O co w tym chodzi? Mecenas Krzysztof Grochalski wyjaśnia na Łowieckim
"Ostatnie tygodnie ujawniają spór jaki jawnie toczy się w najwyższych władzach Związku. Nie ma już bowiem żadnych wątpliwości, że prezes NRŁ Marcin Możdżonek jest skonfliktowany z Polskim Stronnictwem Ludowym aktualnie rządzącym PZŁ za pośrednictwem Eugeniusza Grzeszczaka. Dla Marcina Możdżonka stawką w tej grze jest co najmniej utrzymanie stanowiska prezesa NRŁ, z którego miałby dobrą pozycję startową jeśliby Łowczego Krajowego wybierano na Krajowym Zjeździe Delegatów. PSL na to stanowisko szykuje własnego nominata, zaś do czasu zmian ustawowych stanowisko to utrzymywać będzie, póki mu siły pozwolą, Eugeniusz Grzeszczak.
Marcin Możdżonek umyślił sobie, stąd też jego propozycje statutowe, że musi poprzez NRŁ mieć większy pakiet kontrolny nad Zarządem Głównym niż wynika to z obecnych zapisów Statutu. Jest bowiem oczywiste to, że o ile Eugeniusz Grzeszczak dopuszczał NRŁ do kontroli roku 2023 (bo wtedy Łowczym Krajowym był Paweł Lisiak) to kontrola za 2024 (czyli czas łowczowstwa Eugeniusza Grzeszczaka) już niekoniecznie mu w smak. Zwłaszcza przy obecnym konflikcie z Marcinem Możdżonkiem. Tylko co wnikliwsi dostrzegli, że choć publiczna dyskusja toczy się o kworum i wykluczaniu z kół łowieckich, to w rzeczywistości ważne dla Marcina Możdżonka zmiany są zupełnie gdzie indziej, a sprowadzają się do zapewnienia NRŁ formalnej autonomii w ramach Związku i praktycznej niezależności finansowej i organizacyjnej od Zarządu Głównego. Z tych samym przyczyn Marcin Możdżonek nie chce w Związku organów rewizyjnych (co natychmiast wytknął mu Paweł Gdula), gdyż nad tymi mógłby nie mieć kontroli takiej jak ma obecnie w NRŁ mając wciąż jako-taką większość.
Z perspektywy czasu widać, że Eugeniusz Grzeszczak sabotował zmiany statutowe od kiedy przybrały one realny kształt i sprzeciwiał się organizacji Krajowego Zjazdu Delegatów. Jego Strategia (pomijając jej miałkość) już przebrzmiała i po serii spotkań z łowczymi okręgowymi nikt już w praktyce o niej nie dyskutuje. Bo też i nie ma specjalnie o czym. Leitmotivem życia związkowego stała się zmiana Statutu, przy czym – raz jeszcze powtórzę – chodzi tu nie tylko o zmiany jako takie ale także platformę na jakiej Marcin Możdżonek chciałby wzmocnić swoją pozycję, która obecnie wydaje się najsłabsza od kiedy objął swoją funkcję. Zdecydował się na ryzykowny ruch – zwołanie Krajowego Zjazdu Delegatów. Potrzebny był przedmiot tego Zjazdu, czyli coś co ci wszyscy delegaci mają mieć do roboty i czym Marcin Możdżonek mógłby sterować. Wymyślono zmiany w Statucie, bo zdaje się opracowanie nowego statutu PZŁ przerosło możliwości komisji statutowej i prawnej pod wspólnym przewodnictwem adwokata Tomasza Nowaka i czujnym nadzorem Rafała Ciszewskiego".
Reszta w linku.