czwartek, 22 listopada 2018

"Dobre imię Zrzeszenia"


ZG PZŁ stawia na konfrontację!

...a teraz po raz chyba pierwszy w historii PZŁ szarym członkiem zajmuje się aż Główny Rzecznik Dyscyplinarny i to osobiście!

Odechce się mu [...] dręczyć postępowaniami do których nie ma prawa!.


Problem w tym, że mu wolno. Oczywiście boleję nad tą całą sprawą, ale rzeczywistość jest taka, na jaką sobie zapracował ogół członków PZŁ. Nie moja to wina, że gdy skromnie zabierałem os w sprawach sądownictwa łowieckiego, inni w tym czasie albo bezkrytycznie zachwalali zalety modelA, albo uważali, że ich problem nie dotyczy. No to mamy to, co mamy, czyli w obszarze łowiectwa stan prawno-normatywny godny prawodawstwa Bangladeszu sprzed trzydziestu laty. Uregulowania związane z sądownictwem łowieckim są tu tylko dobitnym tego przykładem.

Tak w zasadzie, w przedmiotowym Postanowieniu o wszczęciu dochodzenia dyscyplinarnego, brakuje mi tylko rozszerzenia podstawy wydania postanowienia w postaci § 64 ust. 2 pkt 5 Regulaminu Sądów Łowieckich i Rzeczników Dyscyplinarnych w Polskim Związku Łowieckim. Cała reszta to tylko konsekwencja wadliwego, z mojego punktu widzenia niekonstytucyjnego prawa, pozwalającego na pewnym etapie sądom łowieckim wyręczać sądy powszechne, z istotną rolą w tym całym bałaganie prawnym instytucji Głównego Rzecznika Dyscyplinarnego.

Odnoszę wrażenie, że jeżeli wierchuszka PZŁ się uprze, R. Bałdys będzie w stanie mocno krwi napsuć Stanisławowi Pawlukowi i sprawa nie obędzie się bez „odwołania do sądu okręgowego”, o którym mowa w art. 33 ust. 6 ustawy Prawo łowieckie, ale i w tym przypadku zdaje się czekać na represjonowanego brak komfortu psychicznego w postaci... wielce prawdopodobnej niekonstytucyjności przywołanego zapisu. Konstytucja RP, w jej art. 176, gwarantuje dwuinstancyjność postępowań sądowych, a art. 33 ust. 6 ustawy Prawo łowieckie niestety łamie tę zasadę.

R. Bałdys obwinia Stanisława Pawluka („przedstawia mu zarzuty”) o czyny, którymi rzekomo naruszył następujący zapis statutu PZŁ:

§ 11
Członek Zrzeszenia jest obowiązany:
3) dbać o dobre imię łowiectwa polskiego i Zrzeszenia
;”.

Zapomina po drodze o tym, że czujący się poszkodowanym pojedynczy członek PZŁ, to jeszcze nie całe Zrzeszenie, a ponadto od ewentualnego ścigania potencjalnego przestępstwa zniesławienia, opisanego art. 212 § 1 KK, jest sąd powszechny, a nie łowiecki. Ale to pewnie drobiazg w sposobie rozumowania pana R. Bałdysa.

Wracając do brzmienia § 11 pkt 3 statutu PZŁ... No cóż... Powiadają, że „prawdziwa cnota krytyk się nie boi”. Albo inaczej, bardziej adekwatnie do przypadku – R. Bałdys zarzuca Stanisławowi Pawlukowi naruszenie dobrego imienia Zrzeszenia, zapominając przy tym, że to Zrzeszenie de facto nigdy nie posiadało dobrego imienia, więc jak można je naruszyć? Imię Zrzeszenia, powstałego mocą dekretu Bieruta i Cyrankiewicza (o Podedwornego udziale nawet nie wspomnę), od momentu powołania go do życia, obłożone jest skazą ewidentnej negatywności, więc o jakimkolwiek dobrym jego imieniu mowy być nie może. A już zaprzęgnięcie do „dyskusji” o tym, w kategoriach „argumentu”, organu represyjnego, w postaci Głównego Rzecznika Dyscyplinarnego, tylko potwierdza tezę o fatalnym imieniu Zrzeszenia.

Prezentuję pogląd, że

im wcześniej Zrzeszenie przestanie istnieć, tym lepsze będzie imię łowiectwa polskiego.






PS

Panie Robercie Bałdys, Zrzeszenie PZŁ, którego członkowie godzą się, aby latami rządził nim b. tajny współpracownik służby bezpieczeństwa, do spółki z b. „aparatczykiem PZPR”, a jednocześnie b. „wiceministrem u Kiszczaka”, posiada fatalne konotacje. Nie zmieni Pan tego faktu, stawiając Stanisławowi Pawlukowi zarzut z § 11 pkt 3 dziurawego jak sito, w dodatku odchodzącego w niebyt, statutu PZŁ.