niedziela, 20 października 2019

Wniosek do Trybunału Konstytucyjnego


K 4/18

Dnia 21 maja 2018 r. poseł Bartosz Józwiak (UPR) i Urszula Pasławska (PSL-KP) złożyli, podpisany także przez innych posłów, "wniosek, zaskarżający do Trybunału Konstytucyjnego część zapisów ustawy z 22 marca 2018 r. Jako przedmiot kontroli wskazano w nim pięć artykułów wprowadzonych nowelizacją do Prawa łowieckiego oraz jeden zmieniający ustawę o broni i amunicji".


Wnioskodawcy poprosili o zbadanie zgodności ustawy z Konstytucją RP tych zapisów ustawy Prawo łowieckie, które dotyczą:

1) Szkolenia ptaków łowczych i psów myśliwskich
2) Wyboru łowczego krajowego przez Ministra Środowiska
3) Odpowiedzialności PZŁ za zobowiązania kół łowieckich
4) Zakazu udziału dzieci w polowaniach
5) Szacowania szkód łowieckich
6) Obowiązku okresowych badań myśliwych.

Moją uwagę przykuł problem nr 2, czyli wybór łowczego krajowego przez Ministra Środowiska.


3.2. Niezgodność art. 1 ust. 11 ustawy z art. 17 Konstytucji RP

Zgodnie z art. 17 Konstytucji RP: "1. W drodze ustawy można tworzyć samorządy zawodowe, reprezentujące osoby wykonujące zawody zaufania publicznego i sprawujące pieczę nad należytym wykonywaniem tych zawodów w granicach interesu publicznego i dla jego ochrony. 2. W drodze ustawy można tworzyć również inne rodzaje samorządu. Samorządy te nie mogą naruszać wolności wykonywania zawodu ani ograniczać wolności podejmowania działalności gospodarczej.". Zgodnie z samą ideą samorządu, korporacje te są samorządne, a więc same wybierają swoje władze spośród swoich członków. Przy samorządzie dotyczącym grup zawodowych takich jak np. adwokaci czy też radcowie prawni, oczywistym jest, że to sami członkowie tych samorządów wybierają swoich przedstawicieli do władz, a nie są oni narzucani przez władzę wykonawczą lub władzę ustawodawczą. Polski Związek Łowiecki nie jest samorządem w rozumieniu art. 17 ust. 1 natomiast zgodnie z orzeczeniem Trybunału Konstytucyjnego z dnia 6 listopada 2012 r. (sygn. akt K 21111) w Polskim Związku Łowieckim dominuje aspekt publicznoprawny, a sam Związek wykazuje wiele istotnych cech samorządu, o jakim mowa wart. 17 ust. 2 Konstytucji. Zasadne zatem jest stosowanie tych zasad także do PZŁ.

Dotychczasowe zasady wyboru władz w Polskim Związku Łowieckim zapewniały demokratyczny wpływu na działalność zrzeszenia. Wszystkie organy, zgodnie ze Statutem Zrzeszenia PZŁ wybierano w głosowaniach tajnych:

1) wyboru Łowczego Krajowego dokonywała Naczelna Rada Łowiecka;
2) Naczelna Rada Łowiecka była wybierana przez Delegatów z wszystkich kół łowieckich (po l członku na okręg PZŁ), a 10 członków przez Krajowy Zjazd Delegatów;
3) Krajowy Zjazd Delegatów- delegaci na Krajowy Zjazd Delegatów wybierani byli przez delegatów na okręgowych zjazdach delegatów;
4) Okręgowe Zjazdy Delegatów- wybierane spośród członków kół łowieckich oraz osób niezrzeszonych w kołach łowieckich;
5) Okręgowa Rada Łowiecka- wybierana przez Okręgowy Zjazd Delegatów;
6) Łowczy Okręgowy PZŁ - wybierany przez Okręgową Radę Łowiecką;
7) Wybory do Zarządów Kół Łowieckich i Komisji Rewizyjnej Koła - dokonywane były w głosowaniu tajnym spośród członków macierzystych koła łowieckiego.

Co więcej zgodnie z § 169 ust. 2 Statuty PZŁ - Uchwały w sprawie powołania (wyboru) i odwołania członków organów Zrzeszenia i koła oraz wykluczenia członka z koła podejmowane są w głosowaniu tajnym".


Popatrzmy wspólnie na osobliwą dedukcję autorstwa pana Józwiaka i pani Pasławskiej:

„Polski Związek Łowiecki nie jest samorządem w rozumieniu art. 17 ust. 1 natomiast zgodnie z orzeczeniem Trybunału Konstytucyjnego z dnia 6 listopada 2012 r. (sygn. akt K 21111) w Polskim Związku Łowieckim dominuje aspekt publicznoprawny, a sam Związek wykazuje wiele istotnych cech samorządu, o jakim mowa wart. 17 ust. 2 Konstytucji. Zasadne zatem jest stosowanie tych zasad także do PZŁ”.

Warto zauważyć, że przywołany wyrok Trybunału Konstytucyjnego orzeczony został w realiach roku 2012, które znacznie różniły się od dzisiejszych. Trybunał w swoim uzasadnieniu do wyroku opisywał „Związek” takim, jakim on był i jakim go postrzegał właśnie te siedem lat temu, a bynajmniej nie takim, jakim on być powinien. Tylko w zasadzie w jednym obszarze Trybunał wskazał nieprawidłowości w zapisach ustawy Prawo łowieckie i sposób niejako naprawy stanu rzeczy. Inne obszary działalności Polskiego Związku Łowieckiego nie zostały przez ówczesnych wnioskodawców zgłoszone do oceny, więc Trybunał nie zajął się nimi, a tylko – powtarzam – malutki wycinek z nich opisywał takim, jakim wówczas był.


Czytamy w uzasadnieniu do przywołanego wyroku:

„Trybunał stwierdził, że PZŁ jest utworzonym ustawą, a więc z woli państwa, zrzeszeniem osób fizycznych i prawnych. Zrzeszenie to działa na podstawie ustawy i uchwalonego przez swoje władze (a więc nienadanego, a nawet niezatwierdzonego przez organy państwa) statutu. Świadczy to o dużym zakresie swobody, jaką ustawodawca pozostawił PZŁ w zakresie określenia jego struktury organizacyjnej, sposobu działania oraz praw i obowiązków jego członków”.

To, że roku 2012 Polski Związek Łowiecki dysponował „dużym zakresem swobody”, w tym w sposób kompletnie nieograniczony mógł kształtować zapisy swojego statutu, bynajmniej nie może oznaczać, że tak musi być zawsze. PZŁ był wówczas swoistym państwem w państwie, bo taka, a nie inna, była wola polityczna. Ta dzisiejsza jest nieco inna, jednak każdą tylko zapisy Konstytucji RP mogą ograniczać.


A co do art. 17 Konstytucji RP.... No, cóż... Dotyczy on samorządów zawodowych i innych rodzajów samorządów, tworzonych w drodze ustawy, ale w najmniejszym nawet stopniu nie może posłużyć jako wzorzec kontroli konstytucyjnej do zbadania zgodności z nim jakiegokolwiek zapisu ustawy Prawo łowieckie. Polski Związek Łowiecki w niej ujęty, „nie jest utworzoną dobrowolnie samodzielną organizacją, na którą państwo scedowało określone obowiązki”. Jest natomiast monopolistyczną organizacją, utworzoną dekretem Bieruta z 1952 r. i utrzymywaną przy życiu kolejnymi ustawami. Jest organizacją stworzoną po to, aby wykonywała określone zadania państwa, więc naturalną rzeczą jest, że samorządną może być tylko w takim zakresie, na jaki pozwoli jej ustawodawca. Zauważenie, że w określonym przedziale czasowym niejako „udało się” Polskiemu Związkowi Łowieckiemu wyzwolić spod kontroli państwa, ale z jednoczesnym upomnieniem się o potraktowanie tego faktu w kategoriach wzorca do rozpatrywania zgodności z nim zapisów ustawy Prawo łowieckie, jest... po prostu mało poważne.

Za jeszcze mniej poważne podejście do sprawy, uważam przywołanie przez wnioskodawców pojęcia demokracja, z jaką rzekomą mieliśmy do czynienia w Polskim Związku Łowieckim jeszcze do początku roku 2018. Pewnie najlepszym przykładem tejże demokracji może być zdarzenie, które określam mianem przewrotu kwietniowego w PZŁ, jaki miał miejsce dnia 29 kwietnia 1997 r. Tak, to było mega demokratyczne wydarzenie :-). Po nim, jego jedyny w zasadzie beneficjent, po bezprawnym zajęciu fotela łowczego krajowego, utrzymał się w nim przez lat bez mała 21. Ta w jego, i w pani Pasławskiej pojęciu, demokracja, skutkowała równolegle tym, że za każdym razem „ustępujący” łowczy krajowy miał przywilej powoływania (formalnie rzecz oceniając, czyniła to okręgowa rada łowiecka „w uzgodnieniu z Łowczym Krajowym") „nowych” łowczych okręgowych. Tak więc tylko od tego, jak łowczy krajowy ocenił organizację odbytego okręgowego zjazdu delegatów, a zorganizowanego przez takiego łowczego okręgowego, zależało to – mógł zostać nadal łowczym okręgowym czy musiał odejść. Tak więc „ustępujący” łowczy krajowy nie musiał ustępować, bo każdy dotychczasowy łowczy okręgowy chciał zostać... nowym/starym łowczym okręgowym i robił wszystko, aby łowczy krajowy był z jego pracy nad wyraz zadowolony. To swoiste perpetuum mobile funkcjonowało od 1997 r. do początku 2018 r.

W uzupełnieniu do tej demokracji, którą pan Józwiak i pani Pasławska zauważają w przeszłości, a której faktycznie nigdy nie było... Co to za demokracja, kiedy w kole łowieckim, bez zapewnienia warunków do tajnego wyboru, członkowie „wybierali” (i „wybierają” nadal) delegatów na okręgowy zjazd delegatów, na których potem na okres aż pięciu lat tracili jakikolwiek wpływ. Przez pięć lat taki delegat słuchał, kogo chciał, wybierał na członka do NRŁ i delegatów na KZD, także kogo chciał (dziwne to, ale dokładnie, to zbyt często ulegał sugestiom pewnym osobom, odpowiedzialnym za to, co na zjazdach się działo). Szary członek PZŁ i koła nie miał w zasadzie żadnego wpływu na to, kto był wybierany. Wybory pośrednie nie są najlepszym pomysłem na prawdziwą demokrację. Już od przynajmniej dwudziestu lat mogliśmy bezpośrednio wybierać przykładowo łowczego krajowego. Konsekwentnie sprzeciwiały się takiej możliwości osoby tworzące tzw. wierchuszkę PZŁ. No to dzisiaj mają – łowczego krajowego powołuje minister właściwy do spraw środowiska. Powołuje także członków Zarządu Głównego. A jedyne, na co stać obrońców modelA, to jak mantra powtarzane:

„Nowe rozwiązania w zakresie wyborów władz PZŁ wprowadzone w art. 1 ust. 11 ustawy są niezgodne z art. 17 Konstytucji RP. Jak już bowiem wspomniano powyżej, zgodnie z orzeczeniem TK z dnia 6 listopada 2012 r. (sygn. akt K 21/11) w PZŁ dominuje aspekt publicznoprawny, a sam Związek wykazuje wiele istotnych cech samorządu, o jakim mowa wart. 17 ust. 2 Konstytucji. Tym samym wprowadzone mechanizmy wyboru i powoływania Łowczego Krajowego przez ministra do spraw środowiska wprowadzają bezpośrednią podległość, co w konsekwencji, narusza przepis konstytucji pozbawiając organizację samorządności”.


To już nie jest śmieszne. To jest żałosne, że dwoje członków władzy ustawodawczej (a i wszyscy podpisujący wniosek do TK), zdają się kompletnie nie rozumieć istoty problemu, którego w swoim wniosku do Trybunału Konstytucyjnego dotykają. Ale to jeszcze nie koniec :-( Idźmy dalej.

PZŁ wykazuje [...] pewne cechy stowarzyszenia […].
Żaden akt prawny w systemie prawa polskiego nie daje prerogatyw wyboru władz samorządów, o których mowa wart. 17 Konstytucji RP jakimkolwiek organom Państwa”.


Panie Józwiak i Pani Pasławaka! Stowarzyszenia w Polsce powstają i działają głównie w oparciu o ustawę Prawo o stowarzyszeniach. Przypominam, że Polski Związek Łowiecki powstał mocą dekretu Bieruta. O czym więc tu dyskutować? A poza tym, niesmaczne staje się w kółko powoływanie się na art. 17 Konstytucji RP w sytuacji, kiedy on tu nie ma nic do rzeczy.


„Analogiczna do PZŁ, bo utworzona ustawą organizacja Polski Czerwony Krzyż nie ma organów powoływanych przez żadnego ministra”.

Matko Boska – „analogiczna do PZŁ”... Brak słów. Polski Czerwony Krzyż działa na podstawie ustawy o Polskim Czerwonym Krzyżu oraz uchwalonego na jej podstawie statutu, zatwierdzonego rozporządzeniem Rady Ministrów. Ustawa zawiera zaledwie kilkanaście krótkich artykułów. Polski Czerwony Krzyż jest organizacją społeczną (PZŁ nie jest nią w najmniejszym nawet stopniu), działającą na zasadzie zupełnej dobrowolności. PCK nie gospodaruje, jak Polski Związek Łowiecki, na majątku Skarbu Państwa. Jest „stowarzyszeniem krajowym Czerwonego Krzyża Rzeczypospolitej Polskiej w rozumieniu Konwencji Genewskich o ochronie ofiar wojny z dnia 12 sierpnia 1949 roku i Protokołów dodatkowych do tych Konwencji z dnia 8 czerwca 1977 roku”. Gdzie tu jakiekolwiek analogie??? Szok...


„Mieniem Skarbu Państwa gospodarują inne osoby prawne, tj. koła łowieckie - będące członkami Polskiego Związku Łowieckiego. Zatem argument dotyczący gospodarowania przez PZŁ mieniem Skarbu Państwa jako uzasadniający aż tak dalece idącą ingerencję Państwa w wybór organów organizacji społecznej, w żadnym zakresie niedotowanej przez Państwo, jest chybiony”.

Nie wypada, aby w tak poważnym dokumencie, za jaki należy uznać każdy wniosek do Trybunału Konstytucyjnego, posługiwać się aż takim zafałszowaniem rzeczywistości. W kilkunastu ośrodkach hodowli zwierzyny, którymi dysponuje Polski Związek Łowiecki, nie prowadzi się klatkowych hodowli zwierząt futerkowych, a przede wszystkim organizuje się komercyjne polowania na zwierzynę, będącą własnością Skarbu Państwa. To po pierwsze. Po drugie – dwa i pół tysiąca kół łowieckich, będących przymusowo „podstawowym ogniwem organizacyjnym w Polskim Związku Łowieckim”, nie istniałoby, gdyby nie możliwość wykonywania polowania, a więc znowu mamy do czynienia z gospodarowaniem na majątku Skarbu Państwa. Te koła łowieckie, co roku, z tytułu – co tu dużo ukrywać – haraczu, niezależnie od czynszu dzierżawnego, płaconego na rzecz nadleśnictw czy starostw, odprowadzają do Polskiego Związku Łowieckiego znaczne kwoty. Myśliwi, bez związku z tym – są czy nie są członkami kół łowieckich, z tytułu samej możliwości strzelania do zwierzyny, będącej własnością Skarbu Państwa, na rzecz Polskiego Związku Łowieckiego płacą coroczne tzw. składki członkowskie. Wuj wie za co, skoro im ten Polski Związek Łowiecki potrzebny jest do szczęścia jak dziura w moście. A pan Józwiak, do spółki z panią Pasławską, piszą do Trybunału bajki, że PZŁ jest organizacja społeczną (???), „w żadnym zakresie niedotowaną przez Państwo”(???). Przecież nieprawda, którą posługuje się tych dwoje osób, aż bije po oczach i jest rozpoznawalna nawet przez średnio rozgarniętych licealistów, a co dopiero mówić o sędziach Trybunału Konstytucyjnego.


„Nie jest dobry kierunek zmian, bowiem jest sprzeczny z zasadami samorządności i subsydiarności. Wybór Łowczego Krajowego, członków organu- zarządu głównego PZŁ, powinien nadal pozostać w gestii samorządnej, samofinansującej się, społecznej organizacji, tj. Naczelnej Rady Łowieckiej”.

Ani ta organizacja (PZŁ) samorządna, ani samofinansująca się, ani społeczna... W dodatku nawoływanie do przywrócenia pełni wcześniejszych kompetencji Naczelnej Radzie Łowieckiej, w sytuacji, kiedy ta NRŁ ma od dłuższego czasu olbrzymie problemy sama ze sobą, nie może być traktowane inaczej, niż jako obrona komuszego modelu łowiectwa w Polsce. Inaczej mówiąc, jako obrona interesów wąskiej grupy osób.

No i na koniec... Pan Józwiak z panią Pasławską nawet nie zająknęli się we wniosku do Trybunału nad tym, że Polska Rzeczpospolita Ludowa wyposażyła Polski Związek Łowiecki, i to już w momencie jego utworzenia dekretem Bieruta, a Trzecia Rzeczpospolita rzecz podtrzymała, w monopol na dopuszczanie do wykonywania polowania w Polsce, ze wszystkimi korzyściami z tego wynikającymi. Od tego by chyba trzeba sprawę w ogóle zacząć. Pytam więc pana Bartosza Józwiaka i panią Urszulę Pasławską:

Czym byłby dzisiaj Polski Związek Łowiecki bez tego monopolu?