państwowemu Gospodarstwu Leśnemu Lasy Państwowe, którego 147
ośrodków hodowli zwierzyny (w skrócie – OHZ) zajmuje 232 obwody łowieckie na
powierzchni ponad 1,8 mln ha.
Posłowie
rekomendujący projekt ustawy – panowie Stanisław Wziątek (SLD), Marek Gos
(PSL), Tomasz Kulesza (PO), Edwarda Siarka (KPSP) i Jan Szyszko (PiS), opowiadają
się za utworzeniem Łowieckiego Funduszu Odszkodowawczego, którego głównym
zadaniem stanie się „gromadzenie obowiązkowych składek płaconych przez
ubezpieczonych na pokrycie składki ubezpieczeniowej od szkód łowieckich”.
Składka ta ma być przekazywana na rzecz ubezpieczyciela. Oczywiście jeszcze
przed zagłębieniem się w projekt ustawy nietrudno zgadnąć, że środkami
finansowymi, zgromadzonymi w Funduszu, dysponować ma – a jakże mogłoby być
inaczej – Polski Związek Łowiecki, zwany w trakcie dalszych zapisów
„dysponentem funduszu”. To właśnie dysponentowi przysługiwać ma prawo
powoływania Komisji do Spraw Oceny Ofert Ubezpieczeniowych, zawieranie umów
ubezpieczenia od szkód łowieckich z wyłonionym ubezpieczycielem lub
ubezpieczycielami, a także przekazywanie składek na poczet ubezpieczenia w
terminach i kwotach wynikających z umowy. Oczywistą sprawą jest, że w
majestacie prawa dopuszczane będzie powstawanie każdego roku znacznej różnicy
pomiędzy ilością środków zgromadzonych w Funduszu, a sumą kwot przekazywanych
ubezpieczycielowi (-om). W projekcie ustawy nie ma na razie pewnego zapisu, ale
co za problem, aby pojawił się on w ramach tzw. autopoprawki, nieco już
później, na dalszym etapie procesu legislacyjnego. Mam na myśli taki oto zapis,
wspomagający całość:
1.
Szczegółowe zasady funkcjonowania Łowieckiego Funduszu Odszkodowawczego, a
także […], określi jego regulamin uchwalony przez Naczelną Radę Łowiecką
Polskiego Związku Łowieckiego.
2. W
sprawach nieuregulowanych w niniejszej ustawie stosuje się odpowiednio
przepisy ustawy z dnia […].
Już
prezes NRŁ – pan Andrzej Gdula, a być może przede wszystkim przewodniczący ZG
PZŁ – pan Lech Bloch, będą wiedzieli, jakie rozwiązania dla Funduszu i jego wiodących
postaci będą najbardziej korzystne. Przećwiczyli podobny wariant już przy
okazji powołania na nowo do życia dyscyplinarnego sądownictwa łowieckiego
ustawą z dnia 12 grudnia 2013 r. o zmianie ustawy – Prawo łowieckie. Nawiasem
mówiąc – nie mającego swoich odpowiedników przynajmniej w całej Europie.
Jakimiż
to kwotami dysponował będzie Łowiecki Fundusz Odszkodowawczy w skali każdego
roku? Nietrudno jest obliczyć przybliżoną ich wartość w pierwszym takim okresie
rocznym, po wejściu w życie projektowanej ustawy, gdyż dość jasno wynika ona z
jej zapisów na obecnym etapie. Oto bowiem art. 23 ust. 1 projektu jednoznacznie
stanowi:
„Składka płacona przez dzierżawców i zarządców obwodów łowieckich
wynosi równowartość 70 % łącznej kwoty wypłaconych odszkodowań za szkody
łowieckie w poprzednim łowieckim roku gospodarczym”.
Do
tego należy dodać składkę ubezpieczeniową Skarbu Państwa (o niej mowa w art. 18
ust. 1 i 2) na pokrycie szkód łowieckich w wysokości 50 % (również) kwoty
wypłaconych odszkodowań przez dzierżawców i zarządców obwodów łowieckich w
poprzednim roku gospodarczym i oto w Funduszu zgromadzonych środków finansowych
mamy hipotetycznie już na poziomie 120 % tych, które wydatkowane były w ramach
odszkodowań w roku poprzednim. Biorąc pod uwagę chociażby podobne odszkodowania
wypłacone w skali kraju w roku gospodarczym 2013/2014 we wszystkich obwodach
łowieckich na terenie Polski, daje to kwotę rzędu ponad 90 mln zł, przy
jednoczesnej przewidywanej różnicy pomiędzy ilością środków zgromadzonych w
Funduszu, a sumą kwot do przekazania ubezpieczycielowi (-om) na planowane
wypłaty odszkodowań, na poziomie 15 mln zł. No tak, ale przecież mocą umowy
ubezpieczenia od szkód łowieckich przekazywać będzie trzeba dodatkowe jeszcze
kwoty, bo z przeznaczeniem na koszty własne ubezpieczyciela (-li), w tym koszty
bezpośrednio związane z szacowaniem szkód, a także – rzecz jasna – z tytułu
czystego zysku ubezpieczyciela (– li). Temu jednak mają służyć następne zapisy
projektu ustawy. Otóż z art. 23 ust. 2 dowiadujemy się o zasadzie następującej:
„Jeżeli na terenie
dzierżawionych lub zarządzanych obwodów łowieckich nie występowały szkody
łowieckie w poprzednim łowieckim roku gospodarczym lub kwota wypłaconych
odszkodowań wynosiła mniej niż równowartość 20% wartości tusz zwierzyny grubej
pozyskanej w poprzedzającym łowieckim roku gospodarczym, dzierżawcy lub
zarządcy obwodów łowieckich obowiązani są do wpłaty składki w wysokości
stanowiącej równowartość 20% wartości tusz zwierzyny grubej pozyskanej w
poprzedzającym łowieckim roku gospodarczym”.
Trudno
nawet szacunkowo obliczyć wielkość kwot mających wpływać do Funduszu w takich
przypadkach, nie dysponując wiarygodnymi danymi statystycznymi, ale z całą
pewnością nie chodzi tu o kwoty mniejsze, niż następnych przynajmniej kilka mln
zł.
Ba,
ale to jeszcze nie koniec. Oto w projekcie ustawy, w jego art. 25, mamy przewidziane
iście drakońskie kary finansowe dla „zapominalskich”, „opornych” lub po prostu
nie mających chociażby chwilowo płynności finansowej:
„1. Dzierżawca obwodu lub
zarządca obwodu łowieckiego, który nie dopełnił obowiązku złożenia wniosku o
objęcie ubezpieczeniem od szkód łowieckich lub nie uiścił składki, o której
mowa w art. 23, w terminie określonym w art. 11 ust. 1 na rzecz Funduszu,
obowiązany jest wnieść opłatę za niespełnienie tego obowiązku.
2. Wysokość opłaty, o której mowa w ust. 1, stanowi równowartość w
złotych 5 euro od 1 ha powierzchni dzierżawionego lub zarządzanego obwodu
łowieckiego, ustalaną przy zastosowaniu kursu średniego ogłaszanego przez
Narodowy Bank Polski z dnia 31 grudnia roku poprzedniego.
3. Opłata za niespełnienie obowiązku zawarcia ubezpieczenia jest
wnoszona na rzecz Funduszu.
4. Fundusz ma prawo dochodzenia niezapłaconej opłaty na drodze
sądowej, a następnie w sądowym postępowaniu egzekucyjnym”.
W tym przypadku
akurat łatwo przeliczyć, że przy średniej wielkości obwodu łowieckiego
dzierżawionego przez koło łowieckie, wynoszącej 9903,5 ha, razy średnio 1,84
obwodu na koło, razy karne 5 EUR/1 ha, razy 4,26 PLN/1 EUR, daje to średnią
karę finansową w wysokości 388137 zł, czyli prawie 400 tys. zł na jedno
koło łowieckie. Mało prawdopodobne jest, aby w takim przypadku koło utrzymało
się na powierzchni. Przestanie po prostu istnieć, gdyż w majestacie Statutu PZŁ
zostanie najpierw „wykluczone ze Zrzeszenia” mocą uchwały właściwej okręgowej
rady łowieckiej, a następnie nastąpi jego „likwidacja”. Do przeprowadzonej tej
drugiej czynności, upoważniony jest mocą Statutu jego ostatni zarząd lub
likwidatorzy, powołani przez walne zgromadzenie albo likwidator powołany przez
właściwy zarząd okręgowy. W przypadku likwidacji koła, jego majątek przeznacza
się w pierwszej kolejności na zaspokojenie jego zobowiązań (czytaj: w opisanej
sytuacji wobec oczywiście Funduszu). Żegnajcie piękne siedziby kół, wzniesione
wspólnym wysiłkiem ich członków, na częstokroć bardzo atrakcyjnych terenach;
żegnajcie nowiutkie urządzenia łowieckie, wzniesione w pocie czoła ostatnimi
laty; żegnajcie pachnące świeżym jeszcze lakierem fabrycznym maszyny rolnicze –
ich nowym właścicielem stanie się Fundusz.
Na jakie jeszcze
dopływy środków finansowych i w związku z czym może zgodnie z projektem ustawy
liczyć tenże pazerny Fundusz? Odpowiedź znajdujemy w jego art. 24:
„W przypadku
nieusprawiedliwionego niezrealizowania przez dzierżawcę lub zarządcę obwodu
łowieckiego rocznego planu łowieckiego w zakresie pozyskania dzików, łosi,
jeleni, danieli i saren, składka płacona przez nich na rzecz Funduszu ulega
zwiększeniu o wysokość procentu brakującego do realizacji planu pozyskania
wykazanego w rocznym planie łowieckim.
2. Kwota
składki, o której mowa w ust. 1, płatna jest do Funduszu w terminie do dnia 1
grudnia, po zakończeniu łowieckiego roku gospodarczego”.
Akurat w tym
przypadku brzmienie zapisu nie jest jednoznaczne, ale i tak łatwo zauważyć, że
łączyć się będzie z następnymi, ogromnymi kwotami, wpływającymi każdego roku na
konto bankowe Funduszu. Tym bardziej boleśnie dla dzierżawców obwodów, że
przykładowo do tej pory jakichkolwiek kar finansowych za nie realizowanie
planów łowieckich na założonych poziomach, w pozycji dotyczącej dzików, w
rozwiązaniach prawnych nie stosowano.
Nie
jest wiadome, a przynajmniej pewne, od kiedy Fundusz miałby skutecznie zacząć
funkcjonować, bo jeżeli pierwsza tura wpłat składek ze strony ubezpieczonych miałaby
(i mogła) nastąpić do dnia 1 grudnia 2015 r., to system mógłby objąć szkody w
uprawach i płodach rolnych powstałe dopiero w roku gospodarczym 2016/2017. Abstrahując
od powyższego, pierwsze odszkodowania z tytułu szkód w uprawach i płodach
rolnych bynajmniej nie muszą być na poziomie nawet zbliżonym do tego, który
zaistnieje w roku poprzednim. Wobec ministerialnych planów prawie eksterminacji
dzika w Polsce, w obliczu zagrożenia afrykańskim pomorem świń (ang.
African swine fever, skrót międzynarodowy ASF), a także w
związku z tendencją do znacznego zmniejszania liczebności populacji jelenia
szlachetnego, można śmiało planować konieczność wypłat odszkodowań na znacznie
niższym poziomie, niż w roku poprzedzającym go, co skutkowało będzie zwiększaniem
się rezerwy finansowej Funduszu, z przeznaczeniem na oczywiste cele.
Ponadto warto zwrócić uwagę na jeszcze jedna kwestię. Otóż
projekt ustawy przewiduje kilka istotnych, wspólnych obowiązków (art. 26) dla dzierżawców
i zarządców obwodów łowieckich oraz dla właścicieli czy posiadaczy upraw,
których niespełnienie może w znacznym stopniu przyczynić się do ograniczenia
wielkości rzeczywiście wypłacanych odszkodowań. Może zjawiskiem bynajmniej nie
rzadkim stać się praktyka, że część z nich będzie „refundowana” przez … samych
ubezpieczających się, czyli przede wszystkim przez koła łowieckie, którym łatwo
będzie można zarzucić – a to, że „nie zabezpieczyły zagrożonych upraw rolnych
lub płodów rolnych poprzez zastosowanie dozwolonych prawem zabiegów
technicznych, biologicznych lub chemicznych”; a to, że „nie zabezpieczyły
gruntów rolnych, upraw rolnych lub płodów rolnych poprzez stosowanie urządzeń
odstraszających, tymczasowych grodzeń upraw lub płodów rolnych w okresie
występowania szkód łowieckich”. Alternatywą może tu być oczywiście sumienne
wywiązywanie się z ustawowych obowiązków, ale ono w stanie jest pochłonąć
olbrzymie już w skali każdego koła łowieckiego nakłady finansowe, nie wiele
mniejsze od samych odszkodowań. Wcześniej wypłacanych przez koła, teraz przez ubezpieczyciela.
Tyle, że do tej pory nagrodą dla zapobiegliwych był w zasadzie brak szkód;
teraz nagroda w pierwszej kolejności spotka ubezpieczyciela, ale podwójnie w
rzeczywistości sfinansuje ją … ubezpieczający się.
No
i na koniec jeszcze jedna refleksja. Otóż bardzo zagadkowo brzmi art. 15
projektu ustawy:
„W przypadku nie wyłonienia
ubezpieczyciela w postępowaniu, o którym mowa w art. 13, jego prawa i obowiązki
przejmuje dysponent funduszu”.
Czyli
co? Zakłada się ustawą sytuację, że de facto ubezpieczycielem może
zostać Polski Związek Łowiecki? Z wydzielonym budżetem, na sprawy związane z
obowiązkowymi ubezpieczeniami od szkód łowieckich, w wysokości znacznie
przekraczającej 100 mln zł? Z ciepłymi, intratnymi posadkami dla ściśle
określonej grupy osób? Z darmową lub przynajmniej bardzo tanią siłą roboczą do
szacowania szkód, w postaci członków kół łowieckich etc.?
Tak zastanawiam się na koniec – ten przedmiotowy projekt ustawy o szkodach
łowieckich, ubezpieczeniach obowiązkowych od szkód łowieckich, Łowieckim
Funduszu Odszkodowawczym oraz o zmianie niektórych ustaw … Hm … Parafrazując treść
jednego z haseł reklamowych znanej sieci handlowej – ten projekt przeznaczony jest
w efekcie końcowym wyłącznie „dla idiotów”, czy może został opracowany "przez idiotów”?
Innego racjonalnego wytłumaczenia zaistniałej sytuacji nie
znajduję.