Tylko kłusownicy „mogą” sobie pozwalać na całkowitą ignorancję zapisów prawa. Pozostali, bez względu na to – sprawują władzę, zarządzają czy kontrolują, polują czy wykonują inne czynności z zakresu gospodarki łowieckiej, zawsze w większym lub w mniejszym stopniu, będąc bardziej lub mniej świadomymi stanu rzeczy, ogólnie – w różnym zakresie, ale powiązani są z zapisami prawa i aktów normatywnych PZŁ. Na samym dole całej takiej wręcz piramidy prawnych i wewnątrzorganizacyjnych norm, z którymi spotykamy się na co dzień czy nawet tylko od święta, mamy uchwały zarządów kół i walnych zgromadzeń. Na samym dole – nie znaczy, że mniej istotne, niż te z wyższych półek. Ustawę prawo łowieckie mamy jedną; rozporządzenie Ministra Środowiska w sprawie szczegółowych warunków wykonywania polowania i znakowania tusz – także. Podobnie sprawa przedstawia się ze Statutem PZŁ i kilkoma jeszcze innymi, sztandarowymi aktami normatywnymi PZŁ. Problem jednak, ogromny problem dostrzegam właśnie na etapie tworzenia wspomnianych uchwał w ponad dwóch i pół tysiącach polskich kół łowieckich. Jak głosi znane przysłowie – „ten się nie myli, kto nic nie robi”; tak więc nawet w zapisach aktów normatywnych krajowych i okręgowych organów PZŁ znaleźć można wcale nie tak rzadkie niezgodności z prawem czy z dotychczas istniejącymi aktami wewnątrzorganizacyjnymi. To jednak, co dzieje się w „podstawowym ogniwie organizacyjnym w Polskim Związku Łowieckim w realizacji celów i zadań łowiectwa”, jakim są z mocy ustawy koła łowieckie, przechodzi wszelkie granice przyzwoitości w demokratycznym państwie prawnym. Upoważnia mnie do takiego stwierdzenia analiza treści wielu uchwał, z którymi miałem wątpliwą przyjemność zapoznania się na przestrzeni dekady; uchwał z całego szeregu kół, z różnych zakątków Polski.
Co prawda ustawa Prawo łowieckie nakłada na okręgowe organy PZŁ obowiązek „koordynowania i nadzorowania działalności kół łowieckich”, a także „uchylania, w ramach nadzoru, sprzecznych z prawem bądź statutem Polskiego Związku Łowieckiego uchwał kół”, ale z obowiązku tego od szeregu już lat nie wywiązują się one w stopniu nawet dostatecznym. Różne są przyczyny tego stanu rzeczy, ale niemożliwością jest w ramach jednego, krótkiego tekstu, wyczerpujące odniesienie się do nich. Za główną jednak przyczynę zaniedbań ze strony okręgowych organów PZŁ uznaję brak realnego nadzoru nad całym Polskim Związkiem Łowieckim, który od szeregu już lat pozostaje poza wszelką kontrolą państwa. Wracając jednak do twórczych myśli członków organów kół …
Każdorazowo, gdy zapoznaję się z kolejnymi uchwałami, nie mogę wręcz ze zdumienia wyjść – jak to możliwe, że wśród ponad stu tysięcy myśliwych zrzeszonych w kołach, tych o chociaż elementarnej wiedzy prawniczej jest jak na lekarstwo. I nie mam tu bynajmniej na myśli prawników w całym tego słowa znaczeniu, bo tych w ogóle w całej Polsce, przypadających na 100 tys. jej mieszkańców, nie jest za wielu, chociaż i tak więcej, niż przykładowo w wysoko rozwiniętych krajach Europy, jak Francja, Austria, Finlandia czy Szwecja.
W czym więc dodatkowo leży problem, jeśli pominiemy ten niezależny od nas, związany z brakiem nadzoru – państwa nad PZŁ i PZŁ nad kołami? Otóż zauważam go w niedoskonałych, dalekich od oczekiwanych zapisach Statutu PZŁ. Niestety – mimo, że statutu organizacji utworzonej przez państwo, której powierzyło ono do realizacji określone zadania, jednocześnie statutu nie nadanego, nie zatwierdzonego przez jakikolwiek organ państwowy typu ministerialnego, a nawet nie zalegalizowanego przez sąd rejestrowy. Otóż w takim statucie, w Statucie PZŁ, obok wielu zapisów aktualnie nie przystających do norm prawnych, mamy takie, które stymulują wręcz produkowanie tysięcy normatywnych potworków, utrudniających na wiele sposobów uprawianie – jak by nie było – myśliwskiego hobby na płaszczyźnie kół łowieckich. Jeżeli zatem często spotykanym jest nie rozumienie podstawowych zasad poprawnego tworzenia zapisów uchwał organów koła, to być może należałoby, oprócz opisanych już kompetencji najwyższej władzy w kole i organu zarządzającego, wyraźnie wskazać te obszary, które ich kompetencjom nie podlegają. Jest ich zaledwie kilka, naruszanych jednak w zdecydowanej większości kół łowieckich, więc może by warto było w końcu wyraźnie wyłączyć je z zasięgu zainteresowania walnych zgromadzeń i zarządów kół? Jeśli nie poprzez nowelizację Statutu PZŁ, to może chociaż poprzez skuteczniejszą edukację szarych myśliwych, której ze strony bardziej świadomych członków organów Zrzeszenia ciągle tak mało.
Na czym polegają najczęściej popełniane błędy przy tworzeniu projektów uchwał, nad którymi później, podczas obrad walnych zgromadzeń, już prawie nikt się głębiej nie zastanawia? Czego dotyczą? Jakich zagadnień? Jakich sfer działalności kół i samych myśliwych?
Ciągle zbyt wiele spotykamy osób, którym trudno jest zrozumieć, że uchwała organu koła nie powinna wykraczać poza granice dopuszczalne dla niej, a tym samym dotykać materii prawnych regulowanych ustawą lub rozporządzeniami Ministra Środowiska. Nie może treści w nich zawartych przekształcać, modyfikować lub syntetyzować. Ustawa Prawo łowieckie reguluje niektóre sfery związane z wykonywaniem polowania, zaś ministrowi nadaje kilka upoważnień do wydania rozporządzeń, w tym m. in. w sprawie szczegółowych warunków wykonywania polowania i znakowania tusz, a także w sprawie określenia okresów polowań na zwierzęta łowne. Jakim zatem cudem Statut PZŁ wspomina o prawie członka koła do polowań na zasadach określonych nie tylko prawem łowieckim, ale także uchwałami walnych zgromadzeń, chyba tylko św. Hubert raczy wiedzieć. Rosną więc w kołach, niczym grzyby po deszczu, normatywne buble, w których aż roi się od nieuzasadnionych, wszelkiej maści nakazów i zakazów. Do najczęściej spotykanych należą tu: wyłączanie z polowań określonych obszarów obwodu łowieckiego, zawężanie ministerialnych okresów polowań, zakaz wykonywania polowań indywidualnych równolegle do komercyjnych, a także w czasie kilku dni przed zbiorowymi.
Ustawa Prawo łowieckie stanowi, że „odstrzał samców zwierzyny płowej i muflonów podlega ocenie co do jego zgodności z zasadami selekcji osobniczej” i jednoznacznie do dokonywania takiej oceny w obwodach podlegających wydzierżawieniu wskazuje komisje powołane przez Polski Związek Łowiecki. Ustawa reguluje także procedurę nakładania kar porządkowych za naruszanie zasad tejże selekcji. Nie bacząc na to, rozprzestrzeniło się po kołach łowieckich, poprzez uchwały ich organów, zobowiązywanie szarych członków do prezentowania trofeów tuż po polowaniu, przed obliczem członków organu zarządzającego. Walne zgromadzenia nadają zarządom kół dodatkowo jeszcze uprawnienia do stosowania poza proceduralnych kar z tym związanych. Idea selekcji osobniczej sama w sobie od lat wzbudza liczne i gorące kontrowersje, gdyż jak do tej pory nie przedstawiono jakichkolwiek naukowych dowodów sensu jej stosowania. Dlaczego więc myśliwi, w imię czego, z taką łatwością niby godzą się na stosowanie wobec nich dodatkowych, nakładanych niezgodnie z prawem i Statutem PZŁ, środków represyjnych? Czy aby na pewno nie są do tego przymuszani?
Powszechną jest też praktyka nadawania zarządom kół uprawnień kontrolnych w zakresie, w którym ustawą ustala się pewną normę, ale nie wskazuje się w niej organu kontrolnego (bo i po co?). W taką swego rodzaju lukę jak w masło wchodzą koła łowieckie. Ustawa precyzyjnie określa, jakie dokumenty i co „oprócz nich” (upoważnienie dzierżawcy) wymagane jest do wykonywania polowania indywidualnego. Bezpodstawnych zapisów, dotyczących wymogu legitymowania się zaświadczeniem o corocznym przystrzelaniu broni, wystawionym przez instruktora strzelectwa lub rusznikarza, nie można jednak pozbyć się z uchwał organów kół – za aprobatą PZŁ były stosowane od dawna, są nadal i końca takich praktyk nie widać.
Inną sferą, oprócz dotyczącej mniej czy bardziej bezpośrednio wykonywania polowania, a będącą przedmiotem zainteresowania decydentów w kołach łowieckich, jest płaszczyzna organizacji prac gospodarczych, związanych z prowadzoną przez koła gospodarką łowiecką. Nikt przy zdrowych zmysłach nie będzie oczywiście negował względnej konieczności ich wykonywania, ale dlaczego muszą być one traktowane w kategoriach bezwzględnego obowiązku, zabijając tym samym radość z dobrowolnego oddawania się łowieckiej pasji? Skoro domorośli prawnicy nie są łaskawi zauważyć, że brakuje podstawy statutowej do nakładania obowiązku świadczenia bezpłatnej pracy fizycznej na rzecz koła, ba – staje ono w kolizji nawet z przepisami prawa powszechnie obowiązującego, to może warto byłoby o tym wyraźnie wspomnieć w zapisach Statutu PZŁ? Koła łowieckie miałyby szansę wówczas bardziej przypominać twory o charakterze hobbystycznym, niż ma to miejsce dzisiaj.
Tekst: Artur Jesionowicz
Za Magazynem Sezon