wtorek, 10 marca 2015

"Formuła kół jest bardzo dobra"



W wywiadzie, którego senator Stanisław Gorczyca udzielił w 2013 r. do listopadowego numeru Magazynu Sezon, na pytanie dotyczące obaw myśliwych, a związanych „z groźbą prywatyzacji obwodów, komercjalizacji polowań etc.”, stwierdził m. in. tak: „formuła kół jest bardzo dobra”. Skłonny jestem podzielić pogląd pana senatora, ale jedynie w takim znaczeniu, jakie dotyczy w ogóle samego istnienia tychże kół, bo już gdy przyjrzeć się bliżej szczegółom, zawartym w ustawie Prawo łowieckie, a w konsekwencji także w Statucie PZŁ, a następnie skonfrontować to z efektami wieloletniej praktyki na gruncie funkcjonowania takich kół, to sytuacja nie będzie już przedstawiała się w tak różowych kolorach. Jeżeli koła łowieckie miałyby nadal stanowić „podstawowe ogniwo organizacyjne w realizacji celów i zadań łowiectwa” (obecnego czy nawet z lekka na innych zasadach prawnych działającego  łowieckiego związku), wymagałoby to kilku istotnych zmian w prawie łowieckim. O konieczności wprowadzenia jednej z nich, pisałem już wcześniej – zarówno na łamach Magazynu Sezon, jak i w dzienniku Łowiecki.

Nie może również być tak, że organizacja, której państwo powierzyło do realizacji określone zadania, pozbawiona jest rzeczywistego nadzoru tego państwa, a w ścisłej korelacji z tą wadą systemową, może pozwalać sobie - w imię innych, bliżej nieokreślonych priorytetów – na zaniedbywanie, wymaganego ustawą nadzoru wobec kół łowieckich, gdyż sytuacja taka sprzyja w nich głównie jednemu - „hulaj dusza, piekła nie ma”.

Rzekomo boimy się „prywatyzacji obwodów, komercjalizacji polowań etc.”, a obojętnie od lat przechodzimy obok faktu, że zbyt wiele kół łowieckich sprawia wrażenie funkcjonowania na podobieństwo do tzw.„prywatnych folwarków”. Jakże inaczej określić sytuacje, w których garstka ludzi (czasem dwie, a nawet jedna osoba!) posiada możliwości zdominowania pozostałych członków koła do takiego stopnia, że ci pozostali nie mają nic do powiedzenia. Nie mają, więc zmuszeni są niejako do tolerowania działań, daleko odbiegających od szczytnych założeń, a często także niestety niezgodnych z prawem. Przykładów, zwłaszcza w ostatnich latach, w dobie powszechnego dostępu do Internetu i w warunkach konkurencji na rynku łowieckich tytułów prasowych, bez liku.

Od uchwały pozbawiającej członkostwa w kole (nagminnie stosowany sposób zamykania ust niepokornym), oprócz mało często skutecznej drogi wewnątrzorganizacyjnej, „od biedy” można jeszcze odwołać się do sądu powszechnego, ale i tutaj droga długa i ciernista. Od uchwały dotyczącej pozostałej materii łowieckiej, od uchwały niezgodnej z prawem lub Statutem PZŁ, chyba tylko do Pana Boga, bo członkowie zarządów okręgowych, ustawowo zobligowanych do nadzoru nad kołami łowieckimi, w sytuacjach konfliktowych z reguły stają po stronie swoich kolegów - najczęściej po wspólnym interesie, czyli po stronie członków zarządów kół, z których inicjatywy najczęściej forsowane są naganne praktyki, poprzedzane wadliwymi uchwałami organów kół. Jakieś tam prośby szarych myśliwych o interwencje w trybie nadzoru, słane do Zarządu Głównego czy Naczelnej Rady Łowieckiej, są zwykle tylko „głosem wołającego na puszczy”. W takim znaczeniu obecna formuła kół nie jest „bardzo dobra” – ona jest, mówiąc kolokwialnie, beznadziejna i wymaga wręcz natychmiastowej naprawy.

Wypada też pamiętać, że formuła kół, to nie tylko „obcowanie z lasem i zwierzyną, z przyrodą”, ale to przed wszystkim prowadzenie gospodarki łowieckiej, a więc „działalność w zakresie ochrony, hodowli i pozyskiwania zwierzyny”. Jeżeli zaś pozyskiwanie, to jednocześnie wykonywanie polowania, do którego dopuszczanie w Polsce jest zmonopolizowane, a cząstka tego monopolu, znajdująca się w rękach członków organów zarządzających kół, de facto pozbawionych jakiegokolwiek zewnętrznego nadzoru, jest w stanie obrzydzić zamiłowanie do łowiectwa niejednemu entuzjaście sztuki myśliwskiej. Dlatego też przede wszystkim tak konieczną wydaje mi się rezygnacja - w stosunku do członków kół łowieckich - z obowiązku posiadania przez nich, podczas indywidualnych polowań, papierowych upoważnień do ich. Jestem głęboko przekonany, że tego rodzaju zmiana, w niezmiernie istotnym stopniu pozwoliłaby odejść od archaicznego, jednego z  elementów obecnej formuły, który umożliwia przedkładanie celu nad stosowane środki.

Reasumując:

Aktualnego stanu nie sposób dalej tolerować; czas więc na zmiany również w tejże formule kół łowieckich, Panie Senatorze. Czyżby Pan tego nie zauważał?


Tekst: Artur Jesionowicz

Za Magazynem Sezon