poniedziałek, 3 sierpnia 2015

„Najwyższa władza Zrzeszenia”

Jest nią – według Statutu Polskiego Związku Łowieckiego – Krajowy Zjazd Delegatów, ale czy w rzeczywistości „najwyższą władzą Zrzeszenia” jest, mam wielkie wątpliwości.

Pozwolę sobie przypomnieć przy tej okazji, że wspomniany statut nie jest ani nadany, ani zatwierdzony przez jakikolwiek organ państwowy. Nie jest nawet zalegalizowany przez sąd rejestrowy. Jest jednak statutem organizacji utworzonej przez państwo, które to państwo powierzyło tejże organizacji do wykonywania określone zadania, m. in. z zakresu ochrony środowiska. Tak więc PZŁ od prawie już dwudziestu lat, a dokładnie od 1995 r., kiedy Sejm uchwalił ustawę Prawo łowieckie, kształtuje sobie zapisy tegoż statutu w sposób prawie niczym nie skrępowany i przed nikim też nie musi się z tego tłumaczyć. Wcześniej statut był nadawany przez Ministra Leśnictwa i Przemysłu Drzewnego w porozumieniu z Ministrem Rolnictwa i sytuacja taka – wydaje się – była o wiele bardziej normalna, przystająca do standardów państwa prawa.

Teoretycznie rzecz biorąc, krajowy organ zarządzający, jakim jest Zarząd Główny PZŁ, nadzorowany jest przez inny, również krajowy organ – Naczelną Radę Łowiecką, która nawet powołuje i odwołuje jego przewodniczącego – Łowczego Krajowego. Ta Rada z kolei „odpowiada za swoje czyny” przed Krajowym Zjazdem Delegatów. Tak więc całość nawet się pięknie zazębia, ale tylko z pozoru, bowiem z zapisów statutu można – po uważnej analizie – wysnuć wnioski zgoła odmienne. Otóż …

Krajowy Zjazd Delegatów może w zasadzie obradować tylko wówczas, kiedy tego zechce Naczelna Rada Łowiecka, a ta z reguły nie zwołuje go częściej, niż raz na obligatoryjny okres pięciu lat. Mamy wówczas tzw. zwyczajny KZD. W ostatnich latach jakikolwiek nadzwyczajny KZD nie zebrał się ani razu, bo możni tego Zrzeszenia nie oczekiwali tego, a niezbędne do nadzwyczajnego zwołania statutowe 1) co najmniej 1/3 ogólnej liczby okręgowych rad łowieckich, czy 2) co najmniej 2/5 delegatów na Krajowy Zjazd Delegatów”, to w praktycznym wymiarze, w obliczu pozostałych, zwłaszcza niektórych zapisów Statutu PZŁ, wyłącznie „literacka fikcja”. A jeżeli już delegaci KZD dostąpią czasem tego zaszczytu, że pozwoli im się zebrać raz na pół dekady, to prawdę powiedziawszy za wiele nie mają do powiedzenia, bo i czasu mało, i kompetencje nie te. Przykładowo ich wpływ na skład Naczelnej Rady Łowieckiej jest prawie żaden, gdyż za taki należy uznać możliwość wyboru zaledwie dziesięciu członków na pięćdziesięciu dziewięciu tworzących ją. Tych robiących różnicę – czterdziestu dziewięciu, wybierają trochę wcześniej okręgowe zjazdy delegatów, do których scenariusze obrad piszą zazwyczaj łowczowie okręgowi, rozliczani ze swej „pracy” tuż przed obradami Krajowego Zjazdu Delegatów przez … „ustępującego” Łowczego Krajowego. Tylko w nagrodę za dopilnowanie „odpowiedniego” składu Naczelnej Rady Łowieckiej, a także Krajowego Zjazdu Delegatów, mogą liczyć na następne pięciolecie lukratywnej posadki na stanowisku przewodniczącego zarządu okręgowego. Czynią więc wszystko, co w ich mocy, aby nie zawieść.

Porównując kompetencje Krajowego Zjazdu Delegatów, na podstawie statutów uchwalanych w ciągu ostatniego dwudziestolecia, z kompetencjami KZD, opisanymi w pierwszym statucie Zrzeszenia Polski Związek Łowiecki z 1953 r., łatwo można dostrzec różnice na korzyść … tego wcześniejszego. Otóż Krajowy Zjazd Delegatów z pierwszego okresu czasów słusznie minionych zbierał się obligatoryjnie pięć razy częściej (raz na rok). Wybierał w całości nie tylko Naczelną Radę Łowiecką, ale także Główną Komisję Rewizyjną, Główny Sąd (oczywiście Łowiecki), a także Kolegium Odznaczeń Łowieckich. Ba, „mógł rozpatrywać i podejmować uchwały we wszystkich sprawach należących do zadań Zrzeszenia”. To w takim razie co tak naprawdę może, jakie istotne kompetencje ma ten współczesny KZD, z początku XXI wieku? Chyba tylko jedną – może uchwalać statut i jego zmiany, ale do tego potrzebna jest mu …. wola członków Naczelnej Rady Łowieckiej, a dokładnie rzecz ujmując – jej prezesa. A jeszcze dokładniej, stojącego w hierarchii stanowisk znacznie wyżej –  Łowczego Krajowego, któremu ustawa z dnia 13 października 1995 r. Prawo łowieckie  zapewnia władzę w Zrzeszeniu prawie wręcz absolutną. Tak więc nie Krajowy Zjazd Delegatów, obradujący przez kilka zaledwie godzin raz na pięć lat stanowi rzeczywiście najwyższą władzę Zrzeszenia. Wymownym tego dowodem jest aktualny stan zapisów Statutu PZŁ, które po wyroku Trybunału Konstytucyjnego z dnia 6 listopada 2012 r., a zwłaszcza już po wejściu w życie ustawy z dnia 12 grudnia 2013 r. o zmianie ustawy – Prawo łowieckie, w znacznej części odbiegają od zgodności z tą ustawą. Delegaci KZD stanowią zbyt słabo zorganizowaną siłę, aby temu zaradzić. Z kolei Minister Środowiska, mimo pewnych zapisów w ustawie, nie posiada żadnego realnego nadzoru nad Polskim Związkiem Łowieckim – może tylko przyglądać się i biernie czekać na rozwój wydarzeń. Wiodącym siłom w PZŁ, z wielu względów, nie na rękę jest uwolnienie prac nad zmianami zapisów Statutu PZŁ, bo proces taki zawsze może wymknąć się spod kontroli, a to nie wróżyłoby dla nich zbyt optymistycznie. Tak więc nic nie wskazuje na to, aby konieczne, a i oczekiwane przez postępową część członków Zrzeszenia zmiany mogły nastąpić wcześniej, niż dopiero późną jesienią 2015 r., na kiedy zwołany zostanie zwyczajny XXIII Krajowy Zjazd Delegatów PZŁ.
Odpowiedź na pytanie – komu służy tak naprawdę KZD, który z jednej strony rzecz biorąc, określany jest statutowo „najwyższą władzą Zrzeszenia”, a z drugiej – władzy prawie żadnej nie stanowi, pozostawiam Czytelnikom Magazynu Sezon.


Tekst:  Artur Jesionowicz


Za Magazynem Sezon (październik 2014)