Ustawa
Prawo łowieckie stanowi jednoznacznie, że do wykonywania polowania
indywidualnego w najczęściej spotykanych przypadkach, oprócz legitymacji
członkowskiej Polskiego Związku Łowieckiego oraz pozwolenia na posiadanie broni
myśliwskiej lub innego dokumentu uprawniającego do jej posiadania, wymagane
jest pisemne upoważnienie, wydane przez dzierżawcę lub zarządcę obwodu
łowieckiego. Najmniejszych moich wątpliwości nie budzi tu obowiązek posiadania
przy sobie tych dwóch pierwszych dokumentów, ale jednocześnie nie potrafię
oprzeć się wrażeniu, że dalsze utrzymywanie w obrocie prawnym, w stosunku do
członków kół łowieckich (a takich wśród polujących w Polsce jest zdecydowana większość),
pisemnych upoważnień do wykonywania polowania indywidualnego, wydawanych w
rozumieniu art. 42 ust. 8 ustawy przez dzierżawców, mija się z celem. Mało tego
– moim zdaniem nawet nie wychodzi naprzeciw realizacji szczytnych założeń,
wypływających z zapisów Statutu PZŁ, powstałego na mocy tejże ustawy, a mowa w
tym najwyższym akcie normatywnym PZŁ jest m. in. o tym, że „prawa i obowiązki
członków koła są równe”. Jednocześnie zawiera on gwarancje, że „ograniczenie
praw członków koła i nałożenie na nich obowiązków może wynikać jedynie z
postanowień Statutu”, a także precyzuje takie prawa, wśród których
zasadnicze znaczenie zdaje się mieć prawo do polowań indywidualnych i
zbiorowych na zasadach określonych prawem łowieckim
oraz uchwałami walnych
zgromadzeń”.
Niestety, zbyt często - popularnie
zwane - „odstrzały”, traktowane są w kołach łowieckich od szeregu już lat jako
narzędzie dyscyplinujące szarych jego członków, z pominięciem obowiązujących
procedur statutowych. Inaczej mówiąc – chyba od początku ich istnienia stały
się przyczyną istniejących
w kołach – delikatnie rzecz ujmując – wielu nieprawidłowości. Tak więc niejako
„normalnością” stały się sytuacje, w których naruszane jest prawo jednostki do
wykonywania polowania indywidualnego w oparciu o zasady określane prawem
łowieckim, a może przede wszystkim w oparciu o równość praw, którą gwarantuje
jej wspomniany już Statut PZŁ.
Nasuwa się pytanie, czy aby na pewno
przedmiotowe upoważnienia do wykonywania polowania indywidualnego stanowią tak
nieodzowny element prowadzenia prawidłowej gospodarki łowieckiej w kołach
łowieckich, że wręcz niemożliwa zdaje się być sytuacja, w której dokumentu tego
rodzaju mogłoby zabraknąć? Nie wydaje mi się, aby tak było, a wręcz przeciwnie
– odnoszę wrażenie, iż należy niezwłocznie zrezygnować z tego, co nie tylko
jest zbędne, ale przede wszystkim zbyt łatwe do wykorzystania w niecnych
celach, a więc i konfliktogenne. Aby tak się stało, należałoby najpierw zdać
sobie sprawę z tego, jaką z założenia funkcję spełniają pisemne upoważnienia,
wydawane przez organ zarządzający każdego koła łowieckiego oraz w jaki sposób
można by je zastąpić.
Pisemne upoważnienie wydane przez
dzierżawcę, według wzoru określonego przez Ministra Środowiska, jest w zamiarze
sposobem wyrażenia woli przez dzierżawcę wobec chcącego polować członka koła
(do takiego przypadku ograniczam moje spostrzeżenia). Dzierżawca, przy pomocy
przedmiotowego dokumentu, upoważnia myśliwego do odstrzału zwierzyny w
wyznaczonym czasie, określając jej gatunek i liczbę sztuk, a także w wielu
przypadkach jej płeć i klasę wieku. Czy mógłby stosowne upoważnienie udzielać w
innej formie? Biorąc pod uwagę aktualny stan prawny - nie, gdyż na przeszkodzie
stoją przepisy prawa łowieckiego, które w tym zakresie, jeżeli już są czasem modyfikowane,
dotyczą tylko kosmetycznych zmian, a główna zasada – stosowanie papierowego
dokumentu, obowiązuje już od kilkudziesięciu lat i zupełnie tak, jakby inne
możliwości nie mogły zaistnieć nawet w rozważaniach teoretycznych. Cóż – siła
przyzwyczajenia jest wielka; zwłaszcza, gdy nie ma nawet woli zmiany aktualnego
stanu rzeczy, mimo, że daleki jest on od możliwego do zastosowania.
Jeśli przyjąć by, że prawa
wszystkich członków koła rzeczywiście są faktycznie równe, a przynajmniej
teoretycznie gwarantuje to Statut PZŁ, to posiadają oni również równe prawa do
wykonywania polowania na terenach dzierżawionych przez koło obwodów łowieckich.
A jeśli tak, to wynika z tego, że wszyscy powinni otrzymywać od zarządu koła
odstrzały z takimi samymi wpisami, jeśli chodzi o ilości i opis zwierzyny do
pozyskania. Oczywiście z uwzględnieniem rodzaju uprawnień, posiadanych przez
myśliwych. W takim razie po cóż kilkadziesiąt jednakowo wypisywanych upoważnień
do wykonywania polowania indywidualnego, „przedłużanych” po pewnym czasie, a
potem wydawanych na nowo i tak w kółko po kilka razy w roku, jeśli można by je
zastąpić innym rozwiązaniem? Z drugiej strony patrząc, uprawnienie do wydawania
„odstrzałów” w obecnie obowiązującej formie nie jest przywilejem nadanym przez
boga, więc skoro w dodatku bez tych niepotrzebnie powielanych papierowych
dokumentów koło łowieckie mogłoby spokojnie funkcjonować, to dlaczegóż by tego
nie wprowadzić w życie?
Nie
mogę oprzeć się wrażeniu, że pozyskiwanie zwierzyny w ramach realizacji
rocznego planu łowieckiego, z rozróżnianiem oczywiście zarówno gatunku i
ilości, a także płci i klasy wieku, mogłoby odbywać się wyłącznie na w równym
stopniu obowiązujących wszystkich członków zasadach, uchwalonych przez
najwyższą władzę koła, a więc z pominięciem stosowania upoważnień w postaci
„zielonych karteczek” dla każdego członka koła z osobna.
Po
przedostatniej nowelizacji rozporządzenia Ministra Środowiska w sprawie
rocznych planów łowieckich i wieloletnich łowieckich planów hodowlanych, a
także w obliczu de facto ministerialnego przyzwolenia na stosowanie takiego, a
nie innego druku rocznego planu łowieckiego, wprowadzonego w życie mocą tzw.
„Porozumienia zawartego w dniu 25 stycznia 2013 r. pomiędzy DGLP, a
Przewodniczącym ZG PZŁ w sprawie wprowadzenia do stosowania jednolitego wzoru
rocznego planu łowieckiego”, z lekka zmodyfikowanego później po następnej, pod koniec roku 2014,
nowelizacji ministerialnego rozporządzenia, praktycznie nie zachodzi
niebezpieczeństwo przekroczenia liczb wskazanych rocznym planem łowieckim.
Można by zatem spokojnie odejść od stosowania papierowych upoważnień w
dzisiejszej postaci w stosunku do przecież aż około stu tysięcy członków kół
łowieckich.
W zamian drugiej strony obecnych upoważnień do
wykonywania polowania indywidualnego, czyli w zamian „Sprawozdania z polowania
indywidualnego”, służyć by mógł „Dziennik – sprawozdanie z polowania
indywidualnego”, który byłby tak samo ważnym dokumentem dla każdego myśliwego,
jak „Legitymacja Polskiego Związku Łowieckiego” czy „Legitymacja posiadacza
broni”, a więc m. in. z przyporządkowanym numerem takiegoż dokumentu, ze
zdjęciem właściciela, z pełną nazwą koła i z numerem dzierżawionego przez nie
obwodu łowieckiego.
Aby
tak się stało, konieczne byłyby pewne zmiany - najpierw w zapisach ustawy Prawo
łowieckie, w której po aktualnie obowiązującym
„Art.
42
8.
Do wykonywania polowania indywidualnego, poza dokumentami określonymi w ust, 2
jest wymagane pisemne upoważnienie wydane przez dzierżawcę lub zarządcę obwodu
łowieckiego”,
można
by dodać przykładowo zapis następujący:
„8a. Obowiązek
posiadania pisemnego upoważnienia, wydanego przez dzierżawcę obwodu
łowieckiego, będącego kołem łowieckim, o którym w ust. 8 między innymi mowa,
nie dotyczy członka koła łowieckiego, jeżeli poluje on na terenie
dzierżawionego przez to koło obwodu łowieckiego. W takim przypadku pozyskiwanie
zwierzyny odbywa się na w równym stopniu obowiązujących wszystkich jego
członków zasadach, uchwalonych przez najwyższą władzę koła łowieckiego”.
Pozostałe
zmiany byłyby tylko konsekwencją ewentualnie dodanego zapisu art. 42 ust. 8a.
Nie
wierzę, aby obecny, ustawowy wymóg stosowania upoważnień do wykonywania
polowania - dla każdego członka koła z osobna, przetrwał wieki. Dlaczego więc
nie pomyśleć o nieuchronnych zmianach, a także wprowadzić je w życie, już
dzisiaj?
Tekst:
Artur Jesionowicz
Za Magazynem Sezon