„Trudno się mówi przepraszam, ale jakiekolwiek prawdopodobieństwo utraty pozwolenia na broń (!) a więc możliwe pozbawienie mnie prawa do wykonywania polowania było zbyt duże żeby ryzykować. Nie podjęłam ryzyka i w dniu dzisiejszym podpisałyśmy porozumienie. Katarzyna Sikora wycofała pozwy, a ja między innymi wpłacam pieniądze na dom dziecka i publikuje przeprosiny, co niniejszym czynię. Plus jest taki, że dowiedziałam się, że jest w prawie tryb tzw. prywatnoskargowy, który w dosyć prosty sposób pozwala postawić osobę przed sądem karnym (!) za pomówienie czy zniesławienie i to jak widać skutecznie...”.
Hm... Wiele uwag i pytań nasuwa mi się na myśl, związanych z przedmiotowym wstępem do przeprosin na linii pani Diana - pani Katarzyna. Odnoszę wrażenie, że określenie cynizm w stosunku do autorki tekstu, to najdelikatniejsze określenie, jakie może tu być jej przypisane. Jeżeli podpisała jakąś ugodę, której jednym z punktów było zobowiązanie się jej do opublikowania PRZEPROSIN o konkretnej treści, to bezpośrednie poprzedzenie ich czymkolwiek, w szczególności w zasadzie tak skandalicznym w jego treści wstępem, stawia pod wielkim znakiem zapytania w ogóle cały sens zawierania z nią jakiejkolwiek ugody. Odnoszę wrażenie, że z panią Dianą jakichkolwiek ugód nie powinno się zawierać. Ona w tym obszarze wyraźnie jawi się jako mało wiarygodna. Najpierw się na coś umawia, a potem ustalenia i tak realizuje „po swojemu”. Mam nadzieję, że za kilka dni, kiedy sąd zapozna się z treścią ugody mediacyjnej pomiędzy tymi dwiema paniami, a następnie porówna ją z dzisiejszym wpisem pani Diany na Facebooku, to będzie wiedział, jak zareagować.
W tym skandalicznym wstępie autorki zauważam – takie przynajmniej odnoszę wrażenie – że pani Diana, owszem, sygnalizuje przeproszenie pani Katarzyny, ale nie z tego powodu, że ją być może pomówiła, tylko dlatego, że... obawia się z jej punktu widzenia błędnej oceny sądu, która w konsekwencji może pozbawić ją utraty pozwolenia na broń. Ona zdaje się tym wstępem de facto w najmniejszym stopniu nie wycofywać się z tego, co rozpowszechniła dnia 25 stycznia 2019 r.
Kolejny wątek...
„Plus jest taki, że dowiedziałam się, że jest w prawie tryb tzw. prywatnoskargowy, który w dosyć prosty sposób pozwala postawić osobę przed sądem karnym (!) za pomówienie czy zniesławienie i to jak widać skutecznie...”.
Co prawda zakończenie tego zdania nie za bardzo pasuje do wcześniejszej części wstępu, ale niewykluczone, że pani Dianie myśli potrafią się plątać nawet wtedy, kiedy nogi nie zdołają przenieść ciała na odległość większą niż pół metra. A tak poza tym...
Pani Diana zdaje się próbować naiwnie przekonywać odbiorców, że nie wiedziała o istnieniu art. 212 KK. Biedactwo dowiedziało się o nim dopiero wówczas, kiedy jej przeciwniczka pozwała ją z tego paragrafu. No to teraz jego treść doskonale zna, nieboraczka :-)
PS
I nie tyle o sam „tryb tzw. prywatnoskargowy” w całej sprawie chodzi, a o wprost przestępstwo prywatnoskargowe. Ło :-)