poniedziałek, 12 września 2016

Wniosek o delegalizację PZŁ


 
Wniosek - http://www.lowiecki.pl/aktualnosci/wniosek_o_delegalizacje_PZL.pdf
 
 
 
Delegalizacja PZŁ:
[…]
- […] oraz wykorzystywanie wpływów formalnych i nieformalnych np.: zapraszanie polityków na polowania do Ośrodków Hodowli Zwierzyny, wręczanie „świątecznych” upominków oraz oferowanie im pracy np. dla byłego posła PO Tomasza Kuleszy, który jako wpływowy polityk Sejmowej Komisji Ochrony Środowiska blokował prace Komisji w zreformowaniu funkcjonowania łowiectwa w Polsce, a „w nagrodę” został łowczym okręgowym w Przemyślu. CBA powinno w trybie pilnym sprawdzić, którzy posłowie z z PO i PSL polowali w OHZ-tech PZŁ i czy uzyskane w ten sposób dochody w postaci pozyskanych trofeów - delegalizacja jako prawda dziejowa;
26 marca 1953 roku zarządzeniem ministra leśnictwa zlikwidowano zrzeszenie Polski Związek Łowiecki (wywodzące się wprost z przedwojennej organizacji) i na stałe przerwano związek własności gruntu z prawem do polowania. Nowo powstałe zrzeszenie, które trwa do dzisiaj, zostało utworzone na wzór PZPR i ze względu naprawdę i sprawiedliwość dziejową powinno w obecnej Rzeczypospolitej zostać uznane za nielegalne, a w jej miejsce od razu należy powołać Polski Związek Łowiecki wolny od ubecko-pezetpe(e)rowskich władz z niechlubną kartą historii dla Polski.
Działaczami PZŁ byli generałowie: Buła, Rokossowski, Kiszczak, Pietrzak czy ich spadkobierca Gdula, jeden z twórców Okrągłego stołu i planu rozgrabienia mienia Polski. Znaczna część obecnie funkcjonujących kół łowieckich powstało w latach 1946-52. Trzeba zadać w końcu pytanie, komu komunistyczny reżim i sowieckie władze dawały w tych latach broń do ręki, gdy jeszcze ostatni Żołnierze Niezłomni walczyli w lasach, a ostatnio pochowaną Inkę bito i torturowano. Kto i za jakie zasługi dawał tym „rzekomo polskim myśliwym” broń do ręki i pozwalał im polować w polskich lasach, a może trzeba zapytać na kogo oni polowali? Może IPN w końcu zainteresuje się działalnością PZŁ w tych latach i inwigilacją środowisk wiejskich w Polsce wykonywanych przez ubeków występujących jako członkowie Polskiego Związku Łowieckiego?
[…]
- struktury PZŁ są niedemokratyczne, w rozumieniu obecnych zasad demokracji. Brak jest jasnych zasad wyboru władz i wyboru organów kontroli wewnętrznej. Wąska grupa pracowników etatowych z przewodniczącym ZG PZŁ na czele, właściwie zawładnęła organizacją, pomijając struktury okręgowych rad łowieckich i Naczelnej Rady Łowieckiej (wystarczy nadmienić, że Naczelna Rada Łowiecka nie ma swoich pomieszczeń swojego biura, swojego odrębnego od ZG adresu i telefonu; myśliwi i rolnicy nawet nie mogą złożyć skargi na funkcjonowanie ZG PZŁ do organu teoretycznie nadrzędnego czyli NRŁ. W dodatku uznała, że nie musi kontaktować się i rozmawiać z rolnikami, przedstawicielami parlamentu czy też ministrami rządu. Obecny Przewodniczący ZG PZŁ – co należy uznać za objaw wyjątkowej buty i arogancji – w ogóle nie pojawia się i nie uczestniczy od wielu lat w najważniejszych rozmowach na temat przyszłości łowiectwa w Polsce.
Brak jest nadzoru nad PZŁ odpowiedniego przedstawiciela Skarbu Państwa, zaś zapisany w ustawie Prawo łowieckie nadzór ministerstwa środowiska jest zapisem martwym; co wydatnie pokazał problem zwalczania ASF w Polsce.
[…]
Dyktatura obecnego przewodniczącego Lecha Blocha i stopniowe jego zawładnięcie Związkiem była możliwa dzięki działaniom SLD, które to ilekroć dochodziło do władzy w Polsce, nowelizowało Prawo łowieckie wzmacniając władzę ZG oraz nie przeprowadzało demokratyzacji Związku. Również poprzedni minister środowiska, który rzekomo sprawował kontrolę nad Związkiem, Stanisław Żelichowski poprzez niejasne powiązania z ZG, głuchy był na sygnały od myśliwych i rolników o nieprawidłowościach w działaniu PZŁ (m.in. całkowicie zignorował rozwiązania prawne, które później zostały uznane przez TK za niekonstytucyjne). Lech Bloch chętnie korzystał również, z faktu, iż jego jedyny rodzony brat był wysoko postawionym oficerem WSI, obecnie w stopniu generała). Sam zaś był tajnym współpracownikiem o pseudonimie „Kazimierz”. Jednak jego działalność na tym polu nie była zbyt znacząca. Jego donosy głównie ograniczały się do spraw natury obyczajowej.
Dzięki jednak swojej przeszłości, doskonale dogadywał się z kolejnymi prezesami Naczelnej Rady Łowieckiej i innymi wysoko postawionymi działaczami PZŁ, którzy wywodzą się z PZPR, tajnych służb czy też resortów siłowych, jak np. obecny prezes NRŁ Andrzej Gdula (były I sekretarz wojewódzki PZPR oraz wiceminister w MSW za czasów gen. Kiszczaka, uczestnik Okrągłego stołu, minister w kancelarii prezydenta Kwaśniewskiego). Za swoją nietykalność, musiał Gduli wypłacić się m.in. zatrudnieniem syna Pawła na stanowisku prezesa wydawnictwa najstarszego w Europie miesięcznika „Łowiec Polski”.
Brak oficjalnej dezaprobaty dla swojej działalności uzyskał dzięki zaproszeniem prominentnych polityków i biznesmenów na polowania do Ośrodków Hodowli Zwierzyny (17 OHZ-ów w całej Polsce jest w zarządzie ZG), różnego typu prezentom, obietnicom załatwienia możliwości polowania (w tym pomocy w zdaniu egzaminów do PZŁ, np. niejasny jest sposób odbycia stażu i zdania egzaminów przez byłego ministra Stanisława Gawłowskiego, czy też Cezarego Grabarczyka</b>, który zdawał w ZO w Sieradzu, nazywanym przez myśliwych „rajem dla zdających”. Może za tego Rządu w końcu CBA uda się prześwietlić słynne egzaminy w Sieradzu).
Często współpracował z politykami z PSL, którzy między innymi z tego powodu byli głusi na problemy polskich rolników dotyczące szkód łowieckich. Wchodził w układy nie tylk ze Stanisławem Żelichowskim. „Współpracował” też blisko np. z marszałkiem Grzeszczakiem.
[…]
Tu również CBA powinno przyjrzeć się szczegółowo, kto i za co dostał od Blocha obwody po OHZ-ach ANR.
Kolejnym politykiem PSL jest Urszula Pasławska, której wraz z mężem Markiem Michniewiczem, nie brakuje nic oprócz obwodów (co robi CBA, że dotąd nie rozpracowało, skąd nagle pani Urszulę stać na kupno ośrodków wypoczynkowych w Mielnie, w Kalu koło Węgorzowa i na Guziance k. Rucianego-Nidy i dlaczego tylko tam odbywają się nagle wszystkie niemal szkolenia Wojewódzkiego Funduszu Ochrony Środowiska z Olsztyna). Dla minister Pasławskiej, Bloch utworzył Polski Klub Dian, który ma być samoistną maszynka wyborczą”.
 
 
Pogrubienia w oryginale nie występują.
 
 
 
Panu Izdebskiemu składam serdeczne gratulacje z okazji wystosowania Wniosku o zdelegalizowanie Polskiego Związku Łowieckiego, choć sądzę, że wystarczyłby wniosek o zdemonopolizowanie polskiego łowiectwa. Bardzo się cieszę, że w końcu ktoś w ogóle zdobył się na jakiś wniosek o tym charakterze. Warto może jeszcze przytoczyć więcej argumentów, bardziej przemawiających do wyobraźni adresatów.
 
Celnie we Wniosku została zasygnalizowana kwestia podejrzewania zaistnienia korupcji w szeregach polityków. Dobrze, że z grona byłych i aktualnych parlamentarzystów podane są konkretne nazwiska, ale co z pozostałymi? Nie było w poprzedniej kadencji Sejmu większego przyjaciela Polskiego Związku Łowieckiego niż jeden z posłów SLD. W obronie interesów jej wierchuszki walczył w procesach legislacyjnych niczym lew. Nie miał sobie równych. Czyżby była to prawdziwa, bo bezinteresowna przyjaźń? Hm… W nagrodę zadbano jednak o to, aby został członkiem Naczelnej Rady Łowieckiej, więc… Samo to się nie zrobiło... Być może przymierzany był także do innych zaszczytnych funkcji w Polskim Związku Łowieckim, ale coś nie wyszło w Sejmie z ich utworzeniem -  http://www.sejm.gov.pl/Sejm7.nsf/transKonf.xsp?unid=E06316ED5EE292A8C1257DF1004F4E2D
oraz   
 
 
Powstaje pytanie, dlaczego we wniosku mówi się tylko o parlamentarzystach PO, PSL i SLD (o tych ostatnich w dodatku w zasadzie bez nazwisk)? Jest także kilku byłych i aktualnych z… Prawa i Sprawiedliwości. Nasuwają tu się na myśl przynajmniej cztery nazwiska… Ich związki z wodzostwem PZŁ też można by  przeanalizować. Do tego należałoby dorzucić jeszcze przynajmniej po jednym pośle z PSL (aktualny) i PO (były). Z mojego punktu widzenia zbyt często i zbyt gorliwie optowali za rozwiązaniami korzystnymi dla wodzów PZŁ, mniej dla państwa i środowiska naturalnego. Można sprawdzić to w archiwum Sejmu.
 
No i na koniec tej „listy” podejrzanie zasłużonych osób dla wierchuszki PZŁ… Napisałem wyżej, że nie było w poprzedniej kadencji Sejmu większego fana szefa Zarządu Głównego PZŁ, niż jeden z posłów SLD. Hm… To nie do końca prawda. Był jeden mu równy, a może i większy. To aktualny  (a w przeszłości już dwukrotnie) jeden z ministrów z pierwszego szeregu!!! Jego wieloletnia miłość do „modela” jest wielce zastanawiająca.
 
Co do Lecha Blocha… Warto by było przypomnieć jeszcze jedną  informację z nim związaną. Na temat początku jego kariery na stanowisku przewodniczącego Zarządu Głównego PZŁ. Proponuję rzucić okiem na tekst pt. Przewrót kwietniowy w PZŁ (dnia 29 kwietnia 1997 r.) -http://lowiectwookiemartura.blogspot.com/2016/06/przewrot-kwietniowy-w-pz-dnia-29.html
oraz
 w którym zauważam, że Lecha Blocha wybrano wówczas na przewodniczącego Zarządu Głównego PZŁ z karygodnym naruszeniem przepisów prawa. Gdzie był wtedy minister Stanisław Żelichowski, odpowiedzialny za nadzór nad Polskim Związkiem Łowieckim?
 
Małą uwagę mam jeszcze w stosunku do przywołanego w treści Wniosku „zarządzenia ministra leśnictwa z dnia 26 marca 1953 r.”. Przede wszystkim - nie „likwidowano zrzeszenia Polski Związek Łowiecki (wywodzącego się wprost z przedwojennej organizacji)”, tylko stowarzyszenie, a po drugie nie to zarządzenie było decydujące w sprawie (ono nadawało statut zrzeszeniu), a Dekret z dnia 29 października 1952 r. o prawie łowieckim. Podpisali go B. Bierut, J. Cyrankiewicz i B. Podedworny.
 
Wymieniając działaczy PZŁ w postaci generałów, wspomnieć trzeba o pierwszym wielkim wodzu zrzeszenia Polski Związek Łowiecki. Mam na myśli Stanisława Gilarowicza Popławskiego (Станислав Гилярович Поплавский). Był on m.in. radzieckim dowódcą wojskowym, generałem Armii Radzieckiej, Bohaterem Związku Radzieckiego. To właśnie on, jako pierwszy, stanął oficjalnie na czele - bądź, co bądź - obecnego, monopolistycznego modelu łowiectwa w Polsce. Można też powiedzieć, że to właśnie od niego rozpoczął się właściwy żywot, a także „chwała” zrzeszenia Polski Związek Łowiecki.
 
Chciałoby się powiedzieć - Panie Przewodniczący, jeśli nie teraz, to kiedy? Życzę Panu konsekwencji w działaniu na rzecz delegalizacji Polskiego Związku Łowieckiego, no i - przede wszystkim - powodzenia. Będę za to powodzenie mocno trzymał kciuki.