środa, 25 lutego 2015

Łowiecki Fundusz Odszkodowawczy

Od dłuższego już czasu nie milkną dyskusje w kręgu myśliwych i rolników, żywo zainteresowanych problemem szkód łowieckich, a siłą rzeczy także w kręgu osób „mających wiele do powiedzenia” w materii brzmienia zapisów prawa łowieckiego – mam tu na myśli Ministra Środowiska i jego najbliższych współpracowników. Rzecz spędza ostatnio sen z oczu także decydentom Polskiego Związku Łowieckiego, gdyż doskonale zdają sobie sprawę z faktu, że tak dalej być nie może i z całą pewnością nie będzie. Zwłaszcza, że wyroki Trybunału Konstytucyjnego, w sprawach związanych z łowiectwem, zaczynają mnożyć się, niczym grzyby po deszczu, a podczas prac legislacyjnych nad poprawą stanu rzeczy, wszystko zdarzyć się może. Gdyby tak więc przystąpić do wyprzedzania faktów i samemu próbować kreować nową rzeczywistość prawną? Zwłaszcza, że „wróg” nie śpi.

Tak przykładowo całkiem niedawno światło dzienne ujrzał rządowy projekt ustawy o zmianie ustawy – Prawo łowieckie. Powstał on w aspekcie konieczności wykonania wyroku Trybunału z dnia 10 lipca 2014 r., w związku ze zbyt niskim w ustawie standardem ochrony praw własności właścicieli nieruchomości ziemskich. W dniu 24 lutego 2015 r. odbyło się posiedzenie Rady Ministrów, na którym przyjęto przedstawiony przez Ministra Środowiska projekt. Autorzy, oprócz poruszenia szeregu innych zagadnień, mniej czy bardziej powiązanych z wyrokiem, takie oto proponują jedno z rozwiązań:

 12) w art. 33 po ust. 2 dodaje się ust. 2a w brzmieniu:
„2a. Zobowiązania koła łowieckiego z tytułu odszkodowań za szkody łowieckie oraz szkody, o których mowa w art. 27a, przejmuje Polski Związek Łowiecki w przypadku:
1) rozwiązania koła łowieckiego, gdy majątek koła nie jest wystarczający do pokrycia zobowiązań koła z tytułu odszkodowań;
2) zaprzestania przez koło łowieckie wypłacania odszkodowań”.

Co prawda nie wysilił się tu zbytnio Podsekretarz Stanu w Ministerstwie Środowiska – pan Piotr Otawski, odpowiedzialny nie tylko przed ministrem za całokształt prac nad projektem ustawy na etapie procedowania go zgodnie z Wykazem Prac Legislacyjnych Rady Ministrów, ale zasiał ziarenko niepewności u decydentów PZŁ, co do płynności finansowej Związku na najbliższe lata. Zaiste godna podziwu jest troska pana ministra o interesy poszkodowanych rolników – jak to czytamy w uzasadnieniu do projektu – „w przypadku rozwiązania koła lub zaprzestania przez nie wypłaty odszkodowań”. Obiektywnie rzecz jednak biorąc, w tym drugim przypadku rolnik ma możliwość wystąpienia z pozwem przeciwko kołu do sądu powszechnego, więc argumentację ministerstwa w połowie należałoby uznać tu za chybioną.
Poza tym nie pomyślał pan minister, że przedmiotowym rozwiązaniem przenosi jedynie zobowiązania z tytułu odszkodowań z kół potencjalnie niewypłacalnych … na wszystkie pozostałe koła łowieckie w Polsce (czytaj: de facto na szarych ich członków). Żadnym bowiem problemem dla Polskiego Związku Łowieckiego nie jest podwyższenie wielkości składek członkowskich – zarówno tych od kół, jak i od osób fizycznych. A wystarczyłoby pójść za przykładem zapisu, proponowanego swego czasu w ustawie nowelizującej przez Senat RP:

“Art. 35. 1a. Roczna składka członkowska nie może przekraczać 5% kwoty przeciętnego wynagrodzenia miesięcznego w gospodarce narodowej w poprzednim roku kalendarzowym, ogłaszanego przez Prezesa Głównego Urzędu Statystycznego, a wpisowe wynosi nie więcej niż trzykrotność składki członkowskiej”,

by znaczną część odpowiedzialności przenieść także na barki siedliska wszelakich synekur, jakim niewątpliwie jest monopolistyczne zrzeszenie Polski Związek Łowiecki, finansowane w zdecydowanej większości z kieszeni jego członków. Finansowane bynajmniej nie z miłości do niego, lecz ze swego rodzaju przymusu. Za Trybunałem Konstytucyjnym:

„skoro realizacja potrzeb obywateli w zakresie prowadzenia gospodarki łowieckiej jest możliwa jedynie w ramach PZŁ, mającego nadto wyłączność w prowadzeniu tej gospodarki, Związek ma cechy organizacji przymusowej, ponieważ każdy podmiot zainteresowany partycypacją w administrowaniu sprawami łowiectwa musi zostać jego członkiem”.

Tak więc grupa posłów, niewątpliwe inspirowana przez tzw. Nowy Świat (nazwa ulicy, będącej częścią historycznego Traktu Królewskiego, przy której mieści się wykupiona ostatnio … za nie mniej niż 15,5 mln zł siedziba władz PZŁ), w mniejszym czy w większym związku ze wszystkim, o czym wyżej, dnia 19 lutego 2015 r. wniosła do Sejmu RP poselski projekt ustawy o szkodach łowieckich, ubezpieczeniach obowiązkowych od szkód łowieckich, Łowieckim Funduszu Odszkodowawczym oraz o zmianie niektórych ustaw. Już tylko pobieżna lektura tego przykuwającego uwagę projektu nie pozostawia cienia wątpliwości, że chodzi w nim nie tyle o uregulowanie kwestii bezpośrednio związanych ze szkodami łowieckimi w uprawach i płodach rolnych, ale przede wszystkim o coś więcej – o ciepłe, dobrze płatne posadki na długie lata dla kilku, kilkunastu, a być może nawet dla wielu prominentnych sprzymierzeńców obecnie rządzącej ekipy w PZŁ. Niewykluczone też, że przede wszystkim dla niej samej. W zależności od wariantu, jaki rozwinie się na bazie projektowanych zapisów. No i oczywiście kosztem znowu przede wszystkim zwykłych, szarych członków Związku, ale także – to akurat jest nowością – przy udziale środków finansowych pochodzących z budżetu państwa. Dokładnie – „ze środków budżetu państwa ustalanych w ustawie budżetowej, z części, której dysponentem jest minister właściwy do spraw środowiska”. Obowiązkowym ubezpieczeniom podlegać mają także jednostki podległe Państwowemu Gospodarstwu Leśnemu Lasy Państwowe, którego 147 ośrodków hodowli zwierzyny (w skrócie – OHZ) zajmuje 232 obwody łowieckie na powierzchni ponad 1,8 mln ha.

Posłowie rekomendujący projekt ustawy – panowie Stanisław Wziątek (SLD), Marek Gos (PSL), Tomasz Kulesza (PO), Edwarda Siarka (KPSP) i Jan Szyszko (PiS), opowiadają się za utworzeniem Łowieckiego Funduszu Odszkodowawczego, którego głównym zadaniem stanie się „gromadzenie obowiązkowych składek płaconych przez ubezpieczonych na pokrycie składki ubezpieczeniowej od szkód łowieckich”. Składka ta ma być przekazywana na rzecz ubezpieczyciela. Oczywiście jeszcze przed zagłębieniem się w projekt ustawy nietrudno zgadnąć, że środkami finansowymi, zgromadzonymi w Funduszu, dysponować ma – a jakże mogłoby być inaczej – Polski Związek Łowiecki, zwany w trakcie dalszych zapisów „dysponentem funduszu”. To właśnie dysponentowi przysługiwać ma prawo powoływania Komisji do Spraw Oceny Ofert Ubezpieczeniowych, zawieranie umów ubezpieczenia od szkód łowieckich z wyłonionym ubezpieczycielem lub ubezpieczycielami, a także przekazywanie składek na poczet ubezpieczenia w terminach i kwotach wynikających z umowy. Oczywistą sprawą jest, że w majestacie prawa dopuszczane będzie powstawanie każdego roku znacznej różnicy pomiędzy ilością środków zgromadzonych w Funduszu, a sumą kwot przekazywanych ubezpieczycielowi (-om). W projekcie ustawy nie ma na razie pewnego zapisu, ale co za problem, aby pojawił się on w ramach tzw. autopoprawki, nieco już później, na dalszym etapie procesu legislacyjnego. Mam na myśli taki oto zapis, wspomagający całość:

1. Szczegółowe zasady funkcjonowania Łowieckiego Funduszu Odszkodowawczego, a także […], określi jego regulamin uchwalony przez Naczelną Radę Łowiecką Polskiego Związku Łowieckiego.
2. W sprawach nieuregulowanych w niniejszej ustawie stosuje się odpowiednio
przepisy ustawy z dnia […].

Już prezes NRŁ – pan Andrzej Gdula, a być może przede wszystkim przewodniczący ZG PZŁ – pan Lech Bloch, będą wiedzieli, jakie rozwiązania dla Funduszu i jego wiodących postaci będą najbardziej korzystne. Przećwiczyli podobny wariant już przy okazji powołania na nowo do życia dyscyplinarnego sądownictwa łowieckiego ustawą z dnia 12 grudnia 2013 r. o zmianie ustawy – Prawo łowieckie. Nawiasem mówiąc – nie mającego swoich odpowiedników przynajmniej w całej Europie.

Jakimiż to kwotami dysponował będzie Łowiecki Fundusz Odszkodowawczy w skali każdego roku? Nietrudno jest obliczyć przybliżoną ich wartość w pierwszym takim okresie rocznym, po wejściu w życie projektowanej ustawy, gdyż dość jasno wynika ona z jej zapisów na obecnym etapie. Oto bowiem art. 23 ust. 1 projektu jednoznacznie stanowi:

„Składka płacona przez dzierżawców i zarządców obwodów łowieckich wynosi równowartość 70 % łącznej kwoty wypłaconych odszkodowań za szkody łowieckie w poprzednim łowieckim roku gospodarczym”.

Do tego należy dodać składkę ubezpieczeniową Skarbu Państwa (o niej mowa w art. 18 ust. 1 i 2) na pokrycie szkód łowieckich w wysokości 50 % (również) kwoty wypłaconych odszkodowań przez dzierżawców i zarządców obwodów łowieckich w poprzednim roku gospodarczym i oto w Funduszu zgromadzonych środków finansowych mamy hipotetycznie już na poziomie 120 % tych, które wydatkowane były w ramach odszkodowań w roku poprzednim. Biorąc pod uwagę chociażby podobne odszkodowania wypłacone w skali kraju w roku gospodarczym 2013/2014 we wszystkich obwodach łowieckich na terenie Polski, daje to kwotę rzędu ponad 90 mln zł, przy jednoczesnej przewidywanej różnicy pomiędzy ilością środków zgromadzonych w Funduszu, a sumą kwot do przekazania ubezpieczycielowi (-om) na planowane wypłaty odszkodowań, na poziomie 15 mln zł. No tak, ale przecież mocą umowy ubezpieczenia od szkód łowieckich przekazywać będzie trzeba dodatkowe jeszcze kwoty, bo z przeznaczeniem na koszty własne ubezpieczyciela (-li), w tym koszty bezpośrednio związane z szacowaniem szkód, a także – rzecz jasna – z tytułu czystego zysku ubezpieczyciela (– li). Temu jednak mają służyć następne zapisy projektu ustawy. Otóż z art. 23 ust. 2 dowiadujemy się o zasadzie następującej:

 „Jeżeli na terenie dzierżawionych lub zarządzanych obwodów łowieckich nie występowały szkody łowieckie w poprzednim łowieckim roku gospodarczym lub kwota wypłaconych odszkodowań wynosiła mniej niż równowartość 20% wartości tusz zwierzyny grubej pozyskanej w poprzedzającym łowieckim roku gospodarczym, dzierżawcy lub zarządcy obwodów łowieckich obowiązani są do wpłaty składki w wysokości stanowiącej równowartość 20% wartości tusz zwierzyny grubej pozyskanej w poprzedzającym łowieckim roku gospodarczym”.

Trudno nawet szacunkowo obliczyć wielkość kwot mających wpływać do Funduszu w takich przypadkach, nie dysponując wiarygodnymi danymi statystycznymi, ale z całą pewnością nie chodzi tu o kwoty mniejsze, niż następnych przynajmniej kilka mln zł.

Ba, ale to jeszcze nie koniec. Oto w projekcie ustawy, w jego art. 25, mamy przewidziane iście drakońskie kary finansowe dla „zapominalskich”, „opornych” lub po prostu nie mających chociażby chwilowo płynności finansowej:

 „1. Dzierżawca obwodu lub zarządca obwodu łowieckiego, który nie dopełnił obowiązku złożenia wniosku o objęcie ubezpieczeniem od szkód łowieckich lub nie uiścił składki, o której mowa w art. 23, w terminie określonym w art. 11 ust. 1 na rzecz Funduszu, obowiązany jest wnieść opłatę za niespełnienie tego obowiązku.
2. Wysokość opłaty, o której mowa w ust. 1, stanowi równowartość w złotych 5 euro od 1 ha powierzchni dzierżawionego lub zarządzanego obwodu łowieckiego, ustalaną przy zastosowaniu kursu średniego ogłaszanego przez Narodowy Bank Polski z dnia 31 grudnia roku poprzedniego.
3. Opłata za niespełnienie obowiązku zawarcia ubezpieczenia jest wnoszona na rzecz Funduszu.
4. Fundusz ma prawo dochodzenia niezapłaconej opłaty na drodze sądowej, a następnie w sądowym postępowaniu egzekucyjnym”.

W tym przypadku akurat łatwo przeliczyć, że przy średniej wielkości obwodu łowieckiego dzierżawionego przez koło łowieckie, wynoszącej 9903,5 ha, razy średnio 1,84 obwodu na koło, razy karne 5 EUR/1 ha, razy 4,26 PLN/1 EUR, daje to średnią karę finansową w wysokości 388137 zł, czyli prawie 400 tys. zł na jedno koło łowieckie. Mało prawdopodobne jest, aby w takim przypadku koło utrzymało się na powierzchni. Przestanie po prostu istnieć, gdyż w majestacie Statutu PZŁ zostanie najpierw „wykluczone ze Zrzeszenia” mocą uchwały właściwej okręgowej rady łowieckiej, a następnie nastąpi jego „likwidacja”. Do przeprowadzonej tej drugiej czynności, upoważniony jest mocą Statutu jego ostatni zarząd lub likwidatorzy, powołani przez walne zgromadzenie albo likwidator powołany przez właściwy zarząd okręgowy. W przypadku likwidacji koła, jego majątek przeznacza się w pierwszej kolejności na zaspokojenie jego zobowiązań (czytaj: w opisanej sytuacji wobec oczywiście Funduszu). Żegnajcie piękne siedziby kół, wzniesione wspólnym wysiłkiem ich członków, na częstokroć bardzo atrakcyjnych terenach; żegnajcie nowiutkie urządzenia łowieckie, wzniesione w pocie czoła ostatnimi laty; żegnajcie pachnące świeżym jeszcze lakierem fabrycznym maszyny rolnicze – ich nowym właścicielem stanie się Fundusz.

Na jakie jeszcze dopływy środków finansowych i w związku z czym może zgodnie z projektem ustawy liczyć tenże pazerny Fundusz? Odpowiedź znajdujemy w jego art. 24:

 „W przypadku nieusprawiedliwionego niezrealizowania przez dzierżawcę lub zarządcę obwodu łowieckiego rocznego planu łowieckiego w zakresie pozyskania dzików, łosi, jeleni, danieli i saren, składka płacona przez nich na rzecz Funduszu ulega zwiększeniu o wysokość procentu brakującego do realizacji planu pozyskania wykazanego w rocznym planie łowieckim.
2. Kwota składki, o której mowa w ust. 1, płatna jest do Funduszu w terminie do dnia 1 grudnia, po zakończeniu łowieckiego roku gospodarczego”.

Akurat w tym przypadku brzmienie zapisu nie jest jednoznaczne, ale i tak łatwo zauważyć, że łączyć się będzie z następnymi, ogromnymi kwotami, wpływającymi każdego roku na konto bankowe Funduszu. Tym bardziej boleśnie dla dzierżawców obwodów, że przykładowo do tej pory jakichkolwiek kar finansowych za nie realizowanie planów łowieckich na założonych poziomach, w pozycji dotyczącej dzików, w rozwiązaniach prawnych nie stosowano.

Nie jest wiadome, a przynajmniej pewne, od kiedy Fundusz miałby skutecznie zacząć funkcjonować, bo jeżeli pierwsza tura wpłat składek ze strony ubezpieczonych miałaby (i mogła) nastąpić do dnia 1 grudnia 2015 r., to system mógłby objąć szkody w uprawach i płodach rolnych powstałe dopiero w roku gospodarczym 2016/2017. Abstrahując od powyższego, pierwsze odszkodowania z tytułu szkód w uprawach i płodach rolnych bynajmniej nie muszą być na poziomie nawet zbliżonym do tego, który zaistnieje w roku poprzednim. Wobec ministerialnych planów prawie eksterminacji dzika w Polsce, w obliczu zagrożenia afrykańskim pomorem świń (ang. African swine fever, skrót międzynarodowy ASF), a także w związku z tendencją do znacznego zmniejszania liczebności populacji jelenia szlachetnego, można śmiało planować konieczność wypłat odszkodowań na znacznie niższym poziomie, niż w roku poprzedzającym go, co skutkowało będzie zwiększaniem się rezerwy finansowej Funduszu, z przeznaczeniem na oczywiste cele.

Ponadto warto zwrócić uwagę na jeszcze jedna kwestię. Otóż projekt ustawy przewiduje kilka istotnych, wspólnych obowiązków (art. 26) dla dzierżawców i zarządców obwodów łowieckich oraz dla właścicieli czy posiadaczy upraw, których niespełnienie może w znacznym stopniu przyczynić się do ograniczenia wielkości rzeczywiście wypłacanych odszkodowań. Może zjawiskiem bynajmniej nie rzadkim stać się praktyka, że część z nich będzie „refundowana” przez … samych ubezpieczających się, czyli przede wszystkim przez koła łowieckie, którym łatwo będzie można zarzucić – a to, że „nie zabezpieczyły zagrożonych upraw rolnych lub płodów rolnych poprzez zastosowanie dozwolonych prawem zabiegów technicznych, biologicznych lub chemicznych”; a to, że „nie zabezpieczyły gruntów rolnych, upraw rolnych lub płodów rolnych poprzez stosowanie urządzeń odstraszających, tymczasowych grodzeń upraw lub płodów rolnych w okresie występowania szkód łowieckich”. Alternatywą może tu być oczywiście sumienne wywiązywanie się z ustawowych obowiązków, ale ono w stanie jest pochłonąć olbrzymie już w skali każdego koła łowieckiego nakłady finansowe, nie wiele mniejsze od samych odszkodowań. Wcześniej wypłacanych przez koła, teraz przez ubezpieczyciela. Tyle, że do tej pory nagrodą dla zapobiegliwych był w zasadzie brak szkód; teraz nagroda w pierwszej kolejności spotka ubezpieczyciela, ale podwójnie w rzeczywistości sfinansuje ją … ubezpieczający się.

No i na koniec jeszcze jedna refleksja. Otóż bardzo zagadkowo brzmi art. 15 projektu ustawy:

 „W przypadku nie wyłonienia ubezpieczyciela w postępowaniu, o którym mowa w art. 13, jego prawa i obowiązki przejmuje dysponent funduszu”.

Czyli co? Zakłada się ustawą sytuację, że de facto ubezpieczycielem może zostać Polski Związek Łowiecki? Z wydzielonym budżetem, na sprawy związane z obowiązkowymi ubezpieczeniami od szkód łowieckich, w wysokości znacznie przekraczającej 100 mln zł? Z ciepłymi, intratnymi posadkami dla ściśle określonej grupy osób? Z darmową lub przynajmniej bardzo tanią siłą roboczą do szacowania szkód, w postaci członków kół łowieckich etc.?

Tak zastanawiam się na koniec –  ten przedmiotowy projekt ustawy o szkodach łowieckich, ubezpieczeniach obowiązkowych od szkód łowieckich, Łowieckim Funduszu Odszkodowawczym oraz o zmianie niektórych ustaw … Hm … Parafrazując treść jednego z haseł reklamowych znanej sieci handlowej – ten projekt przeznaczony jest w efekcie końcowym wyłącznie „dla idiotów”, czy może został opracowany "przez idiotów”?
Innego racjonalnego wytłumaczenia zaistniałej sytuacji nie znajduję.