W wywiadzie,
którego senator Stanisław Gorczyca udzielił w 2013 r. do listopadowego numeru
Magazynu Sezon, na pytanie dotyczące obaw myśliwych, a związanych „z groźbą
prywatyzacji obwodów, komercjalizacji polowań etc.”, stwierdził m. in. tak:
„formuła kół jest bardzo dobra”. Skłonny jestem podzielić pogląd pana senatora, ale jedynie w takim
znaczeniu, jakie dotyczy w ogóle samego istnienia tychże kół, bo już gdy przyjrzeć się bliżej szczegółom, zawartym w
ustawie Prawo łowieckie, a w konsekwencji także w Statucie PZŁ, a następnie
skonfrontować to z efektami wieloletniej praktyki na gruncie funkcjonowania takich kół, to sytuacja nie będzie już
przedstawiała się w tak różowych kolorach. Jeżeli koła łowieckie miałyby nadal stanowić „podstawowe ogniwo organizacyjne
w realizacji celów i zadań łowiectwa” (obecnego czy nawet z lekka na innych
zasadach prawnych działającego łowieckiego
związku), wymagałoby to kilku istotnych zmian w prawie łowieckim. O
konieczności wprowadzenia jednej z nich, pisałem już wcześniej – zarówno na
łamach Magazynu Sezon, jak i w dzienniku Łowiecki.
Nie może również
być tak, że organizacja, której państwo powierzyło do realizacji określone
zadania, pozbawiona jest rzeczywistego nadzoru tego państwa, a w ścisłej
korelacji z tą wadą systemową, może pozwalać sobie - w imię innych, bliżej nieokreślonych
priorytetów – na zaniedbywanie, wymaganego ustawą nadzoru wobec kół łowieckich,
gdyż sytuacja taka sprzyja w nich głównie jednemu - „hulaj dusza, piekła nie ma”.
Rzekomo boimy
się „prywatyzacji obwodów, komercjalizacji polowań etc.”, a obojętnie od
lat przechodzimy obok faktu, że zbyt wiele kół łowieckich sprawia wrażenie funkcjonowania
na podobieństwo do tzw.„prywatnych folwarków”. Jakże inaczej określić
sytuacje, w których garstka ludzi (czasem dwie, a nawet jedna osoba!) posiada
możliwości zdominowania pozostałych członków koła do takiego stopnia, że ci
pozostali nie mają nic do powiedzenia. Nie mają, więc zmuszeni są niejako do
tolerowania działań, daleko odbiegających od szczytnych założeń, a często także
niestety niezgodnych z prawem. Przykładów, zwłaszcza w ostatnich latach, w
dobie powszechnego dostępu do Internetu i w warunkach konkurencji na rynku
łowieckich tytułów prasowych, bez liku.
Od uchwały
pozbawiającej członkostwa w kole (nagminnie stosowany sposób zamykania ust niepokornym),
oprócz mało często skutecznej drogi wewnątrzorganizacyjnej, „od biedy” można
jeszcze odwołać się do sądu powszechnego, ale i tutaj droga długa i ciernista. Od
uchwały dotyczącej pozostałej materii łowieckiej, od uchwały niezgodnej z
prawem lub Statutem PZŁ, chyba tylko do Pana Boga, bo członkowie zarządów
okręgowych, ustawowo zobligowanych do nadzoru nad kołami łowieckimi, w
sytuacjach konfliktowych z reguły stają po stronie swoich kolegów - najczęściej
po wspólnym interesie, czyli po stronie członków zarządów kół, z których
inicjatywy najczęściej forsowane są naganne praktyki, poprzedzane wadliwymi
uchwałami organów kół. Jakieś tam prośby szarych myśliwych o interwencje w
trybie nadzoru, słane do Zarządu Głównego czy Naczelnej Rady Łowieckiej, są
zwykle tylko „głosem wołającego na puszczy”. W takim znaczeniu obecna formuła
kół nie jest „bardzo dobra” – ona jest, mówiąc kolokwialnie, beznadziejna i
wymaga wręcz natychmiastowej naprawy.
Wypada też pamiętać,
że formuła kół, to nie tylko „obcowanie z lasem i zwierzyną, z przyrodą”, ale
to przed wszystkim prowadzenie gospodarki łowieckiej, a więc „działalność w
zakresie ochrony, hodowli i pozyskiwania zwierzyny”. Jeżeli zaś pozyskiwanie,
to jednocześnie wykonywanie polowania, do którego dopuszczanie w Polsce jest
zmonopolizowane, a cząstka tego monopolu, znajdująca się w rękach członków
organów zarządzających kół, de facto pozbawionych jakiegokolwiek zewnętrznego nadzoru,
jest w stanie obrzydzić zamiłowanie do łowiectwa niejednemu entuzjaście sztuki
myśliwskiej. Dlatego też przede wszystkim tak
konieczną wydaje mi się rezygnacja - w stosunku do członków kół łowieckich - z
obowiązku posiadania przez nich, podczas indywidualnych polowań, papierowych
upoważnień do ich. Jestem głęboko przekonany, że tego rodzaju zmiana, w
niezmiernie istotnym stopniu pozwoliłaby odejść od archaicznego, jednego z elementów obecnej formuły, który umożliwia
przedkładanie celu nad stosowane środki.
Reasumując:
Aktualnego stanu
nie sposób dalej tolerować; czas więc na zmiany również w tejże formule kół
łowieckich, Panie Senatorze. Czyżby Pan tego nie zauważał?
Tekst:
Artur Jesionowicz
Za Magazynem Sezon