piątek, 27 grudnia 2019

Pismo NRŁ z dnia 10 grudnia 2019 r. w sprawie projektu specustawy


Pismo NRŁ z dnia 10 grudnia 2019 r. w sprawie projektu specustawy

Hm...


Pierwsza uwaga, jaka mi się narzuca, jest następująca:

Jeżeli wmawia się narodowi, że sejmowy druk nr 87 dotyczy poselskiego projektu ustawy o zmianie niektórych ustaw w celu ułatwienia zwalczania chorób zakaźnych zwierząt (projekt wpłynął do Sejmu dnia 17 grudnia 2019 r.), to jakim cudem dnia 10 grudnia 2019 r. w sprawie tego projektu NRŁ zwróciła się do... Prezesa Rady Ministrów??? Trzyma się to kupy?


Druga uwaga – zakres bzdur, jakimi posłużyli się sygnatariusze przedmiotowego pisma w przedmiocie pierwszego ich oczekiwania, przechodzi moje wyobrażenie. Uzasadnię rzecz... po świętach, jeżeli będzie jeszcze tego sens.

Trzecia uwaga – jeżeli sygnatariusze przedmiotowego pisma przedstawili uwagi w stosunku do zaledwie dwóch zapisów projektu, nie mając zdania w kwestii wielu, wielu pozostałych, przy czym prawie całą treść pisma poświęcili wypłakaniu się na temat krzywdy, jaka spotyka ich, w obliczu ograniczania im władzy w PZŁ, to moim zdaniem następna nowelizacji ustawy Prawo łowieckie powinna dotyczyć tylko jednej, zasadniczej kwestii, a mianowicie... likwidacji Naczelnej Rady Łowieckiej, jako organu Polskiego Związku Łowieckiego. I tak z członków NRŁ, jak i całej Rady, nie ma żadnego pożytku.

Czwarta uwaga – niech może będzie uzupełnieniem spostrzeżeń FMJ, gdy  <a href="http://forum.lowiecki.pl/read.php?f=21&i=138407&t=138402&v=t" target=_blank>pisze</a>:

Mnie zastanawia nieco podstawa opracowania tego stanowiska, a dokładniej § 82 ust 3 pkt 13 Statutu PZŁ. Najwyraźniej ktoś sobie wymyślił, iż NRŁ jest stroną do ewentualnych konsultacji dla parlamentarzystów w zakresie tworzenia prawa łowieckiego i ubrał powyższy pkt ze statutu pod własne wyobrażenia. Niestety NRŁ jest wyłącznie jednym z organów PZŁ, zaś na mocy ustawy Prawo łowieckie jedynym organem w tym zrzeszeniu do reprezentowania go na zewnątrz jest Zarząd Główny, tak więc swoje stanowisko NRŁ może co najwyżej przedstawiać na Nowym Świecie 35.

FMJ, zwróć uwagę na nagłówek przedmiotowego pisma. Sugeruje się nim, że nadawcą jego jest Naczelna Rada Łowiecka. Wskazanie podstawy działania w postaci „§ 82 ust 3 pkt 13 Statutu Polskiego Związku Łowieckiego”

(Ҥ 82.
3. Ponadto do zadań Naczelnej Rady Łowieckiej należy:
13) opracowywanie stanowiska Naczelnej Rady Łowieckiej w sprawach tworzenia
lub zmiany przepisów prawnych dotyczących łowiectwa;
”),

ma na celu zapewne spotęgowanie wrażenia, jakoby pismo powstało z woli Naczelnej Rady Łowieckiej. Jednakże dalsza, w tym zwłaszcza końcowa część pisma, wyraźnie wskazuje, że nie chodzi tu o wolę NRŁ jako organu PZŁ (konieczne byłoby tu powołanie się na uchwałę NRŁ, ale... ona nie istnieje), a o zaledwie wspólną opinię „członków Naczelnej Rady Łowieckiej”, w nieokreślonej (dla nas) ich liczbie. Pod pismem widnieją podpisy pięciu... „sygnatariuszy stanowiska”, a niewiadoma (dla osób postronnych) liczba pozostałych podpisów – rzekomo znajduje się w załączeniu do tegoż pisma. Pismo datowane jest na 10 grudnia 2019 r., a więc na dzień, kiedy to miało miejsce omawiane już na Łowieckim „spotkanie przy kawie i ciasteczkach” głównie fanów Pawła Piątkiewicza. Według dostępnej mi wiedzy, mimo usilnych prób, nie podjęto wówczas żadnej uchwały. Wielu wówczas tam obecnych członków NRŁ nie sygnalizowało opowiedzenia się za żadną z trzech możliwych opcji – za, przeciw, wstrzymało się od głosu, co uniemożliwiało zaistnienie kworum. Wracając do kwestii przedmiotowego pisma...

Prawdą jest, FMJ, jak podnosisz, że zapis § 82 ust 3 pkt 13 statutu PZŁ stoi w wyraźniej sprzeczności do art. 32a ust. 1 pkt 3 ustawy Prawo łowieckie (wyłącznie Zarząd Główny może reprezentować Polski Związek Łowiecki na zewnątrz), ale fakt ten nie ma tu w zasadzie większego znaczenia dla sprawy. Po wielokroć większym grzechem sygnatariuszy pisma, jako członków NRŁ, jest powołanie się przez nich na uprawnienie, choć kalekie, ale przynależne organowi PZŁ, a nie zaledwie sygnatariuszom. Tak więc przynajmniej z mojego punktu widzenia, ale wygląda mi to na to, że panowie Grzegorz KarpikRadosław ŻołnierzakAdam WróblewskiDariusz Zalewski i Piotr Jóźwiak, składając podpisy pod przedmiotowym pismem, w dodatku oznaczonym pieczęcią: „Polski Związek Łowiecki – Naczelna Rada Łowiecka” oraz numerem ewidencji wewnętrznej pism wychodzących tego organu („Nr dz. 298/NRL/19”), tym samym de facto w pewnej części podszywając się pod nią, w ten czy w inny sposób, ale postąpili niezgodnie z art. 32 ust. 3 oraz art. 32a ust. 1 pkt 2 i 3 ustawy Prawo łowieckie, a także § 8 ust. 1 pkt 3 oraz § 82 ust 3 pkt 13 statutu PZŁ. A jeśli tak, sprawą prawdopodobnie powinien zająć się Główny Rzecznik Dyscyplinarny Polskiego Związku Łowieckiego.

poniedziałek, 23 grudnia 2019

"Tekturowy" Polski Związek Łowiecki...

„Tekturowy” Polski Związek Łowiecki, czyli inaczej mówiąc władza absolutna MŚ nad PZŁ na drodze wzmocnienia nadzoru w sposób wyraźnie postawiony na głowie...

Oto w

ustawie z dnia 20 grudnia 2019 r. o zmianie niektórych ustaw w celu ułatwienia zwalczania chorób zakaźnych zwierząt,

mamy... taki oto zapis:

Art. 3. W ustawie z dnia 13 października 1995 r. – Prawo łowieckie (Dz. U. z 2018 r. poz. 2033 oraz z 2019 r. poz. 125, 730 i 897) wprowadza się następujące zmiany:

4) w art. 32a:

a) w ust. 5 pkt 1 otrzymuje brzmienie:

„1) Łowczy Krajowy – powoływany i odwoływany przez ministra właściwego do spraw środowiska;”,

b) w ust. 6 pkt 1 otrzymuje brzmienie:

„1) łowczy okręgowy – powoływany i odwoływany przez Łowczego Krajowego po uzyskaniu pozytywnej opinii ministra właściwego do spraw środowiska;”;
”.



Nie mam nic przeciwko przejęciu zarządzania gospodarką łowiecką przez państwo, ale jeżeli nie może to stać się chociaż w części według mojego widzenia zarysu modelu łowiectwa w Polsce, niech odbywa się to przejmowanie przynajmniej w zgodzie Konstytucją RP, w tym w zgodzie z zasadami sprawiedliwości społecznej, o której mowa w jej art. 2. Wprowadzanie do ustawy Prawo łowieckie regulacji potworkowych, oprócz samej władzy, nie służy nikomu. Warto więc może, zanim po pysze nastąpi upadek, chociaż lekko zastanowić się nad regulacjami „prawnymi”, które na siłę wciska się narodowi. I tak...



art. 32a ust. 1 ustawy Prawo łowieckie ustawodawca już dawno i w sposób nie budzący najmniejszych wątpliwości, wyszczególnił „organy Polskiego Związku Łowieckiego”, a nawet krótko nakreślił zasadnicze zadania tychże organów. Tak więc Naczelnej Radzie Łowieckiej powierzył nadzór nad działalnością Zarządu Głównego, Zarządowi Głównemu nadzór nad działalnością zarządów okręgowych, zarządom okręgowym wszelki nadzór w terenie, a więc nad działalnością kół łowieckich. Nadzór nad działalnością Polskiego Związku Łowieckiego od prawie zawsze sprawuje na mocy zapisów ustawy minister właściwy do spraw środowiska, ale dopiero od dwudziestu miesięcy ten nadzór z iluzorycznego stał się rzeczywistym. Niestety – ustawą uchwaloną dnia 20 grudnia 2019 r., jeszcze nie rozpatrzoną przez Senat, nie tylko bardziej wzmacnia się ten nadzór, ale przeprowadza się to wzmocnienie w sposób wyraźnie – określiłbym rzecz – postawiony na głowie. Jeżeli wśród wyszczególnionych w art. 32a ust. 1 ustawy Prawo łowieckie organów PZŁ ustawodawca nie umieścił podmiotu o nazwie „Łowczy Krajowy”, to jakim cudem „kawałek” dalej, bo w ust. 6, mógł mu nadać uprawnienie w postaci powoływania i odwoływania 49. łowczych okręgowych, charakterystyczne jednak dla organu? Nie za wiele zmienia istotę sprawy fakt, że przedmiotowe uprawnienie jest warunkowe, gdyż nie sposób bez zastrzeżeń przyjąć, że jakakolwiek kompetencja personalna w obszarze składu tego czy innego organu, mogłaby przynależeć wewnątrz Polskiego Związku Łowieckiego innemu podmiotowi niż organowi PZŁ.



Warto również zauważyć, że zapis art. 32a ust. 1 (przypominam: zawiera wyszczególnienie organów PZŁ i jednozdaniowe opisy ich kompetencji) wzmocniony jest w ustawie zapisem art. 32 ust. 4 pkt 3, w którym ustawodawca „kompetencje organów Polskiego Związku Łowieckiego” oraz „tryb dokonywania ich wyborów, zmiany bądź uzupełnienia składu”, nakazał określić w statucie PZŁ.



Odnoszę nieodparte wrażenie, że nowe brzmienie art. 32a ust. 6 pkt 1 ustawy Prawo łowieckie wyraźnie nie koreluje z kilkoma innymi zapisami tejże ustawy, przede wszystkim z jej art. 32a ust. 1. A jeżeli tak, wypadałoby z tym coś uczynić. Póki jeszcze czas...




Specustawą uchwaloną kilka dni temu, minister właściwy do spraw środowiska osiągnie niespotykany w historii Polskiego Związku Łowieckiego poziom wpływu na obsadę wszystkich funkcji, w tym stanowisk pracy w Zrzeszeniu. Począwszy od posad sprzątaczek w siedzibach zarządów okręgowych, poprzez stołki m.in. instruktorów, księgowych i łowczych okręgowych, aż do najwyższego stanowiska w postaci funkcji łowczego krajowego. Wszystko dzięki temu, że ustawodawca należycie zadbał o to, co dla istoty sprawy najważniejsze. Tak więc minister jednoosobowo, i to bez żadnych warunków do spełnienia, (przyjmę czas teraźniejszy) powołuje i odwołuje łowczego krajowego oraz nieetatowych członków Zarządu Głównego. Tenże powołany przez niego łowczy krajowy powołuje i odwołuje czterdziestu dziewięciu łowczych okręgowych (przy najmniejszej próbie oporu przestaje być łowczym krajowym), a nieetatowych członków zarządów okręgowych powołuje i odwołuje Zarząd Główny, składający się wyłącznie z osób powołanych przez ministra. Dzięki takim zależnościom, nawet objęcie posady dozorcy czy robotnika gospodarczego, w Suwałkach czy w Zamościu, jeśli tylko taka pojawi się wola ministra, będzie wymagała jego akceptacji. Po cóż więc jakieś eufemizmy w postaci: łowczy okręgowy – powoływany i odwoływany przez Łowczego Krajowego po uzyskaniu pozytywnej opinii ministra właściwego do spraw środowiska? Bez najmniejszej obawy o takie czy inne niezgodności czy sprzeczności, można zapisać w ustawie wprost, że minister powołuje i odwołuje nie tylko łowczego krajowego i pozostałych członków zarządu Głównego, ale także wszystkich łowczych okręgowych i pozostałych członków zarządów okręgowych etc. Nawet na milimetr nie jest w stanie zmienić to istoty sprawy, ale byłoby jednak czytelniej, bez zamazywania rzeczywistości, a więc po prostu przede wszystkim uczciwiej. W jednym i drugim przypadku pozostaje jednak inny problem – problem (nie)zgodności, niczym nie ograniczonego wpływu ministra na obsadę wszystkich funkcji i stanowisk w Polskim Związku Łowieckim, z art. 2 Konstytucji RP. Mowa jest w nim – co przypominałem już na początku niniejszego tekstu – o sprawiedliwości społecznej. O jakiej sprawiedliwości społecznej można mówić w sytuacji, kiedy minister decyduje o tym, kto za pieniądze składkowe myśliwych ma służyć w interesie wyłącznie ministra i całego rządu RP? Przecież to jest nie tyle w sposób niezwykle cyniczny traktowanie wszystkich tzw. członków PZŁ, ile po prostu podła, k#r#wska niesprawiedliwość. Czy parlamentarzyści i pozostali politycy tego naprawdę nie dostrzegają?


Powtarzam – niech sobie państwo przejmuje zarządzanie gospodarką łowiecką, bo ma do tego prawo, ale na miły św. Hubert, niech to się odbędzie w pełnej zgodności z zasadami opisanymi Konstytucją RP. Niech to się stanie w harmonii do szacunku wobec wszystkich obywateli naszego kraju, w tym wobec myśliwych i właścicieli nieruchomości ziemskich. Niech to się stanie z bezpośrednim udziałem Skarbu Państwa, a nie jedynie w ścisłym związku z bezpośrednim wyciąganiem pieniędzy z prywatnych kieszeni łowców.


I na koniec...


Jeszcze innym zagadnieniem, któremu chwilowo nie poświęcam uwagi, jest fakt następujący:


Po wprowadzenie w życie zapisów przedmiotowej ustawy z dnia 20 grudnia 2019 r., sprawowanie nadzoru Naczelnej Rady Łowieckiej nad Zarządem Głównym, o czym mowa w art. 32a ust. 1 pkt 2 ustawy Prawo łowieckie, pozostanie tylko na papierze i łatwo to uzasadnić. O cóż więc chodzi ustawodawcy? O kolejną fikcję? Buduje się „państwo z dykty”, więc niech będzie funkcjonował w nim... „tekturowy” Polski Związek Łowiecki?

"BARTŁOMIEJ POPCZYK łowczym krajowym?"

"Minister Środowiska wystąpił do uczelni na której pracuje Bartłomiej Popczyk z prośbą o referencje w związku z planowanym powierzeniem mu funkcji łowczego krajowego.
Przypominam: Bartłomiej Popczyk to wieloletni pracownik Zarządu Głównego PZŁ, który zrezygnował z pracy po objęciu "rządów" przez Piotra Jenocha.
Na 7 stycznia 2020 zwołane jest posiedzenie Naczelnej Rady Łowieckiej, która obradować będzie na temat kandydatów na to stanowisko.
Z niecierpliwością oczekuję stanowiska NRŁ w tym temacie".


Już dnia 4 grudnia, a więc grubo ponad dwa tygodnie temu, zaprzyjaźnione ze mną wiewiórki z okolic Nowego Światu 35, zgodnie i jednym głosem informowały mnie:

„Bloch szykuje Popczyka na Łowczego Krajowego”.

„...ludzie Blocha i Piątkiewicza obdzwaniają członków NRŁ, by [gdy zajdzie ku temu okazja] głosowali na Popczyka”.

„Jeżdżą po okręgach i wydzwaniają po członkach NRŁ...”.

„...Popczyk, który urabia członków NRŁ, by wskoczyć na miejsce Łowczego Krajowego”.


Kompletnie nie dawałem wiary takim „plotkom”, aż do dnia minionego, kiedy to ze zdumieniem, przecierając oczy, ujrzałem na Łowieckim tekst następujący:

„Minister Środowiska wystąpił do uczelni na której pracuje Bartłomiej Popczyk z prośbą o referencje w związku z planowanym powierzeniem mu funkcji łowczego krajowego.
[...]”.


Hm... Czyżby ktoś dołączył do komitetu pochwalnego na rzecz pana B. Popczyka? Jeżeli nie, dlaczego sieje takie wieści, które nie za bardzo przystają do rzeczywistości? Nieśmiało chciałbym zauważyć, że aktualnie w Rzeczpospolitej Polskiej... nie funkcjonuje organ państwa, zwany Ministrem Środowiska. Mamy Ministra Klimatu – w osobie Michała Kurtyki. Działa również Minister Członek Rady Ministrów – rolę tę pełni Michał Woś. O kim więc bajdurzy autor tekstu, zacytowanego czcionką w kolorze blue? Idźmy dalej...

Wszyscy ministrowie w rządzie premiera Mateusza Morawieckiego postępują zawsze i wszędzie jak najbardziej zgodnie z prawem, bo doskonale znają zapis art. 7 Konstytucji RP:

„Organy władzy publicznej działają na podstawie i w granicach prawa”.

Jakże więc jakikolwiek minister właściwy do spraw środowiska może oficjalnie planować powierzenie komukolwiek funkcji łowczego krajowego, skoro według wciąż obowiązującego prawa (art. 32a ust. 5 pkt 1 ustawy Prawo łowieckie), nie może kroku personalnego wykonać w tym kierunku, zanim Naczelna Rada Łowiecka nie przedstawi ministrowi nazwisk trzech kandydatów?

„Na 7 stycznia 2020 zwołane jest posiedzenie Naczelnej Rady Łowieckiej, która obradować będzie na temat kandydatów na to stanowisko”.

No, właśnie... Czy aby na pewno komuś nie pomyliła się kolejność zdarzeń? Jeżeli tak, to komu? A ponadto – czy jakikolwiek minister wystąpił do Naczelnej Rady Łowieckiej z wnioskiem o wytypowanie przedmiotowej trójki kandydatów? Tak? Czyli co – najpierw postanowił przymierzyć do fotela łowczego krajowego osobę Bartłomieja Popczyka, a dopiero potem zawnioskował do Naczelnej Rady Łowieckiej o wskazanie trzech kandydatów? Gdzie tu sens i logika?

Panie Autorze rzeczonego tekstu... Zlituj się Pan... Myśli Pan, że gdy członkom Naczelnej Rady Łowieckiej jednocześnie z kilku stron wtłoczy się do głów nazwisko tej samej osoby – podobno bywało tak za czasów ekipy pewnego byłego tajnego współpracownika peerelowskiej Służby Bezpieczeństwa – to jak bezwolne twory zagłosują według oczekiwań jedynie słusznej grupy osób, wskazując "właściwą" osobę i dwa "zające"? Tak nisko ceni Pan ich inteligencję? No cóż... поживём – увидим.

czwartek, 19 grudnia 2019

"Powolna likwidacja PZŁ"

"Powolna likwidacja PZŁ" – przemyślenia Witolda Daniłowicza

Pisze pan Witold Daniłowicz m.in. tak:


"Wprawdzie na mocy ustawy nowelizującej Prawo łowieckie z 2018 r. minister środowiska uzyskał decydujący wpływ na obsadę stanowiska łowczego krajowego – mianuje go spośród trzech kandydatów wskazanych przez Naczelną Radę Łowiecką – niemniej ustawodawca zachował jeszcze resztki (a właściwie pozory) samorządności, przewidujące rolę w tym procesie dla organu przedstawicielskiego, którym jest NRŁ. Ostatni rok funkcjonowania PZŁ pokazał jednak, że ten system się nie sprawdził. Głównie dlatego, że minister środowiska chciał zarządzać myśliwymi i ich związkiem, tak jak zarządza innymi podległymi mu służbami – a więc bezpośrednio, bez udziału czynnika samorządowego. Dlatego doprowadził do skłócenia NRŁ i właściwie paraliżu tego organu. Oczywiście NRŁ też ponosi za to winę – zamiast zajmować się walką o interesy myśliwych, skupiła się na wewnętrznych rozgrywkach. Do tego łowczy krajowy uznał, że nie jest związany Statutem PZŁ (skądinąd zatwierdzonym przez ministra) i zaczął mianować łowczych okręgowych bez udziału zjazdów okręgowych".


Odnoszę wrażenie, że chęci czy oczekiwania ministra właściwego do spraw środowiska, bez względu na to – mamy tu na myśli ministra H. Kowalczyka, ministra M. Wosia czy jeszcze kogoś innego, nie mają tu większego znaczenia. Minister jest tylko narzędziem w rękach kogoś znacznie możniejszego w hierarchii partyjnej ugrupowania rządzącego. Wyłącznie dla uproszczenia wywodu możemy tu przyjąć, że działania ministra, choć oficjalnie rzecz biorąc, zależne przede wszystkim od woli premiera, zawierają sporą dozę samodzielności. Przy takim założeniu trudno nie zauważyć, że specustawą minister osiągnie niespotykany w historii Polskiego Związku Łowieckiego poziom wpływu na obsadę wszystkich stanowisk pracy w Zrzeszeniu. Począwszy od stanowisk sprzątaczek w siedzibach zarządów okręgowych, poprzez stanowiska m.in. instruktorów, księgowych i łowczych okręgowych, aż do najwyższego w postaci funkcji łowczego krajowego. Wszystko dzięki temu, że ustawodawca, bez względu na sposób rozumienia tego określenia, należycie zadbał o to, co dla istoty sprawy najważniejsze. Tak więc minister jednoosobowo, i to bez żadnych warunków do spełnienia, (przyjmę czas teraźniejszy) powołuje i odwołuje łowczego krajowego oraz nieetatowych członków Zarządu Głównego. Tenże powołany przez niego łowczy krajowy powołuje i odwołuje czterdziestu dziewięciu łowczych okręgowych (przy najmniejszej próbie oporu przestaje być łowczym krajowym), a nieetatowych członków zarządów okręgowych powołuje i odwołuje Zarząd Główny, składający się wyłącznie z osób powołanych przez ministra. Dzięki takim zależnościom, nawet posada dozorcy czy robotnika gospodarczego w Sieradzu czy w Słupsku, jeśli tylko taka pojawi się wola ministra, musi zaakceptowana być przez niego.


Tak więc obsada synekur (mam tu na myśli posady głównie łowczych okręgowych) oraz rzeczywistych, a więc pożytecznych stanowisk pracy (mam tu na myśli etaty przede wszystkim sprzątaczek, a być może także... łowczego krajowego), już za miesiąc znajdzie się w rękach tylko jednego człowieka. Wpływ na to członków Polskiego Związku Łowieckiego będzie praktycznie zerowy. I to wszystko opłacane – uwaga – z pieniędzy składkowych członków tzw. Polskiego Związku Łowieckiego. My się przymusowo na wynagradzanie etatowych pracowników PZŁ corocznie zrzucamy, a minister, choć nie dokłada do tego nawet złotówki (z prywatnej czy nawet państwowej kasy), decyduje o wszystkim w stopniu znacznie wyższym, niż wcześniej pewien pezetełowski dyktator przez lat aż dwadzieścia jeden. Czyż to nie piękne? Zależy dla kogo.


Znaczenie Krajowego Zjazdu Delegatów od dawna jest wyłącznie fasadowe. Po wejściu w życie ustawy, uchwalonej według projektu, zawartego w druku sejmowym nr 87, zmarginalizowana będzie rola nie tylko okręgowych zjazdów delegatów, ale także Naczelnej Rady Łowieckiej. Jej ustawowy nadzór nad działalnością Zarządu Głównego będzie jedynie iluzoryczny. Ministrowi przeszkadzać nie będzie nie tylko – jak to ostatnio określił w Sejmie pan Michał Woś – “swego rodzaju dwuwładza w Naczelnej Radzie Łowieckiej”, ale nawet ewentualnie trójwładza, bowiem rzeczywista władza skupiona zostanie w rękach... właśnie ministra. I to bez względu na to, kto zostanie nim obwołany.


Polskiego Związku Łowieckiego de facto już nie ma. Nie zmienia się na razie tylko nazwa. Spacyfikowane zostały wiodące jego organy. W kolejce do spacyfikowania czekają teraz koła łowieckie, ale ból wielu ich członków może okazać się znacznie większy niż ból betonowych do tej pory działaczy PZŁ. Sądzę, że z wiadomych względów. Nacjonalizacja to paskudna sprawa.


Dlaczego nie powołuje się “państwowej administracji łowieckiej”? Z dwóch powodów. Na pewno ze względów finansowych (gdzie znaleźć można podobnych, ponad 120 tysięcy “pożytecznych idiot#w”, godzących się na wszystko?), ale i chłopiec do bicia zawsze się przyda. Władza od wieków swoje niepowodzenia lubi zganiać na innych.


Dwie bezpośrednie, drobne uwagi do autora tekstu, zamieszczonego w BŁ:


1) Zrzeszenie Polski Związek Łowiecki nigdy nie było i nie jest “organizacją społeczną”. Wielokrotnie o tym pisałem i rzecz uzasadniałem.


2) Gdy pisze:


Trzeba by się zastanowić nad powołaniem organizacji, jednej lub kilku, która reprezentowałaby myśliwych w przestrzeni publicznej”.


Takich organizacji się nie powołuje. Takie organizację się tworzy oddolnie. A choćby na podstawie ustawy Prawo o stowarzyszeniach. Ale aby miało to głębszy sens, powinien zniknąć monopol Polskiego Związku Łowieckiego (czymkolwiek ten niby Związek by został) na dopuszczanie do wykonywania polowania.

piątek, 13 grudnia 2019

Przeprosiny na linii pani Diana - pani Katarzyna




„Trudno się mówi przepraszam, ale jakiekolwiek prawdopodobieństwo utraty pozwolenia na broń (!) a więc możliwe pozbawienie mnie prawa do wykonywania polowania było zbyt duże żeby ryzykować. Nie podjęłam ryzyka i w dniu dzisiejszym podpisałyśmy porozumienie. Katarzyna Sikora wycofała pozwy, a ja między innymi wpłacam pieniądze na dom dziecka i publikuje przeprosiny, co niniejszym czynię. Plus jest taki, że dowiedziałam się, że jest w prawie tryb tzw. prywatnoskargowy, który w dosyć prosty sposób pozwala postawić osobę przed sądem karnym (!) za pomówienie czy zniesławienie i to jak widać skutecznie...”.



Hm... Wiele uwag i pytań nasuwa mi się na myśl, związanych z przedmiotowym wstępem do przeprosin na linii pani Diana - pani Katarzyna. Odnoszę wrażenie, że określenie cynizm w stosunku do autorki tekstu, to najdelikatniejsze określenie, jakie może tu być jej przypisane. Jeżeli podpisała jakąś ugodę, której jednym z punktów było zobowiązanie się jej do opublikowania PRZEPROSIN o konkretnej treści, to bezpośrednie poprzedzenie ich czymkolwiek, w szczególności w zasadzie tak skandalicznym w jego treści wstępem, stawia pod wielkim znakiem zapytania w ogóle cały sens zawierania z nią jakiejkolwiek ugody. Odnoszę wrażenie, że z panią Dianą jakichkolwiek ugód nie powinno się zawierać. Ona w tym obszarze wyraźnie jawi się jako mało wiarygodna. Najpierw się na coś umawia, a potem ustalenia i tak realizuje „po swojemu”. Mam nadzieję, że za kilka dni, kiedy sąd zapozna się z treścią ugody mediacyjnej pomiędzy tymi dwiema paniami, a następnie porówna ją z dzisiejszym wpisem pani Diany na Facebooku, to będzie wiedział, jak zareagować.


W tym skandalicznym wstępie autorki zauważam – takie przynajmniej odnoszę wrażenie – że pani Diana, owszem, sygnalizuje przeproszenie pani Katarzyny, ale nie z tego powodu, że ją być może pomówiła, tylko dlatego, że... obawia się z jej punktu widzenia błędnej oceny sądu, która w konsekwencji może pozbawić ją utraty pozwolenia na broń. Ona zdaje się tym wstępem de facto w najmniejszym stopniu nie wycofywać się z tego, co rozpowszechniła dnia 25 stycznia 2019 r.

Kolejny wątek...

„Plus jest taki, że dowiedziałam się, że jest w prawie tryb tzw. prywatnoskargowy, który w dosyć prosty sposób pozwala postawić osobę przed sądem karnym (!) za pomówienie czy zniesławienie i to jak widać skutecznie...”.

Co prawda zakończenie tego zdania nie za bardzo pasuje do wcześniejszej części wstępu, ale niewykluczone, że pani Dianie myśli potrafią się plątać nawet wtedy, kiedy nogi nie zdołają przenieść ciała na odległość większą niż pół metra. A tak poza tym...

Pani Diana zdaje się próbować naiwnie przekonywać odbiorców, że nie wiedziała o istnieniu art. 212 KK. Biedactwo dowiedziało się o nim dopiero wówczas, kiedy jej przeciwniczka pozwała ją z tego paragrafu. No to teraz jego treść doskonale zna, nieboraczka :-)

PS
I nie tyle o sam „tryb tzw. prywatnoskargowy” w całej sprawie chodzi, a o wprost przestępstwo prywatnoskargowe. Ło :-)