… w
stosunku do prawych myśliwych, wykonujących polowania zgodnie z przepisami
prawa powszechnie obowiązującego, a co za tym idzie, w wielu przypadkach podobne
uprawnienia także funkcjonariuszy Straży Leśnej … Ba … jednocześnie uprawnienia
nadleśniczych, ich zastępców, leśniczych, a nawet skromnych podleśniczych … One
wszystkie są z jednej strony oczywiste, jak najbardziej naturalne … Ale gdy
bliżej przyjrzeć się temu zagadnieniu, wątpliwości nasuwają się spore.
Jak
zapewnia nas art. 7 Konstytucji RP – „organy władzy publicznej działają na podstawie i w granicach prawa”. Zatem w
stosunku do obywatela, w szczególności do myśliwego, Państwowa Straż Łowiecka
może tylko tyle, na ile zezwala jej ustawa Prawo łowieckie, z jej rozdziałem 7,
w którym dość szczegółowo opisane zostały zagadnienia dotyczące tej formacji,
podległej wojewodzie. Dowiadujemy się z ustawy, że „zadaniem
Państwowej Straży Łowieckiej jest kontrola realizacji przepisów ustawy, a w szczególności
w zakresie 1) ochrony zwierzyny, 2) zwalczania kłusownictwa i wszelkiego
szkodnictwa łowieckiego, 3) zwalczania przestępstw i wykroczeń w zakresie
łowiectwa, 4) kontroli legalności skupu i obrotu zwierzyną”. Prawa strażników,
podczas wykonywania przez nich ustawowych zadań, ujęte zostały w ustawie w przejrzysty,
zamknięty katalog, który m. in. upoważnia ich do
– legitymowania osób podejrzanych o popełnienie przestępstwa lub
wykroczenia w celu ustalenia ich tożsamości;
– zatrzymania i dokonywania kontroli środków transportu w obwodach łowieckich
oraz w ich bezpośrednim sąsiedztwie, w celu sprawdzenia ich ładunku i
przeglądania zawartości bagaży, w razie zaistnienia uzasadnionego
podejrzenia popełnienia przestępstwa lub wykroczenia,
z czego jasno wynika, że
do tychże czynności niezbędne jest im zaistnienie „podejrzenia” popełnienia
przestępstwa, a nawet „uzasadnionego podejrzenia”. Bez tego czynnika bezprawnym
staje się ich działanie w stosunku do każdej osoby, której jedyną „winą” jest
to, że poluje w całkowitej zgodności z prawem lub że akurat nocą przejeżdża drogą leśną, oznakowaną drogowskazami,
dopuszczającymi ruch po niej. Warto zwrócić przy tym uwagę, że legitymującemu funkcjonariuszowi musi
wystarczyć dokument kontrolowanego, na podstawie którego można ustalić jego
tożsamość. Innym natomiast zagadnieniem jest kwestia możliwości kontroli
dokumentów, które podczas
polowania uprawniony do jego wykonywania zobowiązany jest posiadać przy sobie –
1) legitymacji członkowskiej Polskiego Związku Łowieckiego, 2) pozwolenia na
posiadanie broni myśliwskiej lub innego dokumentu uprawniającego do jej
posiadania, 3) pisemnego upoważnienia do wykonywania polowania indywidualnego, wydanego
przez dzierżawcę lub zarządcę obwodu łowieckiego. Ustawa nawet przewiduje karę
grzywny za wykonywanie polowania, nie posiadając przy sobie wymaganych dokumentów.
Ustawodawca jednak nie wyposażył funkcjonariuszy PSŁ w uprawnienie do kontroli posiadania
tychże dokumentów, więc każdorazowe żądanie okazania ich do wglądu, od każdego
„jak leci”, śmiało można uznać za niezgodne z prawem. Tym bardziej dziwić mogą wcale
nie tak rzadkie przypadki, kiedy to wojewoda nadaje podlegającej sobie
Państwowej Straży Łowieckiej regulamin, w którym … rozszerza katalog uprawnień
jej funkcjonariuszy w stosunku do kontrolowanych osób, nie mając ku temu
absolutnie żadnej podstawy prawnej. Zupełnie tak, jakby w całym tym czy innym
urzędzie wojewódzkim nie było ani jednej osoby, która uważnie przeczytałaby
ustawę Prawo łowieckie. A zawiera ta ustawa całą gamę czynów zabronionych,
zagrożonych sankcjami – od kary grzywny do kary pozbawienia wolności do lat 5;
z przepadkiem broni i pojazdów, przy użyciu których dokonywane jest
przestępstwo, włącznie. Funkcjonariusze Państwowej Straży Łowieckiej mają więc
czemu się przyglądać; nie muszą bezproduktywnie czasu tracić na nieuzasadnione
zatrzymywanie prawych myśliwych do kontroli, w celu wyłącznie przeglądania ich
dokumentów. Zwłaszcza, że uprawnionymi prawem powszechnie obowiązującym do
takich kontroli po prostu nie są.
Pod koniec
ubiegłego roku doszło do pewnego zdarzenia, które odbiło się dość szerokim
echem w środowisku nie tylko myśliwych. Otóż na terenie jednego z nadleśnictw
Polski północnej zatrzymany został do kontroli przez strażników Straży Leśnej
myśliwy pod zarzutem wykonywania polowania indywidualnego … z użyciem psa, do
czego co prawda uprawniało go rozporządzenie Ministra Środowiska w sprawie
szczegółowych warunków wykonywania polowania i znakowania tusz, ale o czym
dzielni funkcjonariusze pojęcia zielonego nie mieli. W czasie interwencji, a
także nieco później, ale w ścisłym związku z nią, pozwolili sobie, mniej czy
bardziej świadomie, na kilka jeszcze innych czynności, które nie miały poparcia
w zapisach prawa łowieckiego. Nagłośniona sprawa poprzez możliwości, jakie daje
Internet, wywołała liczne, zacięte dyskusje na temat ustawowych uprawnień
funkcjonariuszy Państwowej Straży Łowieckiej; zwłaszcza w aspekcie kontroli posiadania
przez myśliwych podczas wykonywania polowania wymaganych prawem dokumentów. Tu
warto wspomnieć, że na podstawie ustawy o lasach, „strażnikowi leśnemu
wykonującemu obowiązki służbowe na gruntach stanowiących własność Skarbu
Państwa zarządzanych przez Lasy Państwowe przysługują uprawnienia określone”
przepisami ustawy Prawo łowieckie, „odnoszącymi się do: 1) Państwowej Straży
Łowieckiej – w zakresie zwalczania kłusownictwa”. Uprawnienia takie przysługują
także nadleśniczemu, zastępcy nadleśniczego oraz inżynierowi nadzoru,
leśniczemu i podleśniczemu. Problem rzeczywistych uprawnień kontrolnych
funkcjonariuszy Państwowej Straży Łowieckiej okazał się na tyle istotny, że stał
się przedmiotem zainteresowania grupy senatorów, którzy od lat czynią wysiłki
na rzecz dostosowania polskiego prawa łowieckiego do wymogów konstytucyjnych.
Senatorowie – Stanisław Gorczyca, Stanisław Hodorowicz i Leszek Czarnobaj, na
68. posiedzeniu Senatu w dniu 9 stycznia 2015 roku złożyli oświadczenie, które
później przy piśmie Marszałka Senatu z dnia 19 stycznia 2015 r. przesłane
zostało Ministrowi Środowiska. W przedmiotowym oświadczeniu czytamy m. in.:
„W zapisach ustawy nie ma zapisu dającego strażnikom prawo do
kontrolowania osób uprawnionych do wykonywania polowania pod kątem posiadania
przez nich wymaganych dokumentów w sytuacji, kiedy nie zachodzi podejrzenie
popełnienia przez nich przestępstwa. Nie sposób zatem oprzeć się chęci zadania
takiego pytania: któż, skoro nie funkcjonariusze Państwowej Straży Łowieckiej,
oraz w oparciu o jaką podstawę prawną, posiada uprawnienie do żądania od osoby
wykonującej polowanie indywidualne okazania do wglądu dokumentów, o których
mowa w art. 42 ust. 2 pkt 1 i 2 oraz ust. 8 ustawy – Prawo łowieckie?
Obecnie w Ministerstwie Środowiska trwają prace nad projektem
zmiany ustawy – Prawo łowieckie. Stąd takie oświadczenie dotyczące łowiectwa i
zwrócenie uwagi, jak nam się wydaje, na pewną lukę prawną”.
W odpowiedzi
na oświadczenie, złożone przez senatorów, na ręce Marszałka Senatu wpłynęło
pismo Ministra Środowiska (DLP-VIII-070/7/6734/15 z dnia 19 lutego 2015 r.), w
którym autor przedłożył swoje stanowisko, jednoznacznie rzecz ujmując:
„Brak uprawnienia do kontroli wykonywanej przez funkcjonariusza PSŁ
stanowi faktyczną lukę prawną, ponieważ o ile nie zachodziło podejrzenie
popełnienia przestępstwa, kontrola mogła odbywać się wyłącznie w obecności
funkcjonariusza policji. Mając na uwadze wzmożenie częstotliwości kontroli osób
dysponujących bronią myśliwską i znajdujących się w łowisku, proponowana zmiana
przepisu jest konieczna.
W związku z powyższym propozycja rozszerzenia uprawnień kontrolnych
PSŁ zostanie ujęta w najbliższej nowelizacji ustawy – Prawo łowieckie, jako
istotna zmiana prawa, której celem jest zapobieganie kłusownictwu oraz –
pośrednio – rozprzestrzenianiu się afrykańskiego pomoru świń wśród dzików przez
nieuprawnione wprowadzanie do obrotu handlowego mięsa z nie przebadanych w
kierunku ASF tusz dziczach”.
Cóż, skoro
„brak uprawnienia do kontroli wykonywanej przez funkcjonariusza PSŁ” w przedstawionych
warunkach zauważają nie tylko zainteresowani stanem prawa łowieckiego myśliwi,
ale także senatorowie, a może przede wszystkim Minister Środowiska, poniekąd
odpowiedzialny za stan tego prawa, to dlaczego inni z taką zaciętością bronią
tezy o istnieniu tego czy innych uprawnień funkcjonariuszy i osób funkcyjnych
wszędzie tam, gdzie ich bynajmniej po prostu nie ma? Czy to aby na pewno nie
tęsknota za czasami słusznie minionymi, tęsknota za państwem policyjnym?
Odpowiedzi na te pytania pozostawiam Czytelnikom Magazynu Sezon.
Tekst: Artur Jesionowicz
Za Magazynem Sezon