Z wczorajszego przemówienia prezesa Prawa i
Sprawiedliwości Jarosława Kaczyńskiego:
„Naprawa państwa spokojna, czasem może nawet
ostrożna, ale konsekwentnie idąca w stronę jakości, którą można określić jako
nowe państwo, które z komunizmem i z postkomunizmem nie będzie miało już nic wspólnego...”.
Uwierzę, gdy zobaczę.
Rozumiem, że Polski Związek Łowiecki to zaledwie malutki, pojedynczy elemencik funkcjonowania
państwa polskiego, ale bezpośrednio dotyczący 120 tys. jego obywateli, a
pośrednio nawet prawie wszystkich pozostałych. Jeżeli więc zarządza nim ekipa żywcem
wzięta z okresu postkomunizmu, w oparciu co prawda o ustawę z dnia 13
października 1995 r. Prawo łowieckie, ale
wywodzącą się z jeszcze komuszego dekretu z dnia 29 października 1952 r. o
prawie łowieckim, to po wczorajszym wystąpieniu prezesa Prawa i
Sprawiedliwości oczekuję od jego ekipy „naprawy państwa” także w obszarze zarządzania
łowiectwem. Przecież niewątpliwie stanowi ono jeden z elementów szeroko pojętej
ochrony środowiska, którą z mocy Konstytucji Rzeczpospolita Polska swoim
obywatelom zobowiązana jest zapewnić.
Z całą pewnością nic wspólnego
z poważną „naprawą państwa” nie może mieć Projekt ustawy z dnia 3 czerwca 2016
r. o zmianie ustawy Prawo łowieckie - http://legislacja.rcl.gov.pl/docs//2/12286050/12355852/12355853/dokument224172.pdf
. Gdyby przekuty był w ustawę, byłaby ona wprowadzeniem
zaledwie kosmetycznych zmian do – co tu dużo ukrywać – od ponad sześćdziesięciu
już lat permanentnie ułomnego modelu łowiectwa polskiego,ale jednocześnie
wzmacniała by żelbetowe już granice coraz bardziej niezależnego od struktur
rządowych (obecnych, ale również i przyszłych) swoistego państwa w państwie,
jakim na tle Rzeczpospolitej Polskiej niewątpliwie jest monopolistyczne
zrzeszenie Polski Związek Łowiecki.
Zdumiewa mnie
fenomen komuszego Polskiego Związku Łowieckiego. On nie tylko przez całe
dziesięciolecia (od 1953 r.) opierał się przeróżnym zawieruchom politycznym,
ale wygląda mi na to, że może oprzeć się również „naprawie państwa”, o której wczoraj
z dumą obwieszczał prezes Prawa i Sprawiedliwości. Najbliższa przyszłość okażę,
czy nadal będziemy mieli do czynienia z dalszym umacnianiem nie tyle już tylko monopolistycznego
zrzeszenia, ile od prawie już dwudziestu lat w zasadzie niezależnej od nikogo,
noszącej znamiona prawie prywatnej organizacji łowieckiej, zarządzanej twardymi
rękoma zaledwie – z górą licząc – trojga osób. Jak takie kuriozum może istnieć w
podobno ciągle jeszcze demokratycznym państwie Europy drugiej dekady XXI wieku,
a może przede wszystkim w naprawionym już zapewne niebawem państwie polskim,
wie chyba tylko sam św. Hubert. No, może do spółki z prezesem Prawa i
Sprawiedliwości.