Wisi mi przyszłość Polskiego Związku Łowieckiego. Może przestać istnieć chociażby jutro, ale jeśliby nadal miał być on monopolistą w dopuszczaniu do wykonywania polowania, podpowiem coś ekipie rządowej. Wariant z Zarządem Głównym w roli głównej, z jednej strony – niby nadzorowanym przez Naczelną Radę Łowiecką i z uposażeniem łowczego krajowego przez nią ustalanym, w dodatku wypłacanym z kasy PZŁ, ale z drugiej – ze składem osobowym całkowicie zależnym wyłącznie od ministra, to się nie sprawdza. Wojenkom nie ma i nie będzie końca. Na jakąś zmianę trzeba się zdecydować. Można zlikwidować Krajowy Zjazd Delegatów (należało tak uczynić już 30 lat temu) i Naczelną Radę Łowiecką (tu bym się głęboko zastanowił), ale wówczas PZŁ stanie się już jawną agendą rządową, co w dłuższej perspektywie nie może wróżyć nic dobrego państwu PiS. Może się bowiem tak wydarzyć, że myśliwi w końcu przemówią jednym głosem, a to już niekoniecznie przypadłoby do gustu Naczelnikowi Państwa. Otwarcie jeszcze jednego frontu nie przysporzyłoby PiSowi nowych sympatyków. Wręcz przeciwnie. Wielu mogłoby się od nich odwrócić. Zatem, w przypadku ciągłego braku woli politycznej do opracowania i przeprowadzenia gruntownej reformy polskiego łowiectwa, być może należałoby:
1) zlikwidować Krajowy Zjazd Delegatów (to wyłącznie okresowo dość kosztowna atrapa władzy) i okręgowe zjazdy delegatów (podobnie),
2) dostosować organy terenowe PZŁ do podziału administracyjnego kraju, czyli ograniczyć liczbę okręgów do 16,
3) wzmocnić pozycję Naczelnej Rady Łowieckiej wobec Zarządu Głównego, ale jednocześnie ograniczając jej skład osobowy do 16 osób,
4) przywrócić okręgowe rady łowieckie, z liczbą członków pokrywającą się z liczbą powiatów i miast na prawach powiatu.
I co dalej?
5) NRŁ powoływałaby i odwoływałaby łowczego krajowego oraz pozostałych członków Zarządu Głównego,
6) okręgowe rady łowieckie powoływałyby i odwoływałyby łowczych okręgowych,
7) członków Naczelnej Rady Łowieckiej i okręgowych rad łowieckich wybieraliby, bez żadnego pośrednictwa, szarzy członkowie PZŁ, poprzez udział w demokratycznych, okręgowych wyborach. Niewykluczone, że poprzez internet.
No i rzecz równie ważna:
8) statut PZŁ nadawany w drodze rozporządzenia przez ministra właściwego do spraw środowiska.
Statut PZŁ uchwalany przez PZŁ, i byle jak zatwierdzany przez ministra czy w miarę normalnie przez sąd rejestrowy, ma (miałby) tyle wad, że głowa mała i długo by o tym pisać. Natomiast statut nadawany na drodze rozporządzenia ministra musiałby przejść cały proces legislacyjny, co mogłoby zaowocować całkiem poprawnymi regulacjami, a ponadto znacznie sprawniej niż dzisiaj, czy w przypadku statutu zatwierdzanego przez sąd rejestrowy, można by go nowelizować.