poniedziałek, 23 grudnia 2019

"Tekturowy" Polski Związek Łowiecki...

„Tekturowy” Polski Związek Łowiecki, czyli inaczej mówiąc władza absolutna MŚ nad PZŁ na drodze wzmocnienia nadzoru w sposób wyraźnie postawiony na głowie...

Oto w

ustawie z dnia 20 grudnia 2019 r. o zmianie niektórych ustaw w celu ułatwienia zwalczania chorób zakaźnych zwierząt,

mamy... taki oto zapis:

Art. 3. W ustawie z dnia 13 października 1995 r. – Prawo łowieckie (Dz. U. z 2018 r. poz. 2033 oraz z 2019 r. poz. 125, 730 i 897) wprowadza się następujące zmiany:

4) w art. 32a:

a) w ust. 5 pkt 1 otrzymuje brzmienie:

„1) Łowczy Krajowy – powoływany i odwoływany przez ministra właściwego do spraw środowiska;”,

b) w ust. 6 pkt 1 otrzymuje brzmienie:

„1) łowczy okręgowy – powoływany i odwoływany przez Łowczego Krajowego po uzyskaniu pozytywnej opinii ministra właściwego do spraw środowiska;”;
”.



Nie mam nic przeciwko przejęciu zarządzania gospodarką łowiecką przez państwo, ale jeżeli nie może to stać się chociaż w części według mojego widzenia zarysu modelu łowiectwa w Polsce, niech odbywa się to przejmowanie przynajmniej w zgodzie Konstytucją RP, w tym w zgodzie z zasadami sprawiedliwości społecznej, o której mowa w jej art. 2. Wprowadzanie do ustawy Prawo łowieckie regulacji potworkowych, oprócz samej władzy, nie służy nikomu. Warto więc może, zanim po pysze nastąpi upadek, chociaż lekko zastanowić się nad regulacjami „prawnymi”, które na siłę wciska się narodowi. I tak...



art. 32a ust. 1 ustawy Prawo łowieckie ustawodawca już dawno i w sposób nie budzący najmniejszych wątpliwości, wyszczególnił „organy Polskiego Związku Łowieckiego”, a nawet krótko nakreślił zasadnicze zadania tychże organów. Tak więc Naczelnej Radzie Łowieckiej powierzył nadzór nad działalnością Zarządu Głównego, Zarządowi Głównemu nadzór nad działalnością zarządów okręgowych, zarządom okręgowym wszelki nadzór w terenie, a więc nad działalnością kół łowieckich. Nadzór nad działalnością Polskiego Związku Łowieckiego od prawie zawsze sprawuje na mocy zapisów ustawy minister właściwy do spraw środowiska, ale dopiero od dwudziestu miesięcy ten nadzór z iluzorycznego stał się rzeczywistym. Niestety – ustawą uchwaloną dnia 20 grudnia 2019 r., jeszcze nie rozpatrzoną przez Senat, nie tylko bardziej wzmacnia się ten nadzór, ale przeprowadza się to wzmocnienie w sposób wyraźnie – określiłbym rzecz – postawiony na głowie. Jeżeli wśród wyszczególnionych w art. 32a ust. 1 ustawy Prawo łowieckie organów PZŁ ustawodawca nie umieścił podmiotu o nazwie „Łowczy Krajowy”, to jakim cudem „kawałek” dalej, bo w ust. 6, mógł mu nadać uprawnienie w postaci powoływania i odwoływania 49. łowczych okręgowych, charakterystyczne jednak dla organu? Nie za wiele zmienia istotę sprawy fakt, że przedmiotowe uprawnienie jest warunkowe, gdyż nie sposób bez zastrzeżeń przyjąć, że jakakolwiek kompetencja personalna w obszarze składu tego czy innego organu, mogłaby przynależeć wewnątrz Polskiego Związku Łowieckiego innemu podmiotowi niż organowi PZŁ.



Warto również zauważyć, że zapis art. 32a ust. 1 (przypominam: zawiera wyszczególnienie organów PZŁ i jednozdaniowe opisy ich kompetencji) wzmocniony jest w ustawie zapisem art. 32 ust. 4 pkt 3, w którym ustawodawca „kompetencje organów Polskiego Związku Łowieckiego” oraz „tryb dokonywania ich wyborów, zmiany bądź uzupełnienia składu”, nakazał określić w statucie PZŁ.



Odnoszę nieodparte wrażenie, że nowe brzmienie art. 32a ust. 6 pkt 1 ustawy Prawo łowieckie wyraźnie nie koreluje z kilkoma innymi zapisami tejże ustawy, przede wszystkim z jej art. 32a ust. 1. A jeżeli tak, wypadałoby z tym coś uczynić. Póki jeszcze czas...




Specustawą uchwaloną kilka dni temu, minister właściwy do spraw środowiska osiągnie niespotykany w historii Polskiego Związku Łowieckiego poziom wpływu na obsadę wszystkich funkcji, w tym stanowisk pracy w Zrzeszeniu. Począwszy od posad sprzątaczek w siedzibach zarządów okręgowych, poprzez stołki m.in. instruktorów, księgowych i łowczych okręgowych, aż do najwyższego stanowiska w postaci funkcji łowczego krajowego. Wszystko dzięki temu, że ustawodawca należycie zadbał o to, co dla istoty sprawy najważniejsze. Tak więc minister jednoosobowo, i to bez żadnych warunków do spełnienia, (przyjmę czas teraźniejszy) powołuje i odwołuje łowczego krajowego oraz nieetatowych członków Zarządu Głównego. Tenże powołany przez niego łowczy krajowy powołuje i odwołuje czterdziestu dziewięciu łowczych okręgowych (przy najmniejszej próbie oporu przestaje być łowczym krajowym), a nieetatowych członków zarządów okręgowych powołuje i odwołuje Zarząd Główny, składający się wyłącznie z osób powołanych przez ministra. Dzięki takim zależnościom, nawet objęcie posady dozorcy czy robotnika gospodarczego, w Suwałkach czy w Zamościu, jeśli tylko taka pojawi się wola ministra, będzie wymagała jego akceptacji. Po cóż więc jakieś eufemizmy w postaci: łowczy okręgowy – powoływany i odwoływany przez Łowczego Krajowego po uzyskaniu pozytywnej opinii ministra właściwego do spraw środowiska? Bez najmniejszej obawy o takie czy inne niezgodności czy sprzeczności, można zapisać w ustawie wprost, że minister powołuje i odwołuje nie tylko łowczego krajowego i pozostałych członków zarządu Głównego, ale także wszystkich łowczych okręgowych i pozostałych członków zarządów okręgowych etc. Nawet na milimetr nie jest w stanie zmienić to istoty sprawy, ale byłoby jednak czytelniej, bez zamazywania rzeczywistości, a więc po prostu przede wszystkim uczciwiej. W jednym i drugim przypadku pozostaje jednak inny problem – problem (nie)zgodności, niczym nie ograniczonego wpływu ministra na obsadę wszystkich funkcji i stanowisk w Polskim Związku Łowieckim, z art. 2 Konstytucji RP. Mowa jest w nim – co przypominałem już na początku niniejszego tekstu – o sprawiedliwości społecznej. O jakiej sprawiedliwości społecznej można mówić w sytuacji, kiedy minister decyduje o tym, kto za pieniądze składkowe myśliwych ma służyć w interesie wyłącznie ministra i całego rządu RP? Przecież to jest nie tyle w sposób niezwykle cyniczny traktowanie wszystkich tzw. członków PZŁ, ile po prostu podła, k#r#wska niesprawiedliwość. Czy parlamentarzyści i pozostali politycy tego naprawdę nie dostrzegają?


Powtarzam – niech sobie państwo przejmuje zarządzanie gospodarką łowiecką, bo ma do tego prawo, ale na miły św. Hubert, niech to się odbędzie w pełnej zgodności z zasadami opisanymi Konstytucją RP. Niech to się stanie w harmonii do szacunku wobec wszystkich obywateli naszego kraju, w tym wobec myśliwych i właścicieli nieruchomości ziemskich. Niech to się stanie z bezpośrednim udziałem Skarbu Państwa, a nie jedynie w ścisłym związku z bezpośrednim wyciąganiem pieniędzy z prywatnych kieszeni łowców.


I na koniec...


Jeszcze innym zagadnieniem, któremu chwilowo nie poświęcam uwagi, jest fakt następujący:


Po wprowadzenie w życie zapisów przedmiotowej ustawy z dnia 20 grudnia 2019 r., sprawowanie nadzoru Naczelnej Rady Łowieckiej nad Zarządem Głównym, o czym mowa w art. 32a ust. 1 pkt 2 ustawy Prawo łowieckie, pozostanie tylko na papierze i łatwo to uzasadnić. O cóż więc chodzi ustawodawcy? O kolejną fikcję? Buduje się „państwo z dykty”, więc niech będzie funkcjonował w nim... „tekturowy” Polski Związek Łowiecki?